Obudziłam się ze strasznym bólem w głowie. Nie wiedziałam, gdzie jestem, co się stało i kto się do mnie przytula. Znajdowałam się w jakiejś sypialni, której wystrój w ogóle nie przypominał mojego pokoju.
Gdzie.
Ja.
Jestem.
Szybko wstałam z łóżka lecz to był błąd, bo od razu poczułam silniejszy ból w głowie, a także w innych partiach ciała.
Co się, kurwa, wczoraj stało?
Mój wzrok po chwili rozglądania się przykuła butelka wody i tabletki, leżące na stoliku, zaraz obok mnie. Patrząc na to jak się aktualnie czuję, wzięłam je bez jakiegokolwiek namysłu.
Spojrzawszy w lustro, dostrzegłam rozczochrane do granic możliwości włosy, a ubrania z wczoraj, w których spałam, są porwane w niektórych miejscach. Powoli zaczynało do mnie docierać, że poprzedniego dnia dość sporo wypiłam, bo nic nie pamiętam.
Tego jak znalazłam się z Przemkiem w łóżku również nie pamiętam.
Przeraża mnie ten fakt.
Zaczęłam go delikatnie głaskać po głowie, z nadzieją, że się obudzi i wypuści ze swoich objęć, ale ten nie reagował. Zdecydowałam się po prostu wstać i poszukać swojego telefonu, żeby dowiedzieć się czegokolwiek, o wczorajszym dniu. Nigdzie go jednak nie mogłam znaleźć i zaczynałam już trochę panikować, że zgubiłam go nie wiadomo gdzie i nie pamiętam co wczoraj robiłam.
- Co się wczoraj działo? - usłyszałam po chwili zachrypnięty głos Przemka, który najwidoczniej przyglądał mi się od dłuższego czasu, ale dopiero teraz się do mnie odezwał. - Nic nie pamiętam - jęknął, przecierając twarz dłońmi.
- Właśnie chciałam to jakoś ustalić - mruknęłam, ciężko wzdychając. - Nie wiem gdzie jest mój telefon, chyba go gdzieś zgubiłam - jęknęłam, dalej rozglądając się po pokoju i szukając go we wszystkich możliwych miejscach.
- A sprawdzałaś gdzieś indziej w domu? Może jest w kuchni, albo w łazience - zaproponował, wstając powolnym ruchem z łóżka i od razu biorąc do ręki tabletki.
Bez zastanowienia ruszyłam przejrzeć resztę pomieszczeń, jednak po telefonie nie było ani śladu.
Mam dziwne przeczucie, że już go nie odzyskam.
- Możemy się przejść do klubu, w którym wczoraj byliśmy, może tam go zgubiłaś -mruknął, zastanawiając się , gdzie jeszcze mogłam go zostawić, ale moim zdaniem odnalezienie go będzie graniczyło z cudem. Przecież mogłabym zostawić go wszędzie! Na środku ulicy albo w śmietniku.
W s z ę d z i e.
Czułam się tak źle, że wolałabym w tym stanie nie wychodzić z domu, ale miałam cichą nadzieję, że tam znajdę mój telefon, dlatego po około trzydziestu minutach ogarniania się, postanowiliśmy przejść się na piechotę do lokalu, aby po drodze zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Ładna dziś była pogoda, więc dlaczego by nie skorzystać?
Na miejscu znaleźliśmy się zaledwie dwadzieścia minut później. Na szczęście wstaliśmy dość późno, dlatego nie było problemu z wejściem do środka. Od razu uderzył we mnie zapach alkoholu, który niósł się po całym klubie. Był tak silny, że w głowie zaczęły pojawiać mi się przebłyski wspomnień, z wczorajszej nocy. Dużo przytulania, picia i płaczu. Tyle pamiętam.
Zapowiada się ciekawie.
Gdy podeszłam do baru, mężczyzna pracujący za nim, obdarzył mnie rozbawioną miną i ciepłym uśmiechem. W odpowiedzi zmarszczyłam tylko brwi, mając nadzieję, że wyjaśni mi, skąd ta reakcja, ale ten tylko zaczął się śmiać.
CZYTASZ
toxic //reZigiusz
FanfictionToksyczna przyjaźń. Toksyczna miłość. Toksyczne życie. (Wszelkie podobieństwa do innych książek są przypadkowe. Mogą występować wulgaryzmy.)