Chapter fifty five

283 14 4
                                    

Kilka ostatnich dni spędziłam na siedzeniu w pokoju i zajmowaniem się mało ważnymi rzeczami. Wiadomo, seriale, książki, rozmowa tylko i wyłącznie z Karolem, bo z Remkiem i z Przemkiem się bałam.. Postanowiłam się od nich odciąć na jakiś czas, żeby rzeczywiście przemyśleć całą tą sytuację. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że jestem głupia, a oni jeszcze bardziej, starając się o moją uwagę i adorując mnie w każdy możliwy sposób. 

Zaczyna mi to już działać na nerwy.

- Daje dychę na Remka - do mojego pokoju wparował Karol, razem z bukietem róż w ręku. Już dziesiątym z kolei. Zaczynają mi się kończyć wazony, chyba muszę zacząć wkopywać je do ogródka.. Wymieniłam z nim porozumiewawcze spojrzenia i Karol zerknął na karteczkę, która została przywiązana ładną kokardką.

"Mam nadzieję, że ci się podobają. Przemek."

Parsknęłam śmiechem, po przeczytaniu krótkiego liściku i wyciągnęłam dłoń w stronę chłopaka, czekając na moje zasłużone dziesięć złotych.

- Spadaj, tylko byś mnie wykorzystywała do zarabiania na mnie pieniędzy - prychnął żartobliwym tonem. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego głupio, po czym rzuciłam się na łóżko, głośno wzdychając. - Jak się czujesz? - zagadał, odkładając bukiet kwiatów na moje biurko, które było już nimi zawalone.

- Dziwnie - odparłam, marszcząc przy tym brwi. - Nie potrafię zebrać myśli, a moje wspomnienia, których nie mam jeszcze bardziej to utrudniają - mówiłam, zerkając na niego zmęczonym wzrokiem. Karol nic nie odpowiadał, przez co znowu zatopiłam się w swoich przemyśleniach. - Dlaczego mam wrażenie, że coś przede mną ukrywacie? - po dłuższej ciszy w końcu odważyłam się zadać to pytanie. Męczyło mnie to od jakiegoś czasu, ale nie potrafiłam się zebrać w sobie, aby o to zapytać. - Jest coś, o czym nie chcecie mi powiedzieć, w związku z tym wypadkiem - mówiłam o swoich spostrzeżeniach, krzyżując ręce na klatce piersiowej i wpatrując się w brata, jednak ten nie odezwał się słowem.

I po co ja się w ogóle fatyguję..

- To nie jest temat na teraz - pokręcił głową przecząco, siadając obok mnie na łóżku. Jego smutny wyraz twarzy mnie dobijał.

Denerwuje mnie fakt, że ciągle czegoś nie wiem.

- Dobra, nie ważne - odpuściłam, bo już nie miałam ochoty się kłócić.

- Mam fajny pomysł - Karol od razu zmienił temat, żebym go dalej nie męczyła. - Co powiesz na odwiedzenie naszego rodzinnego miasta? - jego słowa zabrzmiały w mojej głowie jak echo.

Rodzinne miasto.

Nie kojarzy mi się to zbyt dobrze, ale w zasadzie to dawno mnie tam nie było..

- Czemu mielibyśmy tam jechać? - skrzywiłam się na myśl o odwiedzeniu mojego domu.

- Żebyś odpoczeła od tego, co tu się dzieję. Uwierz mi, dobrze ci to zrobi - uśmiechnął się przekonująco, ale nie byłam pewna czy to do końca dobra pomysł.

- J-ja nie..

- Oj, już przestań, będzie dobrze - Karol poczochrał mnie po głowie, zaraz potem wyciągając z szafy moją walizke i hurtem wrzucił do niej jakieś przypadkowe ubrania. - Widzisz? Już jesteś spakowana, chodźmy! - zawołał radośnie, a zaraz potem skocznym krokiem opuścił mój pokój z zamiarem ogarnięcia się do wyjazdu.

Nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek tam wrócę.

A jednak.

toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz