Chapter forty eight

573 31 7
                                    

- Remek, zaczekaj! - zawołałam za nim, ale zignorował mnie. Pożegnałam się szybko z Przemkiem i pobiegłam w stronę schodów, po których zszedł.

- Miałaś racje, to nie ma sensu - mruknął, stojąc przed drzwiami. Zerkał przez ramię w moją stronę, a jego wzrok wydawał się przepełniony smutkiem i tęsknotą.

Głupia. Głupia. Głupia.

Słysząc to, momentalnie się zestresowałam. Nigdy jeszcze nie byłam w takiej sytuacji, nie wiedziałam co mam robić ani mówić, żeby mnie nie znienawidził. Wiedziałam tylko, że mi na nim zależy. Jeszcze nie wiem czemu, ale wiem, że nie chcę go stracić przez własną głupotę.

- To nie tak - wydukałam, jednak ten już mnie nie słuchał. Po prostu wyszedł, pozostawiając mnie w samą sobie.

Głupia. Głupia. Głupia.

Długo po tym nie mogłam zasnąć. Męczyły mnie wyrzuty sumienia i miałam ochotę wyjść z domu w środku nocy, żeby spróbować to z nim wyjaśnić, ale brakowało mi odwagi. Aczkolwiek, gdybym to zrobiła, znając życie, skończyło by się jeszcze gorzej, więc wolałam nie ryzykować.

Rano obudziło mnie wściekłe walenie w drzwi. Kerela już dawno nie było w domu, bo pojechał spotkać się z Sylwią, więc musiałam zwlec się z łóżka. Zaspana powędrowałam na dół, coraz bardziej denerwując się na osobę, która stała za tym cholernie głośnym hałasem.

Gdzieś w środku miałam nadzieję, że to Remek, ale przez głowę przeszło mi też kilka innych, przerażających scenariuszy, które mogłyby być możliwe, jednak wolałam o nich nie myśleć. Były aż zbyt przerażające.

Gdy poirytowana otworzyłam w końcu drzwi, w ich progu ujrzałam - z równie zdenerwowaną miną, co moja - Michała.

- Gdzie on jest? - spytał od razu, gdy tylko przepuściłam go w wejściu. Ruszył wgłąb domu, a ja powędrowałam za nim, nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Gdzie kto jest? - spytałam po dłuższej ciszy, krzyżując ręce na klatce piersiowej, a on jedynie spojrzał na mnie, jak na idiotkę.

- No Remek - mruknął, robiąc to samo co ja. - Nie wrócił do domu i nie odbiera telefonu, myślałem, że siedzi u ciebie - dodał, widząc moją zdezorientowaną minę.

- Jak to nie wrócił do domu? - spytałam cicho, czując jak mój żołądek wywraca się do góry nogami, a Michał wydawał się równie zaskoczony moim pytaniem.

Kurwa mać, co ja narobiłam?

Bez dłuższego namysłu wyszliśmy z domu i od razu zaczęłam rozglądać się dookoła, z nadzieją, ze jest gdzieś w pobliżu, jednak nigdzie go nie dostrzegłam.

Pierwszym miejscem, w które się wybraliśmy na poszukiwania był park. Coś kusiło mnie, żebyśmy tam sprawdzić, wydawało mi się, że mam jakieś przebłyski wspomnień, z jakiegoś miejsca, ulokowanego właśnie tam.

W okolicy nie było dużo ludzi, ale każda osoba przechodząca obok nas, mierzyła mnie wzrokiem, jak jakąś idiotkę.

No tak, paraduje po parku w pidżamie w króliczki i jednorożce.

Zapomniałam, że to nie jest normalne.

Doszliśmy do nieco odosobnionego miejsca, gdzie znajdowała się ławka z widokiem, na małe jeziorko. Na jej oparciu wyryte było serduszko, a gdy je dostrzegłam, moje serce mocniej zabiło.

Byłam tu już kiedyś. Pamiętam to. 

Samego Remka jednak tu nie znalazłam, a raczej bym go zauważyła, gdyby tu był, to nie jest duży park.

Następnym miejscem był jego dom. Nie znajdował się daleko, więc szybkim krokiem dojście zajęło nam jedyne kilka minut.

Drzwi okazały się być zamknięte, co tylko bardziej mnie zdenerwowało i już chciałam je wyważyć, kiedy Michał po prostu wyjął zapasowy z pod doniczki przy drzwiach i zwyczajnie je otworzył. Salon, kuchnia, łazienka, jego pokój, ogród - nic. Nie ma śladu po tym, żeby w ogóle był w domu. Zrezygnowana usiadłam na schodach, zastanawiając się, co mogło się z nim stać, ale ze stresu nic nie przychodziło mi do głowy.

- Może odpuśćmy na razie? Przecież wróci do domu - mruknął niepewnie Michał, siadając obok mnie. Sam nie był przekonany do tego, co mówił. Równie dobrze mogło go potrącić auto, a my nawet nie wiemy, w jakim szpitalu teraz leży. Albo mógł wpaść do rzeki, potknąć się w barze i złamać kręgosłup, otruć się jakimiś szkodliwymi oparami, naćpać się narkotykami, zapić się na śmierć, poparzyć się wrzątkiem, zostać porwanym lub zamordowanym...

Japierdole.

- A jeśli nie wróci do jutra, to zgłosimy zaginięcie, policja się tym..

- Wiem, gdzie będzie - przerwałam mu nagle, dostając olśnienia. Poderwałam się od razu z miejsca, wybiegając z posesji Remka, a Michał z ciężkim westchnieniem ruszył za mną. Od jakiegoś czasu ciągnęło mnie do tego miejsca, ale nie wiedziałam dlaczego. Dalej nie wiem. Po prostu muszę się upewnić, czy go tam nie ma.

- Czemu miałby być w jakiejś głupiej kawiarni? - spytał zdyszany Michał, gdy zatrzymaliśmy się przed budynkiem. Musiał biec przez kilka kilometrów, aby się nie zgubić i za mną nadążyć,co trochę go zirytowało,

- Po prostu chodź - mruknęłam cicho, wchodząc do środka, a ten powędrował zaraz za mną.

Po podejściu do lady, zaczęłam opisywać Remka jakiejś kelnerce, pytając, czy go tu nie widziała, a ona po dłuższym namyśle lekko się uśmiechnęła, odkładając tacę z kawą na blat i nachyliła się nad nim w moją stronę.

- Jestem tu nowa, więc za bardzo nikogo nie znam, ale on zachowuje się podejrzanie dziwnie - zaczęła, wskazując na chłopaka w kapturze, siedzącego przy jednym ze stolików i wpatrującego się w swoją kawę, a gdy rozpoznałam w nim Remka, natychmiastowo kamień spadł mi z serca i poczułam ogromną ulgę. - Wydaję mi się, że siedział niedaleko kawiarni od dłuższego czasu, bo gdy tylko otworzyłam lokal, on wszedł za mną, zamawiając kawę. Wiem, że to nie jest jakieś dziwne, ale siedzi tu od samego rana i zamówił już chyba z 5 kaw - mówiła lekko zaniepokojonym głosem, zerkając to na mnie, to w jego stronę. Widziałam, że ucieszył ją fakt, że w końcu przyszedł ktoś, kto go zna. No.. powiedzmy, że go zna.

Podziękowałam jej szybko i prawie biegiem ruszyłam w jego kierunku, z jednej strony cieszę się, że nic mu nie jest, a z drugiej mając ochotę na niego nakrzyczeć za to, że tak zniknął. Z trzeciej natomiast, miałam wyrzuty sumienia. Zrobiłam mu nadzieję na to, że będzie jak wcześniej i czuję się przez to, jak ostatnia idiotka.

Usiadłam niepewnie naprzeciwko niego, czekając na jego reakcje, a on dopiero po chwili podniósł na mnie wzrok. Sprawiał wrażenie zdziwionego moją obecnością tutaj.

- Skąd wiedziałaś, że tu będę? - spytał, mierząc mnie wzrokiem, jakby patrzył na ducha.

- Ja chyba.. chyba coś pamiętam.

 chyba coś pamiętam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz