Epilog

629 44 3
                                        

- Gotowi?!Stałam przed wejściem prowadzącym do oranżerii. Byłam w stanie wyczuć rytm swojego serca, które czułam w gardle. - Kiedy zacznie grać muzyka, ruszysz razem z Valentinem - powiedziała mama Branta, poprawiając mi złoty kwiat we włosach - Gotowa?Kiwnęłam lekko głową , czując jak tracę oddech.- W porządku. Val, proszę, dopilnuj aby się nie przewróciła - jęknęła Milo, ciągnąc za łokieć panią Fero.Raz.Dwa.Trzy.Raz.Dwa.- Gotowa?- Tak - wyszeptałam, a do moich uszu dobiegła cicha muzyka fortepianu. Chwyciłam ramię ojca, zaciskając palce na materiale jego marynarki.- Jeśli zawiedziesz Milo...- Nigdy nie pozwolę ci upaść - obiecał, gładząc moje kostki - Przenigdy.Ponowny wdech. Wydech. Wdech. Wydech.- Okay. Ruszajmy.I ruszyliśmy. Równym krokiem. Prawa. Lewa. Prawa. Lewa.Raz.Dwa.Raz.Dwa.Wkroczyliśmy do oranżerii. Uderzyłam w cudowny zapach róż i porannej rosy. Czerwone kwiaty były obsypane złotym pyłem, który zdobił również wydeptaną dla mnie ścieżkę. Po obu stronach, ustawione były rzędy ławek. Po prawej siedzieli Milo, Brajan, który swoją drogą mają się ku sobie, Aria oraz moje rodzeństwo.Po lewej, rodzice Branta oraz dziatkowie.Zerknęłam na ojca, który uporczywie wpatrywał się w przestrzeń. Zacisnęłam mocniej palce, czując jak łapie mnie delikatny ból brzucha a serce wykonuje salto.I nagle wszystko wróciło do normy. Bo podnosząc wzrok, dostrzegłam mojego Misiaczka, który , czekał na  mnie.

Pov's Brant

Uśmiechnęła się lekko, a ja powstrzymywałem się, aby nie rzucić się w jej kierunku. Nie była taka jak wszystkie.Była inna. Dzielna. O walecznym sercu. Z pozoru można by wziąć ją za tak bardzo niewinną i bojaźliwą. Jednak kiedy coś tego wymagało, stawała się jeszcze odważniejsza niż ja. Delikatne dłonie artystki, stawały się dłońmi wojowniczki. Właśnie taka była. A ja jedyne co mogłem zrobić, to kochać ją i bronić, nawet jeśli wymagałoby to spalenia całego świata.

Ująłem jej ciepłe i lekko drżące palce, przyciągając do swojego boku. Ponownie się uśmiechnęła, przygryzając lekko wargę.Ze splecionymi palcami, stanęliśmy przodem do Hanna w momencie kiedy fortepian ucichł.

Pov's Kalissa

Trzymałam zawzięcie jego dłoń, kiedy uśmiechnął się lekko.-Stoją ją tu Brant Heninng i Kalissa Wilson.Kiwnęła głową na znak, abyśmy stanęli przodem do siebie. Spojrzałam w brązowe  oczy mojego ukochanego.- Powtarzajcie - uśmiechnęła się, obwiązując nasze splecione dłonie złotą szatą.- Ja, Brant Heninng.-  Ja, Brant Heninng.- Biorę ciebie, Kalisso Wilsom.- Biorę ciebie, Kalisso Wilson.- Za żonę i przyrzekam.Uśmiechnął się zadziornie, wprawiając moje serce w oszalały rytm.- Za żonę i przyrzekam. Chronić cię i wielbić. Kochać i szanować. Pozostać przy tobie w zdrowiu i chorobie. W euforii i żałobie. Pozostać przy tobie, tak długo, jak oboje będziemy żyć. Niech moje serce stanie się dla ciebie wieczną przystanią, a moje ramiona niech będą dla ciebie oparciem.Uśmiechnęłam się lekko, czując jak zaczynają piec mnie oczy.- Ja Kalissa Wilson , biorę ciebie Brancie Henningu  za męża i przyrzekam. Wierzyć w ciebie. Kochać i szanować. Wielbić i oddawać cześć. Stać u twego boku, ramię w ramię. W dostatku. W biedzie. W zdrowiu. I w chorobie. Tak długo, jak oboje będziemy żyć.-

Hope krzyknęła.Wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę.Spłoszony bobas obrócił głowę w bok.Matt przyniósł nam obrączki, ciągle poprawiał włosy.Włożyłam obrączkę na  palce mojego mate.A on mi.

-Już zawsze razem..

-Na zawsze.

Poczułam na policzkach gorące łzy. Spojrzałam na Branta  on po prostu się uśmiechał.

Nie mogąc już dłużej się powstrzymywać, stanęłam na palcach, obejmując dłonią jego szyję. On wyszedł mi na spotkanie, schylając się delikatnie, aby połączyć nasze usta. Euforia wypełniła moje serce a krew zadudniła w uszach, zagłuszając gwizdy, oklaski i krzyki wszystkich zebranych. Czułam jego gładki język na swoim, delikatny zapach róż, palący dotyk jego dłoni na swoim nadgarstku. Poczułam jak się uśmiecha, po czym oderwał się, abyśmy mogli złapać oddech.Oparłam swoje czoło o jego, przyciskając do niego resztę swojego ciała.- Kocham cię - wyszeptałam, kiedy oplótł mnie ramionami wokół talii i uniósł lekko do góry.- Ja panią także,pani Heninng.

*************************************************

Dziękuje za to, że byliście cały czas!Za każdy głos, komentarz.

Dziękuje, że byliście.

Rodzinny   sekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz