– Dziecko kochane, być może myślisz, że skoro jestem już stary i niedołężny, to nie widzę, co się dzieje dookoła – powiedział staruszek, kładąc rękę na ramieniu wnuczki.
Spojrzał na nią uważnie, zmuszając tym do zaprzestania pracy. Wyprostowała się i odłożyła rozgrzane żelazko pionowo na deskę. Wiedziała, iż od tej rozmowy wiele zależy. Musiała iść w zaparte i ciągnąć kłamstwo dalej. Gdyby wyjawiła prawdę, dziadek niewątpliwie ściągnąłby na nich kłopoty. Gdyby tylko powiadomił policję, ich gość nie zawahałby się wziąć kogoś z nich jako zakładnika lub od razu pozbawić ich życia.
Podjęła rozmowę:– O czym ty mówisz dziadziu?
– Liluś, czy ja od wczoraj cię, dziecko, znam? – wyjaśniał cierpliwie. – Zniknęłaś, chociaż nigdy nam tego nie robiłaś, wróciłaś ranna z obcym mężczyzną. Ten człowiek nie budzi mojego zaufania. Siedzi non stop w pokoju, a gdy już się pokaże, to jakby miał muchy w nosie. A ty na jego widok ciągle się denerwujesz. Chodzisz zamyślona, marszczysz czoło, jakby działo się coś złego... – wyliczał.
Och, dziadku! Gdybyś tylko wiedział, kochany, ile masz racji! Gdybym tylko mogła...
– Wydaje ci się, dziadku. Od tego wypadku mam straszne migreny. Ale to niedługo minie... – kłamała.
– Jak długo on u nas pozostanie?
– Nie wiem, kilka dni... dopóki jego znajomi nie wrócą z urlopu. Chciał im zrobić niespodziankę, ale się minęli. On nie mieszka w Polsce na co dzień.., – łganie szło jej z oporem.
Nie była tego nauczona. Policzki paliły ją żywcem.
Dziadek pokiwał w milczeniu głową, po czym wyszedł z pokoju. Zrobiło jej się niewymownie żal krewnego, którego tak kochała. Zaczęła się zastanawiać kolejny już raz, czy z całej tej sytuacji naprawdę nie ma jakiegoś wyjścia.***
– Szefie, co się dzieje, gdzie ty jesteś?
– Mów, jak sytuacja – zignorował pytanie, zaciągając się papierosem. Był lekko zdezorientowany, czego nie mógł dać po sobie poznać.
– Koks poszedł bez problemu. Wieczorem rozliczam chłopaków. Z merolami trochę gorzej...
– Ile poszło?
– Dwa z pięciu – odparł Wito.
– Tylko? Kurwa, co jest z tobą? Nie takie rzeczy ogarniałeś! – wkurzył się Marcin, zgiął w palcach papierosa i rzucił go pod nogi.
– Szefie, rynek się zmienia. Są lepsze towary na zlecenie... – dukał niepewnie tamten.
– Co ty pierdolisz!? Opchaj je w Rosji. Masz namiary na kilku takich, co lubią błyszczeć. I nie zawiedź mnie. Nie mam czasu na magazynowanie. – Rozłączył się i zaklął pod nosem.
Nie chodziło o to, że towar zalega na stanie ani też o pieniądze, chociaż tych nigdy dość. To, co go drażniło, to fakt, że zlecono mu coś, na co nie ma popytu. Kazano, a potem nie chciano odebrać towaru. Z nim się tak nie postępuje. Umowa to umowa. Domyślał się jednak, że ktoś chciał mu w ten sposób zagrać na nosie.– Niedoczekanie, psia mać – zaklął pod nosem. Zdecydował, iż musi wyjść z tej rudery. Odetchnąć prawdziwym, świeżym powietrzem, nie stęchlizną. Otworzył drzwi i wyszedł na schody.

CZYTASZ
Odcienie Szmaragdu
RomanceAutorstwa Magdaleny K.Kozłowskiej zakaz kopiowania i rozpowszechniania bez zgody autora. Wspaniała okładka autorstwa 'Pannaes' Korekta @czytelniczkataka *nominacja czytelników w konkursie Perły i Premiery ' #5 w romans 12.05.18 Książka bierze udz...