- Musisz się trochę rozerwać, za dużo siedzisz w domu - mówił Michał, gdy ja obracałem się na swoim krześle dookoła. Dawno z nim nie rozmawiałem, fajnie było znów usłyszeć jego głos. - Zobaczysz, że wszystko się ułoży, a teraz powinieneś wrzucić na luz - dodał, krzyżując ręce na klatce piersiowej i opierając się o framugę drzwi do mojego pokoju.
- Wrzucić na luz? Kto tak jeszcze mówi? - spytałem, marszcząc brwi i patrząc na niego, jak na idiotę, a ten się tylko roześmiał. Potem przeniosłem wzrok w kierunku okna, za którym było już ciemno i tylko lampy rozjaśniały nieco ulicę, po której przejeżdżały co jakiś czas jakieś auta.
- Nie ważne, wiesz o co mi chodzi - machnął ręką, po chwili podchodząc do mnie i zrzucając mnie z krzesła. - Teraz ja sobie pójdę do domu, a ty pójdziesz do jakiegoś klubu i spędzisz super wieczór - mówił podekscytowany, ale ja nie byłem zbyt przekonany, co do tego pomysłu.
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł - mruknąłem niepewnie, wstając z krzesła i drapiąc się po karku. Michał nic nie odpowiedział, tylko poklepał mnie ręką po ramieniu, kiwając twierdząco głową, na co tylko westchnąłem
***
Wszedłem do jakiegoś klubu i od razu doszedł do mnie zapach alkoholu oraz spoconych ciał. Pokierowałem się w stronę baru i zamówiłem dla siebie jakiegoś drinka. Podała mi go kobieta ubrana w kusą spódniczkę i koszulkę z dużym dekoltem, starając się zwrócić przy okazji moją uwagę na nią, ale ja przyszedłem się tu tylko napić.
Nic innego mnie nie obchodziło.
Piłem drinka za drinkiem, czując jak procenty wypełniają cały mój organizm. Śmiałem się ze wszystkiego, przez chwilę nawet mi się wydawało, że widziałem ją. W pewnym momencie poczułem, jak ktoś ciągnie mnie za rękę, w stronę jakichś kanap. Rozbawiony powędrowałem w tamtą stronę, przepychając się pomiędzy ludźmi, kołyszącymi się na parkiecie.
Poczułem, jak ktoś lekko popycha mnie na tą kanapę. Gdy zmierzyłem wzrokiem postać, stojącą przede mną, ujrzałem ją. Byłem w stu procentach pewien, że to ona, przecież wyglądała jak ona, pachniała jak ona, a na dodatek w końcu mogłem poczuć smak jej ust. W zasadzie to czułem tylko alkohol. I w zapachu i w smaku, więc zorientowałem się po chwili, że coś tu nie gra.
Gdy otworzyłem oczy, zorientowałem się, że popijam kolejnego drinka, nie siedzę na żadnej kanapie, a przede mną nie stoi Marcelina.
To tylko mi się wydawało.
Lekko poddenerwowany faktem, że to było tylko moje pieprzone wyobrażenie, zamówiłem kolejnego drinka, chcąc się rozluźnić.
Albo raczej upić do nieprzytomności.
CZYTASZ
toxic //reZigiusz
FanfictionToksyczna przyjaźń. Toksyczna miłość. Toksyczne życie. (Wszelkie podobieństwa do innych książek są przypadkowe. Mogą występować wulgaryzmy.)