Cierpienia

356 25 0
                                    

Brant patrzył na mnie i nic nie mówił.

Potarłam ramię i ruszyłam przed siebie.

-Kalissa!-Krzyknął.

Zaczęłam biegnąć.Skoczyłam i zmieniłam się w wilka.Uciekałam nawet nie wiem przed czym.

Przed nim?Przed tym co ma się stać?

Nagle straciłam grunt pod nogami.Leżałam na plecach, a nade mną Brant.

Zmieniłam się z powrotem.

-Po co to robisz?

-Nie rozumiem cię.Najpierw mnie ranisz, a potem chcesz wszystko naprawiać.Nie da się wszystkiego wymazać.

-Mówiłem ci, że cię nie skrzywdzę cię.

-Tak.

-Nie zrobię tego.

-Już zrobiłeś.-Odepchnęłam go.

-Nie.

-Nie pamiętasz?Na pamięć ci padło?

-Kalissa nic takiego nie mówiłem.

-Nie wymigasz się z tego.

-Z niczego się nie wymiguję.Mówię prawdę nic nie mówiłem takiego.Kalissa.

-Cześć.-Ruszyłam prosto do domu.Zamknęłam się w pokoju.

-Hej.-Milo siedziała na łóżku i czytała książkę.Matt rzucał się na poduszkę i wstawał.Za każdym razem gdy upadał śmiał się.

-Twój syn jest okropny.Cały czas znajduję sobie coś nowego do zabawy, ale ze mną nie chce.

-Potrafi się zadowolić swoją osobą.

-Ta...

-Uwaga leci!-Matt biegł nago przez korytarz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Uwaga leci!-Matt biegł nago przez korytarz.Uciekł mi z wanny  kiedy pieniłam 

szampon.

-Matt!-Brant złapał go przy schodach i podniósł.

-A ty co rozrabiaku?Kąpać się nie chce.-Ucałował jego główkę.

-Mam go.-Podał mi syna.

Sytuacja między nami od tamtego momentu jest trochę ...napięta.Staram się trzymać z dystansem, ale im bardziej się oddalamy tym gorzej boli.Ale nie chce żeby znów mnie skrzywdził.

-Pomóc ci?

-Dam radę.-Udałam się do łazienki.

-Pomogę.-Włożyłam Matta do wanny.Zaczął się buntować.

-Matt potem pogramy.-Zapiszczał i zanurkował.

-Po kim on to ma?

-Na pewno nie po tobie.

-Dzięki.

Poczułam zapach pączków.

-Zgadnijcie co mam?-Milo otworzyła drzwi.

Zemdliło mnie i od razu pobiegłam do klozetu.Zwróciłam cały obiad.

-Wszystko dobrze?

-Nie.-Wstałam.

-Muszę coś załatwić.-Zbiegłam po schodach do gabinetu lekarza.

-Witaj Luno.

-Nie jestem Luną.Chciałam się przebadać.

-A o co chodzi konkretnie?

-Mam mdłości, nie dobrze mi od różnych zapachów.

-Dobrze.

Zaczął mnie badać, ale zaraz potem przestał.

-O co chodzi?

-Jesteś w ciąży.

Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.Przyłożyłam ręce do mojego brzucha.

-Dwunasty tydzień.

-Który?

-Nie zauważyłaś czegoś dziwnego?Rosnący brzuch

-Myślałam, że trochę przytyłam.Dobrze dziękuje.

-Proszę.-Wyszłam.Chciałam iść powiedzieć o tym Brantowi, ale usłyszałam dziwne szuranie obróciłam się.

-Witaj.-Warknęłam.

-Wynoś się stąd.

-Nie.-Szedł do mnie.Brant wyłonił się za zakrętu.Kiedy go zobaczył  ruszył na niego, ale on złapał mnie przez co razem z nim sturlałam się ze schodów.

Poczułam jak ból rozchodzi się po moim ciele, a najbardziej na brzuchu.Teraz zaczęłam się bać o dziecko.Musiałam porządnie wylądować.

Przymknęłam oczy.Po chwili odleciałam

Pov's Brant

Zbiegłem ze schodów i ruszyłem do Kalissy.Moja Kalissa.

Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do lekarza.

-Co się stało?

-Spadła ze schodów.

-Co takiego?-Podszedł do niej.

-Mocno się poobijała.Alfo musisz wyjść.

-Nie.

-Musze sprawdzić czy nic dziecku się nie stało.

-Jakiemu dziecku?

-Nic nie wiesz?Luna była w ciąży.Dwunasty tydzień.-Złapałem się za głowę.

Nie.Nie może się mu nic stać.

-Alfo..-Wyszedłem z stamtąd.

Pov's Kalissa

Obudziły mnie zimne dłonie na brzuchu.

-Luno?

-Co się stało?

-Spadłaś z schodów.

-Co z dzieckiem?!

-Nie żyje.

-CO?!

-Poroniłaś.-Krzyknęłam.Moje maleństwo.Nie.

Brant objął mnie ramieniem.

-Kalissa wszystko będzie dobrze.

-Musi za to zapłacić.-Łkałam.

-Cśśś....spokojnie.

Pov's Brant

Zostałem z nią dopóki zmęczona ciągłym płaczem zasnęła.

Nie popuszczę Brunowi to co zrobił.Zapłaci i to surowo.

Rodzinny   sekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz