Chapter twenty four

1K 59 17
                                    

Otwierać? 

Nie otwierać? 

Otwierać? 

Cholera jasna. 

Ześlizgnęłam się z łóżka, najciszej jak mogłam, bo jednak Kerel nadal tu spał i chwyciłam w jedną rękę mój telefon, włączając od razu latarkę. Przez chwilę przyglądałam się małej paczce, bojąc się dotknąć ją choćby palcem. I siedziałam tak przez dłuższy czas. 

Nie. Nie mogę tego otworzyć. 

..Ale nie mogę tego też tak zostawić.

Oparłam telefon o ścianę obok, tak, żeby światło z latarki padało na paczkę i wzięłam kilka głębszych wdechów. 

Chwyciłam za jedną końcówkę wstążki i niepewnie za nią pociągnęłam, tym samym rozwijając staranną kokardkę. Trochę dłużej zajęło mi zrywanie z pudełka papieru do pakowania prezentów, tak, żeby przypadkiem nie obudzić Karola i.. zostało tylko podnieść wieko pudełka. Jednak za nic nie mogłam się do tego przekonać. 

I znów. Siedziałam przez dłuższy czas, w tej samej pozycji, wpatrując się w te głupie pudełko i bojąc się go dotknąć. Nerwowo rozejrzałam się po pomieszczeniu, mając nadzieję, że może Remek zaraz tu wparuje, albo Kerel się obudzi i jeden z nich po prostu zrobi to za mnie. Ale tak się nie stało. 

Zirytowana uderzyłam w nie ręką, tak, że się przewróciło. Spadło z niego wieko, a ze środka wyleciał mały, pluszowy króliczek, na którego widok zamarłam. Delikatnie wzięłam go do ręki, czując jak do oczu napływają mi łzy. 

~~Throwback~~

- Wszystkiego najlepszego, córciu! -  zawołał mój tata, gdy tylko pojawiłam się w kuchni. Szeroko się uśmiechnęłam, podbiegając do niego i rzucając się w jego ramiona. 

- Idź odpakuj swój prezent urodzinowy! - pogoniła mnie mama, wskazując palcem na małych rozmiarów kartonowe pudełko, stojące na stole. Podeszłam w tamtą stronę, z uśmiechem, który nie schodził mi z twarzy i zaczęłam męczyć się z papierem, którym pudełko było opakowane. 

Pisnęłam z radości, na widok małego, pluszowego króliczka i od razu go do siebie przytuliłam. 

- Jak go nazwiesz? - zagadnął tata, patrząc na mnie z zaciekawieniem, a ja rozejrzałam się po pokoju, zastanawiając się nad imieniem, dla niego. 

- Jest taki milusi.. Więc nazwę go Miluś! - zawołałam podekscytowana, patrząc to na mamę, to na tatę, którzy tylko parsknęli śmiechem. 

~~

Przytuliłam go od razu do siebie, a po chwili w pudełku znalazłam jeszcze jakąś małą karteczkę. 

"Zostawiłaś go kiedyś u mnie, a nie chciałem, żeby ktoś kiedyś go przypadkiem wyrzucił do śmieci, więc.. znów jest cały twój." 

I to tyle? Czyli, że to normalny prezent urodzinowy? 

Nie planował tego? 

Przeszukałam jeszcze całe pudełko, ale nie znalazłam nic, co mogłoby wskazywać na to, że to nie był żaden wypadek, a samobójstwo. Jednak na odwrocie kartki było napisane coś jeszcze.

"Nie obwiniaj się o to, to nie jest niczyja wina." 

Czyli jednak.. 

[...]

Tak, jak byłam młodsza, to dostałam takiego pluszowego króliczka. 

Tak, nazywa się Miluś. 

I tak, nie mogłam się powstrzymać, żeby tu tego nie napisać. 

toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz