Rada zwołała naradę okazało się, że Bruno planuje nas zaatakować.Oczywiście jak przystało na jego ''honor'' wyzwał nas.
Podeszłam go odwróconego Branta pogrążony w swoich myślach nawet mnie nie zauważył.
Złączyłam nasze palce razem.Uśmiechnął się.
-Uważaj.-Przejechałam dłonią po jego ręce.
-Będę.
-Kiedy to wszystko się skończy będziemy w końcu naprawdę szczęśliwi.
-Nie mażę o niczym innym.-Musnął moje usta.
-Chyba już czas.
-Milo będzie was pilnować.
-Ok.
Zniknął w tłumie męzczyzn.
Brunetka zabrała mnie do domu.
Kiedy dotarłam do pokoju wyjęłam z szafy czarny strój.Skoro jest ciemno.
Nie będę się tak rzucała w oczy.
-A ty co robisz?
-Mój facet idzie na wojnę.Cyba nie sądziłaś, że będę stała bezczynnie.
-A Matt.
-Pilnuj go.
Wybiegłam z budynku i ruszyłam w las.
Biegłam przed siebie.Wtem zaczęło się.
Potwory i wilkołaki rzuciły się na siebie.Nigdzie nie widziałam Branta.
Jednak wiem, że gdzieś tam jest.
Minuty mijały i kolejne potwory padały martwe, aż w końcu udało mi się zauważyć szatyna udało mu się złapać Bruna. Zakręcił nim raz i rzucił., chcąc się go pozbyć, lecz postać zdołała się niezwykle szybko obrócić nogami w jej stronę i odbić od powierzchni zmieni, nie doznając żadnej krzywdy.Za plecami trzymał sztylet.Grał nieuczciwie.
Dłużej nie myśląc pobiegłam do nich.
-Kalissa..-Wyszeptał Brant.-Co ty tu robisz?Milo miała cię pilnować.
Wzruszyłam ramionami.Szatyn odepchnął mnie na bok.Wylądowałam na ziemi, ale po chwili czyjeś ramiona podniosły mnie.Po chwili zorientowałam się, że to jeden z nich.Próbowałam się wyrwać, ale trzymały mnie dwie pary rąk.
-A teraz patrz.
Bruno mówił coś brązowookiemu, a on patrzył na mnie.W jego ochach zauważyłam zawiedzenie, niedowierzanie i ból.Chciałam coś powiedzieć, ale zakryto mi usta.
Zaczęłam krzyczeć i rzucać się.Przestałam dopiero wtedy kiedy usłyszałam śmiech Bruna.
Moce serce stanęło kiedy przebił nożem szatyna.Przekręcił rękojeść i wyciągnął ją.
Mój kochany patrzył tylko na mnie i powili zaczął osuwać się na ziemię.
Uwolniłam się i przybiegłam do niego.Z jego koszulki zaczęła sączyć się krew.
-Nie.Nie.-Powtarzałam te słowa w kółko jak mantrę.
-Zostaw.-Odsunął moje dłonie od siebie.
-Odejdź.
-O czym ty mówisz?-Zerwałam kawałek swojej koszulki i zaczęła zawiązywać ranę.
-Zostaw to.
-Nie.-Popchał mnie do tyłu.
-Idź stąd.
~Co on wygaduje?~
-Teraz możesz sobie z nim być.
-Z kim?
-Z Brunem.Myślałaś, że się nie dowiem?
-Nigdy bym z nim nie była.Nie kocham go.Kocham ciebie.
-Nie kłam.
-Jak możesz tak mówić?
-Nie oszukasz mnie już.Wiem o tym waszym całym dokumencie.
-Wiem powinnam była od razu się wszystkiego domyślić, ale..
-O tym co chcecie potem osiągnąć.Chcesz władzy.
-Nie chodziło mi o nią.Nigdy.Bruno oszalał na jej punkcie.
-Jakoś mi się nie wydaje.Żałuję w ogóle , że cię poznałem.
Ból rozszedł się po moim sercu.
-Mówiłeś, że już mnie nie skrzywdzisz.-Jego oczy powoli zaczęły opadać.
-Powiedziałeś, że nigdzie się nie wybierasz.-Łzy kapały po moich policzkach.
-Jesteś kłamcą.-Opadały na ciało Branta.
-Nie będziemy już razem.-Światło rozbłysło na piersi szatyna.Otworzył oczy.
-Co się s...-Pochylił się do przodu.-Kalissa.-Ominęłam jego dłoń i wstałam.
Bruno i jego armia zniknęła.Na polanie leżały ciała nie tylko wrogów, ale i naszych.
Przegrał bitwę, ale nie wojnę.

CZYTASZ
Rodzinny sekret
Manusia SerigalaPrzez przeznaczenie pisani są jej obydwoje.Rozum podpowiada ,że może mieć tylko jednego.Niestety serce i los mówią co innego. Życie Kalissy przewraca się do góry nogami gdy odkrywa prawdę.Ucieka od tego. Klamka już zapadła.Od przezna...