Chapter thirty three

943 57 8
                                    

Przez kilka dni rzeczywiście leżałem w łóżku tak, jak zarządziła Wiki, jednak przestaje już powoli wytrzymywać. Ciągłe leżenie w jednej pozycji i nie robienie totalnie nic, jest jeszcze bardziej wyczerpujące, niż chodzenie w tym stanie do szkoły.

Dziś jednak postanowiłem w końcu się ruszyć. Kiedy wszyscy domownicy opuścili dom, a ja zostałem w nim jedynie z psami, podniosłem się powoli z łóżka, czując jak przechodzi mnie fala bólu. 

Nie był on jednak aż tak okropny. Dało się go wytrzymać. 

- Moja ręka.. - jęknąłem do siebie, gwałtownie łapiąc się za obolałą część ciała, przez co przeszył mnie jeszcze większy ból i zdałem sobie sprawę z tego, że jestem w naprawdę fatalnym stanie. 

Miałem nadzieję, że nie będzie aż tak źle.. 

Cholera.

Powoli zszedłem na dół i od razu zacząłem rozglądać się za kluczykami do swojego auta, ponieważ Wiki gdzieś je przede mną schowała. Pewnie miała nadzieję, że komoda przy przed pokoju nie będzie dla mnie żadnym oczywistym miejscem, w którym mogłaby schować te kluczyki. No niestety się przeliczyła. 

Wziąłem je od razu do ręki i ruszyłem w stronę swojego auta, a po chwili byłem już w drodze do szpitala. 

***

Na sali jak zwykle byłem sam, wpatrując się w nią. Nic się nie zmieniło, nadal spała, nadal wyglądała tak niewinnie, a ja nadal chciałem mieć ją dla siebie. 

Tylko dla siebie. 

Wcześniej nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo byłem zazdrosny o Dezego. A gdybym teraz miał patrzeć, jak ktoś inny ją przytula, całuje.. nie potrafiłbym tego znieść. 

Chciałbym to wszystko naprawić. Chociaż wiem, że to nie będzie takie proste. 

A nawet jeśli się to nie uda, to zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby był szczęśliwa. 

Nawet, jeśli miałaby być szczęśliwa z kimś innym. 

[...] 

Dziś dodam jeszcze jeden rozdział, ale jak na razie, to idę na randkę z biologią :')

toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz