Chapter fifty four

269 17 13
                                    

Z prędkością światła oderwałam się od Przemka, gdy tylko zorientowałam się, że w progu drzwi stoi Remek. Patrzał na mnie z takim bólem w oczach, to było nie do zniesienia. 

- C-co ty tu robisz? - zająknęłam się, wstając z łóżka i podchodząc bliżej niego, jednak ten z każdym moim krokiem się ode mnie odsuwał, kręcąc jedynie głową i nie potrafiąc nic z siebie wydusić. 

Przemek, który był równie zdezorientowany co ja, wstał z łóżka, podchodząc nieco bliżej i patrząc na Remka ze zmarszczonymi brwiami. Ten się jednak nie odzywał, nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczył. 

Czuję się teraz strasznie źle. Jakbym go perfidnie oszukała, a.. wcale nie chciałam tego zrobić. Nie chciałam go ranić, nie chciałam się zachowywać jak ostatnia szmata, w stosunku do niego. 

A jednak to zrobiłam. 

- Każdego dnia twojej śpiączki, myślałem o tobie - zaczął zachrypniętym głosem, patrząc mi w oczy. - Nie potrafiłem wybić sobie z głowy myśli, że to przeze mnie doszło do tego wypadku.

- O czym ty mówisz? - spytałam, nic już nie rozumiejąc.

Niby w jaki sposób miałby do tego doprowadzić? Sam popchnął mnie na pędzące auto? Nie chce mi się w to wierzyć.

Nastąpiła dłuższa chwila, w której Remek tylko milczał, a ja zaczynałam się niecierpliwić.

- Kocham cię - wydusił z siebie, jednak jego twarz nie wyrażała w tamtym momencie żadnych emocji. Jego głos był tak obojętny, że aż mnie to zabolało. - Tak strasznie mocno cię kocham, a wcześniej byłaś ze mną taka szczęśliwa, dlaczego teraz zachowujesz się jak szmata? - spytał, przybierając zdenerowany ton głosu, a ja poczułam jeszcze większy ból.

- Co ty powiedziałeś? - Przemek przysłuchujący się naszej rozmowie wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć ze złości, która nagle się w nim zebrała. Jego dłonie zacisnęły się w pięści i niespokojnym krokiem ruszył w stronę Remka.

On ma rację.

- Nie, zaczekaj! - zmartwiona, że zaraz coś się komuś stanie podeszłam szybkim krokiem w ich kierunku. - On ma rację - mówiąc to, pchnęłam Przemka delikatnie do tyłu, aby był możliwie jak najdalej od Remka. Nie chcę ryzykować jakimś pobiciem, jednak to mało dało. I tak rzucali sobie wrogie spojrzenia, a ja nie wiedziałam, jak mam ich uspokoić.

- Czemu niby ma rację? To zwykły skurwysyn - parsknął Przemek ze złośliwym uśmieszkiem.

- Uważaj na słowa, chłopczyku - warknął Remek, a z każdym słowem rosła w nim irytacja i wściekłość. - Jak mogłaś mi to zrobić? - tym razem zwrócił się do mnie. Dostrzegłam w jego oczach kolejne emocje, które rozpychały go od środka. Był zrozpaczony i nie dało się tego ukryć.

- J-ja.. ja nie chciałam, żeby to tak wyszło - zająknęłam się, przez momentalnie rosnący we mnie stres oraz poczucie winy. 

- Wiesz dobrze, że chcę dla ciebie jak najlepiej i przykro mi, że to mówię, ale wychodzi na to, że musisz wybierać - zaczął Remek po dłuższej chwili ciszy, krzyżując ręce na klatce piersiowej i mierząc mnie totalnie poważnym wzrokiem. Moje ręce automatycznie zaczęły się trząść i poczułam się, jak w jakimś horrorze. 

Jak wybiorę Remka, to stracę Przemka. 

Jak wybiorę Przemka, to stracę Remka.  

Mam przejebane. 

[...]

wow, pomyślałam, że odświeżę trochę wszystko, stąd nowa miniaturka, a nawet tytuł :0

martwię się, że może to być teraz trochę mylące, ale już od dawna chciałam to zmienić, bo nie byłam zadowolona z tego, jak to się wcześniej prezentowało, możecie dać znać co o tym myślicie

nie wiem, w każdym razie nie czuje wakacji kompletnie i trochę mnie to dołuje, ale już dobra,  jebać, mam nadzieję, że u osób, które tu jeszcze żyją, jest spoko XD

toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz