15

2.4K 203 8
                                    

Siedział w swoim gabinecie i przeglądał zarys projektu. Był niezwykle podniecony pomysłem, który podsunął mu Wito.
Po powrocie z Dorajewa miał ochotę odpłynąć. Chciał wciągnąć kreskę, może dwie. Był tak zły na właściecielkę szmaragdowych oczu, że szukał pocieszenia w narkotykach. Z pomocą przyszedł przyjaciel. Kiedy wysłuchał już relacji z przebiegu spotkania, zasugerował żeby Marcin zgodził się podpisać z dziewczyną umowę dotyczącą spłaty jego wkładu w remont domu. Marcin z początku sceptycznie nastawiony, po dłuższym namyśle zgodził się na pomysł Wita.

- Chodzi o to, że uzależnisz ją finansowo od siebie.

- Jak? - dopytywał o szczegóły Marcin.

- Robisz drogi remont, tak?

- No tak, przecież sam znalazłeś ekipę. Po co pytasz? - nie lubił pokrętnych i długich tłumaczeń. Chciał, żeby Wito wyłożył te przysłowiową kawę na ławę.

- To dołożysz jeszcze do tego interesu parę złotych. Wyremontujesz co się da. O! dach. W planach było odgrzybianie i malowanie. To zrobimy jeszcze dach, podłogi i wymienimy okna. Tak żeby koszt był wysoki.

- I po co to wszystko? Mam się bawić w pomoc ubogim? - wzruszał ramionami nadal nie rozumiejąc.

- Szefie no! serio? Ty nie kumasz? Kto jak kto..

- Kurwa, do rzeczy!

- Chodzi o to, żeby nie była w stanie cię spłacić. Ta umowa będzie podpurką dla ciebie. A kiedy przestanie się wywiązywać zrobisz z nią co uznasz..

- Mam się mścić? - Uniósł w zdziwieniu brwi - Co ja dzieciak jakiś jestem? Nie chce mnie, a ja jej jeszcze będę chatę odstawiał?

- Szefie pomyśl. Co z tobą zrobiła? Kim się przez nią stałeś? Kim ona jest, żeby tak cie traktować? Zwykła wieśniara. Przez nią praktycznie stoimy w miejscu ze zleceniami. Nie działamy, kontakty się pourywały..

- Nie stoimy. Rozmawiałem dzisiaj z Romanem. Ma ugadać się z chłopakami, bo jest grubsza robota na weekend - Odparował Marcin.
Był poirytowany. Z jednej strony chciałby ją w sobie rozkochać i mieć tylko dla siebie, z drugiej coraz bardziej denerwowało go nastawienie kobiety. Brała, ale nie dawała. Pozwalała się całować, ale wychodziła z innym. Pogrywała z nim, kiedy to on miał rozdawać karty.

- Nic nie wiedziałem, sorry szefie - burknął Wito.

- Spoko, wchodzę w to. Rozprawię się z tą małą i wszystko wskoczy na dawne, właściwe tory.

- O to właśnie chodzi. Czyli jak? Z kasą się nie liczymy?- puścił oko i wyszczerzył w uśmiechu zęby.

- Dokładnie. Znajdź jakiegoś dekoratora wnętrz - Marcin pokiwał głową wydając dyspozycje.

Siedział teraz przeglądając przesłane przez architekta wstępne szkice i propozycje. Zastanawiał się jaki wyraz twarzy będzie miała Liliana kiedy zorientuje się w co się wpakowała. Koszt remontu z pewnością przewyższy jej oczekiwania..

***

- Lila, nie podziękowałem ci za to, że poszłaś ze mną na ten bankiet - powiedział Janek sympatycznie się przy tym uśmiechając.
Jak zwykle o tej porze siedzieli w jego samochodzie i jechali w stronę rodzinnej wsi.

- Nie ma za co - odparła dziewczyna z równie miłym uśmiechem. Prawda jednak była taka, że ostatniej soboty nie bawiła się zbyt dobrze. Nie chciała jednak sprawić przykrości koledze. Była mu to winna.

- Jest, jest. Wiesz, że Feliks Molski dowiedział się, że byłaś tam ze mną i pogratulował mi?

- No ale czego pogratulował? - zapytała przyglądając się jego profilowi.

- Tego, że zaprosiłem ciebie. I tego, że się zgodziłaś - nieporadnie wyszło z jego ust - No nie do końca tak, ale w tym sensie, że dokonałem dobrego wyboru i że jesteś świetną dziewczyną. Poza tym dużo dobrego o tobie mówił. Grzeczna, pracowita..

- Przestań proszę - zarumieniła się- ja też lubię szefa. Nie widuję go często, ale to dobry człowiek.

- No to mamy fajnego szefa - zakończył temat gasząc silnik. Liliana podziękowała za wszystko i wysiadła z samochodu. Przed domem zauważyła znajomego busa, który należał do firmy budowlanej. Ponadto zaparkowane stały jeszcze dwa inne auta. Zaintrygowana przyspieszyła kroku.
Będąc już przy schodach prowadzących na ganek usłyszała rozmowę.

- ' Czyli tak jak uzgodnione, proszę dogadać się z budowlancami żeby nie kolidować sobie nawzajem'

- ' Oczywiście, nie ma problemu. Będzie pan zadowolony'

Znała głos pierwszego z rozmówców. Jak mogłaby nie znać? Tego głosu nie zapomniałaby za nic. Niski, stanowczy i chrypowaty. Sprawiający przy okazji dziwne uczucie w żołądku, ale to już inna sprawa. Drzwi otworzyły się i wyszedł mężczyzna w szarym płaszczu z grubą czarną teczką. Tuż za nim z wnętrza wyłonił się nie kto inny jak sam Marcin. Nawet się nie uśmiechnął. Popatrzył na nią chłodno i zaczął rozmowę:

- Jesteś już. To dobrze, gdzie możemy porozmawiać?

- Coś się stało? Chodźmy do kuchni, tam już pomalowane.. - niedokończyła gdyż mężczyzna odwrócił się i nie czekając na nią poszedł w stronę wspomnianego pomieszczenia.
Sam usiadł na osłoniętym folią remontową krześle i położył na stole dokument w przezroczystej koszulce.

- Co to jest? - zapytała zdejmując szalik, a potem kurtkę.

- Nasza umowa. Chciałaś spisać, żeby móc spłacić mnie w ratach, prawda?

- Aha, zgadza się - odpowiedziała. Była lekko zaskoczona jego dziwnym zachowaniem. Nie podobał się Lilianie ton jego głosu. Pomyślała jednak, że tego człowieka nie zrozumie pewnie nigdy.
Usiadła po drugiej stronie stołu i wzięła do ręki kartkę. Przez chwilę czytała, w końcu podniosła głowę z nad dokumentu:

- Nie rozumiem. Dlaczego nie ma podsumowania? Skąd mam wiedzieć jaki jest całkowity koszt remontu?

- Dobra uwaga - zgodził się - Jednak narazie nie wiem, ile to ostatecznie wyniesie. Wpłaciłem zaliczkę na zakup materiału, oszacowaliśmy przybliżony kosztorys, a w między czasie wyszły jeszcze inne istotne naprawy..

- Jakie naprawy? - Liliana zmartwiła się.
Cóż chyba ten remont zdecydowanie przerośnie jej i tak skromne możliwości. Wiedziała, że koszt będzie wysoki. Jednak obserwowała postęp prac, ilość pracowników i użyte materiały z rosnącym bólem głowy. Ciężko będzie wyjść z tak dużego długu jaki zaciągnęła u Marcina.

- Okazało się, że ten eternit na dachu nie może pozostać. Jest rakotwórczy. Poza tym to jest już sito. No i podłogi. Koniecznie trzeba je zrobić - tłumaczył akcentując każdą potrzebę.

- Aż tyle? - jęknęła zrezygnowana..

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz