XVII

2.3K 202 3
                                    

- Lilciu położyłaś już chłopców?

- Tak dziadku. Ty też się połóż. Ja podam leki babci i pomogę jej przy toalecie - odpowiedziała.

Staruszek pokiwał głową z aprobatą i chwilę nad czymś dumał.

- Liluś, a ten mężczyzna.. - zaczął patrząc na bladą twarz dziewczyny - już nas opuścił? Widziałem jak pakował swoje rzeczy do samochodu..

- Tak, kazał podziękować tobie i babci za gościnę - uśmiechnęła się mimo złego samopoczucia.

- uhm.

- idź spać dziadziu. Jak już mówiłam zajmę się babcią - podeszła i pocałowała mężczyznę w policzek - dobrej nocy!

Staruszek opierając się o laskę powoli opuścił werandę. Liliana została sama. Chociaż udawała przed bliskimi spokój i opanowanie, to w środku kipiała ze złości. Była tak bardzo zła na siebie, że nie potrafiła nawet znaleźć wytłumaczenia dla swojego nieodpowiedzialnego zachowania. W myślach nazwała siebie ladacznicą. Jak można oddać się mężczyźnie dla zabawy? W dodatku takiemu, który nią gardzi.
Wykorzystał ją. Wiedziała o tym doskonale. Mimo to nawet nie protestowała gdy robił z nią co chciał.
Wstrząsnął nią szloch. Płakała nad swoim postępowaniem. Czuła wstyd, odrazę i złość. Łykała słone łzy, które leciały nieprzerywanymi strumieniami.
Próbowała znaleźć dla siebie jakiekolwiek zrozumienie. Nie potrafiła. Czuła się najgorszą ze wszystkich żyjących istot. Człowiek, który nie miał dla niej szacunku, gardził nią i poniewierał zrobił z niej szmatę. Za jej zgodą. Nie wiedziała czy kiedykolwiek spojrzy ze wstydu w lustro. Czy ona była aż tak naiwna? Myślała, że po tym jak mu się oddała on zostanie z nią i zmieni się na lepsze? Baśnie. Takie rzeczy tylko w baśniach. Nie w prawdziwym życiu.
Z trudem postanowiła się pozbierać. Otarła łzy, chociaż od płaczu bolała ją głowa i żołądek. Stało się. Miała jednak nadzieję, iż nie zobaczy go nigdy więcej.

****

- Szefie odbierz - mruczał pod nosem. Pp chwili sygnał oczekiwania przerwano. Usłyszał:

- Co jest Wito?

- Odczytałeś wiadomość? - zapytał prawie szeptem.

- Tę z kartki? Nie. Prowadzę i nie mam jak- odparł w słuchawce Marcin.

- Masz tam pewien adres. Dobra meta. Jedź tam szefie i czekaj na mnie. Tylko na pewno!

- Co jest grane? - usłyszał zaniepokojony głos szefa.

- Nie mogę teraz powiedzieć, uwierz. Czy ja Cie kiedyś zawiodłem ?

- Mam nadzieje, że nie nawalisz i teraz - odparł - nie chcesz mnie wystawić czasem?

- Szefie, kurwa mać.. Zaufaj mi! - niemal błagalnym głosem prosił.

- Dobra.- Marcin rozłączył się.

Wito odpalił papierosa. Niestety ręce trzęsły mu się niesamowicie, więc połamał go szybko i odszedł w kierunku parkingu. Jego myśli krążyły wokół mężczyzn, którzy gotowi byli pozabijać się w imię nienawiści. Wiedział, że jeśli chce być lojalny wobec jednego z nich musi zabić przeciwnika. Tylko jeden może wyjść cało z sytuacji.
Wito miał nadzieje, że jego plan odniesie sukces. Mimo to zdenerwowanie sięgało zenitu.

Odcienie SzmaragduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz