Przez przeznaczenie pisani są jej obydwoje.Rozum podpowiada ,że może mieć tylko jednego.Niestety serce i los mówią co innego.
Życie Kalissy przewraca się do góry nogami gdy odkrywa prawdę.Ucieka od tego.
Klamka już zapadła.Od przezna...
Zaczęłam biegnąć.Skoczyłam i zmieniłam się w wilka.Uciekałam nawet nie wiem przed czym.
Przed nim?Przed tym co ma się stać?
Nagle straciłam grunt pod nogami.Leżałam na plecach, a nade mną Brant.
Zmieniłam się z powrotem.
-Po co to robisz?
-Nie rozumiem cię.Najpierw mnie ranisz, a potem chcesz wszystko naprawiać.Nie da się wszystkiego wymazać.
-Mówiłem ci, że cię nie skrzywdzę cię.
-Tak.
-Nie zrobię tego.
-Już zrobiłeś.-Odepchnęłam go.
-Nie.
-Nie pamiętasz?Na pamięć ci padło?
-Kalissa nic takiego nie mówiłem.
-Nie wymigasz się z tego.
-Z niczego się nie wymiguję.Mówię prawdę nic nie mówiłem takiego.Kalissa.
-Cześć.-Ruszyłam prosto do domu.Zamknęłam się w pokoju.
-Hej.-Milo siedziała na łóżku i czytała książkę.Matt rzucał się na poduszkę i wstawał.Za każdym razem gdy upadał śmiał się.
-Twój syn jest okropny.Cały czas znajduję sobie coś nowego do zabawy, ale ze mną nie chce.
-Potrafi się zadowolić swoją osobą.
-Ta...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
-Uwaga leci!-Matt biegł nago przez korytarz.Uciekł mi z wanny kiedy pieniłam
szampon.
-Matt!-Brant złapał go przy schodach i podniósł.
-A ty co rozrabiaku?Kąpać się nie chce.-Ucałował jego główkę.
-Mam go.-Podał mi syna.
Sytuacja między nami od tamtego momentu jest trochę ...napięta.Staram się trzymać z dystansem, ale im bardziej się oddalamy tym gorzej boli.Ale nie chce żeby znów mnie skrzywdził.
-Pomóc ci?
-Dam radę.-Udałam się do łazienki.
-Pomogę.-Włożyłam Matta do wanny.Zaczął się buntować.
-Matt potem pogramy.-Zapiszczał i zanurkował.
-Po kim on to ma?
-Na pewno nie po tobie.
-Dzięki.
Poczułam zapach pączków.
-Zgadnijcie co mam?-Milo otworzyła drzwi.
Zemdliło mnie i od razu pobiegłam do klozetu.Zwróciłam cały obiad.
-Wszystko dobrze?
-Nie.-Wstałam.
-Muszę coś załatwić.-Zbiegłam po schodach do gabinetu lekarza.
-Witaj Luno.
-Nie jestem Luną.Chciałam się przebadać.
-A o co chodzi konkretnie?
-Mam mdłości, nie dobrze mi od różnych zapachów.
-Dobrze.
Zaczął mnie badać, ale zaraz potem przestał.
-O co chodzi?
-Jesteś w ciąży.
Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.Przyłożyłam ręce do mojego brzucha.
-Dwunasty tydzień.
-Który?
-Nie zauważyłaś czegoś dziwnego?Rosnący brzuch
-Myślałam, że trochę przytyłam.Dobrze dziękuje.
-Proszę.-Wyszłam.Chciałam iść powiedzieć o tym Brantowi, ale usłyszałam dziwne szuranie obróciłam się.
-Witaj.-Warknęłam.
-Wynoś się stąd.
-Nie.-Szedł do mnie.Brant wyłonił się za zakrętu.Kiedy go zobaczył ruszył na niego, ale on złapał mnie przez co razem z nim sturlałam się ze schodów.
Poczułam jak ból rozchodzi się po moim ciele, a najbardziej na brzuchu.Teraz zaczęłam się bać o dziecko.Musiałam porządnie wylądować.
Przymknęłam oczy.Po chwili odleciałam
Pov's Brant
Zbiegłem ze schodów i ruszyłem do Kalissy.Moja Kalissa.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do lekarza.
-Co się stało?
-Spadła ze schodów.
-Co takiego?-Podszedł do niej.
-Mocno się poobijała.Alfo musisz wyjść.
-Nie.
-Musze sprawdzić czy nic dziecku się nie stało.
-Jakiemu dziecku?
-Nic nie wiesz?Luna była w ciąży.Dwunasty tydzień.-Złapałem się za głowę.
Nie.Nie może się mu nic stać.
-Alfo..-Wyszedłem z stamtąd.
Pov's Kalissa
Obudziły mnie zimne dłonie na brzuchu.
-Luno?
-Co się stało?
-Spadłaś z schodów.
-Co z dzieckiem?!
-Nie żyje.
-CO?!
-Poroniłaś.-Krzyknęłam.Moje maleństwo.Nie.
Brant objął mnie ramieniem.
-Kalissa wszystko będzie dobrze.
-Musi za to zapłacić.-Łkałam.
-Cśśś....spokojnie.
Pov's Brant
Zostałem z nią dopóki zmęczona ciągłym płaczem zasnęła.
Nie popuszczę Brunowi to co zrobił.Zapłaci i to surowo.