Od powrotu do Wrocławia z determinacją planował szczegóły ślubu. Wiedział już, że do ceremonii dojdzie za wszelką cenę. Wcale nie widział się w roli wzorowego męża, lecz kiedy coś postanowił działał twardo i bezwzględnie.
Także i tym razem jego zawzięta natura wzięła górę, więc nie przebierał w radykalnych środkach.
Już następnego dnia miał przed sobą teczkę ze wszystkimi niezbędnymi dokumentami, aby zawrzeć sakrament małżenski. Wito i Tamara, także uwijali się jak w ukropie żeby zdążyc załatwić na czas wszystkie niezbędne formalności i dodatki. Ślub miał być skromny.
Marcin postanowił, że na uroczystości będą tylko najbliżsi Liliany. Tamara i Wito wystąpią w roli świadków. Żadnego zbędnego blichtru nie zaplanowano.
Nie powiadomiono też samej zainteresowanej, czym martwili się współpracownicy Marcina.
Nie potrafili zrozumieć dlaczego szef działa, aż tak zapalczywie. Wito snuł nawet przypuszczenia, iż Marcin w rzeczywistosci boi się usłyszeć odmowę z ust dziewczyny. Dlatego też sam zaplanował całe wydarzenie, pewnie z nadzieją, iż nie weźmie ona tego za zemstę, a romantyczną niespodziankę.
Z niepokojem czekano na dalszy rozwój sytuacji..***
- Tym razem nie odpuszczę! - Janek oglądał w lustrze obolały bark. Skrzywił się widząc czerwono fioletowe plamy na ramieniu. Liliana właśnie delikatnie nakładała duże warstwy chłodnej maści. Nie protestował kiedy palcami ostrożnie masowała zranipne miejsca. Patrzył w lustro podziwiając jej sprawne, delikatne dłonie.
- Powinien to zobaczyć lekarz - dziewczyna skończyła zabieg i zakręciła tubkę. Odłożyła ją na toaletkę i zerknęła w stronę starszego mężczyzny siedzącego w fotelu. Wyglądał jakby intensywnie nad czymś myślał.
Liliana czuła się fatalnie wiedząc, że zawiodła ukochanego dziadka. Bała się, iż odtąd stracił do niej zupełnie szacunek i zaufanie.- Dziadku, może zaparzę ci ziółek? - zapytała z troską i poczuciem winy w głosie.
- Proszę się nie martwić, ten bandyta dostanie za swoje. Moja w tym głowa! - wtrącił się Janek zakładając koszulę.
Starszy mężczyzna wyrwany z zamyśleń spojrzał na stojącą parę. Pokiwał smutno głową i odparł:
- Żadne ziółka nie zwrócą mi mojej dawnej wnuczki.
- Dziadku nie mów tak! Proszę...- Liliana czuła, że pęka jej serce z żalu.
- Liluś dziecko coś ty zrobiła ze swoim życiem? Zawsze byłaś taka mądra, dobra, odpowiedzialna.. Coś ty dziecko zrobiła?
- Dziadku, przepraszam... Wstyd mi za to... - Liliana rozpłakała się i przysiadła w fotelu obok dziadka. Nie zwracała już nawet uwagi na obecność Janka.
- Ja rozumiem miłość.
Wiem, że z miłości robi się głupoty... Ale takie? Ciąża z jednym, ślub z drugim...? Tego nie jestem w stanie zrozumieć...- Naprawdę proszę się nie martwić! Ja zadbam i o Lilę i o dziecko. - kolejny raz wtrącił się blondyn ze swoją deklaracją.
Starszy mężczyzna podniósł wzrok na narzeczonego wnuczki. Chwilę spoglądał na jego sylwetkę, po czym odpowiedział:- To bardzo ładnie z twojej strony Janku. Powiedziałbym nawet szlachetnie. Ale ty nie zdajesz sobie sprawy na co się piszesz...
- Dziadek ma racje, to za duże poświęcenie - Dziewczyna ocierajac łzy poparła staruszka.
Starszy pan natomiast pokręcił głową i dokończył:
- Zdaje się, że oboje nie rozumiecie. Tutaj nie chodzi tylko o was i to dziecko. Są jeszcze twoi bracia Liluś. to jeszcze dzieci. Ja i babcia jesteśmy coraz słabsi. Miałem nadzieję, iż gdy nas braknie zaopiekujesz się nimi. Byłem przekonany, że ty sama zdajesz sobie sprawę z tego... To twoi bracia, zawsze walczyłaś o nich jak lwica. A teraz...
- Jezuśku... - jęknęła Lilka zdając sobie sprawę, iż faktycznie w jej wizjach dalszego życia nie było planów dotyczących młodszego rodzeństwa. Ogarnął ją wstyd i oblała się runieńcem. Natychmiast jednak postanowiła uspokoić dziadka:
- Pawełek i Jacuś zawsze będą dla mnie ważni! Nigdy nie zostawiłabym ich samym sobie. Będą ze mną. Nie martw się dziadku. Są dla mnie tak samo bliscy jak maleństwo, które urodzę!
- Ale jak dasz sobie radę? Przecież twój narzeczony nie ma obowiązku łożyć na was wszystkich...
Liliana nie miała odwagi spojrzeć na Janka. Faktycznie powinna była z nim porozmawiać i zobrazować sytuację dokładnie. Nie wiedziała co mogłaby teraz powiedzieć, ani jak wybrnąć z sytuacji. Wiedziała jednak, iż zrozumie jeśli Janek nie przyjmie na siebie takiego zobowiązania. Nikt o zdrowym rozumie nie zostanie, aż takim samarytaninem. Oświadczając się Lilianie pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego, iż prawdopodobnie przygarnia ją z trójką dzieci i schorowanymi dziadkami. Każdy trzeźwo myślący mężczyzna wiałby stamtąd szybciej, niż wskazuje dopuszczalna prędkość.
- Może teraz wszyscy odpoczniemy i wrócimy do rozmowy, gdy emocje opadną? - zaproponował Janek zakładając granatowy płaszcz i zabierając z toaletki kluczyki od samochodu.
- Tak będzie najlepiej - odparła Liliana doskonale zdając sobie sprawę co tak naprawdę chciał powiedzieć Janek. Nadal nie miała odwagi spojrzeć prosto w jego niebieskie oczy. Wiedziała jednak, iż teraz sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej.
***
- Wito co z tym urzędnikiem?- To ma być urzędnik czy ksiądz, bo już zgłupiałem?
- Jeden huj. Jest już załatwiony? - niecierpliwił się oglądając na wieszaku stylowy, elegancki garnitur. Skrojony byl idealnie na potrzeby Marcina i doskonale pasował do jego sylwetki. Szatyn lubił drogie, luksusowe garnitury. Jednak ostatnio coraz rzadziej zdarzało mu się je wkładać. Wcześniej był stałym bywalcem kasyn i bankietów, gdzie pozornie oddając się rozrywce, dopinał szczegóły transakcji i poznawał nowych nabywców na oferowane przez siebie złodziejskie usługi.
- Jest ksiądz. Tamara załatwiła ślub konkordatowy. Stawała na rzęsach, więc miło by było gdybyś pamiętał o tym przy następnej premii.
- Dobra, na jutro?
- Tak. Obrączki przyjadą na twój adres pod wieczór, bo nie zdążę ich sam odebrać.
- Ok. Coś jeszcze? - Marcim zupełnie nie znał się na organizacji tego typu imprez. W końcu ślub brał pierwszy raz w życiu i to pod wpływem impulsu.
- No taaaak..- usłyszał w słuchawce - wypadałoby poinformować pannę młodą..
- O to się nie martw. - rzucił Marcin sucho.
- Właśnie się martwię... To chyba pierwsza przyszła panna młoda, która nie wie, że nazajutrz ma brać ślub... - Wito śmiał się nerwowo w słuchawkę.
- Wie, że ma brać ślub. Nie wie tylko, że nie z tym palantem, a ze mną i nie kiedyś tam, a jutro - sprecyzował odpowiedz Marcin. Jego głos brzmiał bardzo pewnie, ale w głowie roiło się od znaków zapytania.
Wito znając dobrze przyjaciela zapytał jednak dla pewności:- A jeśli się nie zgodzi to co zrobisz? Zmusisz ją? Porwiesz? Myślałeś nad tym?
- Zgodzi się.
- A jeśli nie? Zastanów się, szefie...
- Zgodzi się - powtórzył Marcin jak mantrę - Zgodzi.
- Szefie, przygotuj się jednak też na odmowę... Tak na wszelki wypadek.. Z kobietami nigdy nie wiadomo... - głos w słuchawce nerwowo doradzał.
- Ona mnie kocha. Zgodzi się - Rzucił Marcin spokojnie i nacisnął przycisk kończący połączenie.
CZYTASZ
Odcienie Szmaragdu
RomanceAutorstwa Magdaleny K.Kozłowskiej zakaz kopiowania i rozpowszechniania bez zgody autora. Wspaniała okładka autorstwa 'Pannaes' Korekta @czytelniczkataka *nominacja czytelników w konkursie Perły i Premiery ' #5 w romans 12.05.18 Książka bierze udz...