Do boju!

380 24 0
                                        

Rada zwołała naradę okazało się, że Bruno planuje nas zaatakować.Oczywiście jak przystało na jego ''honor'' wyzwał nas.

Podeszłam go odwróconego Branta pogrążony w swoich myślach nawet mnie nie zauważył.

Złączyłam nasze palce razem.Uśmiechnął się.

-Uważaj.-Przejechałam dłonią  po jego ręce.

-Będę.

-Kiedy to wszystko się skończy będziemy w końcu naprawdę szczęśliwi.

-Nie mażę o niczym innym.-Musnął moje usta.

-Chyba już czas.

-Milo będzie was pilnować.

-Ok.

Zniknął w tłumie męzczyzn.

Brunetka zabrała mnie do domu.

Kiedy dotarłam do pokoju wyjęłam z szafy czarny strój.Skoro jest ciemno.

Nie będę się tak rzucała w oczy.

-A ty co robisz?

-Mój facet idzie na wojnę.Cyba nie sądziłaś, że będę stała bezczynnie.

-A Matt.

-Pilnuj go.

Wybiegłam z budynku i ruszyłam w las.

Biegłam przed siebie.Wtem zaczęło się.

Potwory i wilkołaki rzuciły się na siebie.Nigdzie nie widziałam Branta.

Jednak wiem, że gdzieś tam jest.

   Minuty mijały i kolejne potwory padały martwe, aż w końcu  udało mi się zauważyć szatyna udało mu  się złapać Bruna. Zakręcił nim raz i rzucił., chcąc się go pozbyć, lecz postać zdołała się niezwykle szybko obrócić nogami w jej stronę i odbić od powierzchni zmieni, nie doznając żadnej krzywdy.Za plecami trzymał sztylet.Grał nieuczciwie.

Dłużej nie myśląc pobiegłam do nich.

-Kalissa..-Wyszeptał Brant.-Co ty tu robisz?Milo miała cię pilnować.

Wzruszyłam ramionami.Szatyn odepchnął mnie na bok.Wylądowałam na ziemi, ale po chwili czyjeś ramiona podniosły mnie.Po chwili zorientowałam się, że to jeden z nich.Próbowałam się wyrwać, ale trzymały mnie dwie pary rąk.

-A teraz patrz.

Bruno mówił coś brązowookiemu, a on patrzył na mnie.W jego ochach zauważyłam zawiedzenie, niedowierzanie i ból.Chciałam coś powiedzieć, ale zakryto mi usta.

Zaczęłam krzyczeć i rzucać się.Przestałam dopiero wtedy kiedy usłyszałam śmiech Bruna.

Moce serce stanęło kiedy przebił nożem szatyna.Przekręcił rękojeść i wyciągnął ją.

Mój kochany patrzył tylko na mnie i powili zaczął osuwać się na ziemię.

Uwolniłam się i przybiegłam do niego.Z jego koszulki zaczęła sączyć się krew.

-Nie.Nie.-Powtarzałam te słowa w kółko jak mantrę.

-Zostaw.-Odsunął moje dłonie od siebie.

-Odejdź.

-O czym ty mówisz?-Zerwałam kawałek swojej koszulki i zaczęła zawiązywać ranę.

-Zostaw to.

-Nie.-Popchał mnie do tyłu.

-Idź stąd.

~Co on wygaduje?~

-Teraz możesz sobie z nim być.

-Z kim?

-Z Brunem.Myślałaś, że się nie dowiem?

-Nigdy bym z nim nie była.Nie kocham go.Kocham ciebie.

-Nie kłam.

-Jak możesz tak mówić?

-Nie oszukasz mnie już.Wiem o tym waszym całym dokumencie.

-Wiem powinnam była od razu się wszystkiego domyślić, ale..

-O tym co chcecie potem osiągnąć.Chcesz władzy.

-Nie chodziło mi o nią.Nigdy.Bruno oszalał na jej punkcie.

-Jakoś mi się nie wydaje.Żałuję w ogóle , że cię poznałem.

Ból rozszedł się po moim sercu.

-Mówiłeś, że już mnie nie skrzywdzisz.-Jego oczy powoli zaczęły opadać.

-Powiedziałeś, że nigdzie się nie wybierasz.-Łzy kapały po moich policzkach.

-Jesteś kłamcą.-Opadały na ciało Branta.

-Nie będziemy już razem.-Światło rozbłysło na piersi szatyna.Otworzył oczy.

-Co się s...-Pochylił się do przodu.-Kalissa.-Ominęłam jego dłoń i wstałam.

Bruno i jego armia zniknęła.Na polanie leżały ciała nie tylko wrogów, ale i naszych.

Przegrał bitwę, ale nie wojnę.


Rodzinny   sekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz