Chapter sixty eight

195 3 1
                                    

- s i e d e m  d n i - 

- Porwę ją na dzisiejszy wieczór, okej? - spytał Remek, podczas rozmowy z Karolem. Przesłał mi słodki uśmiech, gdy ten w odpowiedzi kiwnął twierdząco głową i łapiąc mnie za rękę, pociągnął w stronę drzwi wyjściowych, z mojego domu. - Obiecuję, że będzie cudownie, okej? - mówiąc to, zabłyszczały mu się oczy, a mi nie pozostawało nic innego, jak uśmiechnąć się do niego i powędrować z nim do jego auta. 

Droga nie była zbyt długa, a gdy trafiliśmy na miejsce, to akurat zbliżał się zachód słońca. Na niebie pojawiły się odcienie fioletu, różu i kilku innych kolorów, co niesamowicie komponowało się w połączeniu z krajobrazem, jaki ujrzałam, jak tylko wyszłam z pojazdu. Średnich rozmiarów jeziorko, a dookoła las i mnóstwo pięknych kwiatów. Byłam zachwycona tym widokiem i czułam, że.. skądś go kojarzę. 

- Byliśmy tu już kiedyś? - spytałam niepewnie, ponieważ nie spodziewałam się żadnej szczerej odpowiedzi na ten temat, jednakże.. myliłam się. 

- Tak, ja.. zabrałem cię tu kiedyś. Podobałaś mi się już wtedy bardzo, mimo że byliśmy tylko przyjaciółmi i nie mogłem sobie odpuścić, żeby nie pokazać ci tego miejsca - wyznał, stojąc naprzeciw mnie i patrząc głęboko w moje oczy, przez co poczułam dziwnie znajome uczucie w brzuchu, jakby motylki. 

Czułam się strasznie dziwnie. Tyle pozytywnych emocji w jednym momencie sprawiło, że nie mogłam przestać się uśmiechać. 

Remek zaprowadził mnie bliżej jeziora, gdzie była ławka, na której sobie usiedliśmy. Przez cały ten czas nasze palce były splecione razem, a Remek co kilka chwil umacniał uścisk, zerkając na mnie dyskretnie. W końcu, gdy już siedzieliśmy wtuleni w siebie, zaczęliśmy rozmawiać o jakichś pierdołach, ciągle się śmiejąc.

- Nawet nie wiesz jak długo marzyłem o takiej chwili - szepnął cicho, skupiając wzrok tylko na mnie, a po chwili poczułam jego usta na swoich i wtedy już nic się nie liczyło. Byłam tylko ja i on. Nikt więcej.

Zatracona w pocałunku chciałam dać upust swoim emocjom i przejęłam nad nim kontrolę, siadając okrakiem na nogach Remka, czego on chyba niezbyt się spodziewał, bo oderwał się ode mnie jak oparzony, spoglądając na mnie mocno zdziwionym wzrokiem. W odpowiedzi jedynie słodko się do niego uśmiechnęłam i skupiłam tylko na nim. 

W końcu to ostatni tydzień wakacji. 

Jak szaleć, to szaleć. 

toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz