Plany

532 39 0
                                    

  - Wstawaj śpiochu ! - potrząsnęłam chłopakiem za ramię - No wstaaawaaj !

-Daj mi spać.-Jęknął chłopak.

 - Dzisiaj mam badania! - zaczęłam go łaskotać, szczypać i całować po całym ciele, ale nic nie pomogło. Nagle wpadłam na świetny pomysł, rozmasowałam swoją dłoń i   swoją ciętą rękę wymierzyłam prosto w odkryty pośladek Branta .Nagle nie wiedzieć kiedy szatyn posadził mnie na sobie. Trzymał mnie za obydwa nadgarstki i patrzył prosto w moje oczy.

-Przeproś.

-Nie chcesz iść ze mną do lekarza.

-Kto tak powiedział.Idę chce zobaczyć jaki jest już duży nas bobas.-Ucałował mnie w brzuch i opadł na łóżko,  wtuliłam się w jego ciepły tors - Codziennie mi o tym gadasz, więc nie mogę zapomnieć.

-Która godzina?

-Ósma.-Przetarł ręką oczy.

-KTÓRA?!-Zeskoczyłam z niego i zaczęłam się ubierać.

-Brawo!Mi trujesz o tych badaniach, a sama nie pilnowałaś godziny.

-Wiesz co..-Zapięłam guziki koszuli.-Jak masz z tym problem nie jedź.

Po co?Będziesz mnie tylko wkurzał, a muszę być w dobrym nastoju.

-Kalissa..-Wstał i objął mnie ramieniem.

-Zdążymy.-Cmoknął mnie w czoło.

-Na którą masz?

-Dziesięć po.

-O..-Zmrużyłam oczy.-O zobacz co za ładna waza.

-Nieźle udało ci się.Ubieraj się jeżeli chcesz jechać.

Widzę cię na dole za trzy minuty.

-Ile?Przecież ja nawet spodni nie zdążę ubrać.

-Trudno.Pojedziesz bez.

Wyrobił się w cztery minuty.

-Spóźniony.

-O minute.

-Pociągnę ci to z wynagrodzenia.

-To ja jakieś mam?

-No tak.Chyba, że nie chcesz.-Przysunął się do mnie.

-Che.-Chciał mnie pocałować, ale wtedy zauważyłam godzinę.

-JEDZIEMY!

Wyrobiliśmy się w czas.Nie musieliśmy czekać w kolejce.Jenak Brant musiał iść do łazienki.

Weszłam sama.

-Dzień dobry.Jestem Luka Ivans.Będę dzisiaj panią zajmował.

~Próbuje być zabawy czy co?~

-Proszę się położyć.-Siadam.

-Dobrze..ile ma pani lat?

-20, ale po co to?

-Procedury.Ma pani książeczkę?

-Jaką?

-Gdzie pani chodziła przedtem?

-Nie chodziłam do lekarza.

-Pani nie zależy na dziecku?

Teraz to przegiął.

-Gdyby mi nie zależało to bym w ogóle tu nie przychodziła!-Wrzasnęłam

-Niech cię pani uspokoi.Dobrze.Więc uzupełnijmy wszystkie luki.

-Imię i nazwisko.

-Kalissa Wilson.-Zapisuje coś w jakiejś książeczce.

-Ojciec dziecka?

-Brant Heninng.

-Proszę się rozluźnić.-Zmarszczyłam brwi.

-Jak na razie tylko na badania.

Brant gdzie ty jesteś?

Podwinął mi koszulkę.

Nałożył mi żel na brzuch i rozsmarował.Wziął jakieś urządzenie.

-O jest.-Na monitorze pojawił się obraz mojego dziecka.

-Widzi je pani?

-Tak.

-Jest bardzo duży.

-To dobrze?

-Rozwija się prawidłowo.Nawet bardzo.Będzie silnym dzieckiem.

Wszedł do nas Brant.

-Kim pan jest?

-To jest Bran Heninng.-Wyjaśniałam.

-Proszę usiąść.-Przystawił krzesełko obok mnie.

-Co to było?-Szepnął.

-Nie masz pojęcia co on do mnie mówił.-Odszeptałam.

-Mam z nim pogadać?

-Nie.Nie przejmuje się tym co on do mnie mówi, a zresztą ty tu jesteś to się może trochę pochamuję.

-Na to liczę.

-Niech pan spojrzy.-Wskazał na monitor.

Szatyn uśmiechnął się.Widziałam jak w jego kącikach oczu połyskuje słona ciecz.

-Chce państwo dowiedzieć  się  jego płci?

-Tak.-Odpowiedziałam.

-Chłopiec.-Powiedzieli w tym samym czasie Brant i doktor.

Lekarz poprawił okulary.

-Pan..e..

-Miałem pewne przypuszczenie.

Wróciliśmy do domu.

-I jak?-Machałam mamę płytą i zdjęciem przed nosem.

-Kalissa.-Przyjechała do nas od razu jak się dowiedziała gdzie jedziemy.

Włączyła film.

-Ale jest już duży.Który to tydzień?

-24

-Wygląda na to, że to jednak 29 tydzień.Zobacz.Widać już rączki i nóżki.

Pomyliłaś się.-Wyjaśnia Jenna.

-Dobrze liczyłam.

-To więc..-Tata zaczął.-Jakie masz zamiary wobec mojej córki?

-Po narodzinach dziecka zamierzam  ułożyć sobie z nią życie.

Stworzyć rodzinę.-Upuściłam tackę z przekąskami.

Upadła na podłogę z głośnym brzękiem.


Rodzinny   sekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz