Chapter forty seven

574 31 13
                                    

- Gdzie ty byłaś? - spytał podniesionym tonem Remek, zrywając się z kanapy na mój widok, na co przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Podszedł do mnie szybkim krokiem i stanął w odległości zaledwie kilku centymetrów, a jego ręce niemal od razu znalazły się na mojej talii.

Zastanawiałam się przez dłuższą chwilę jak mam się zachować, bo tak naprawdę nie wiem jaki jest i czy mam się go bać, więc jedyne co zrobiłam, to odsunęłam się od niego, nie odrywając wzroku od jego twarzy, której wyraz od razu złagodniał, gdy zorientował się, że nie chcę, aby mnie dotykał.

- Byłam się przejść - wymamrotałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej i odwracając wzrok. Kątem oka dostrzegłam tylko, że otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale zanim cokolwiek zrobił, odwróciłam się na pięcie, ruszając w stronę schodów, ponieważ nie miałam ochoty z nim teraz rozmawiać. Jak na złość, usłyszałam za sobą jego kroki i zatrzymałam się przed drzwiami do swojego pokoju, zerkając w jego stronę. W korytarzu było na tyle ciemno, że widziałam jedynie zarys jego sylwetki, powoli zbliżający się w moją stronę.

- Możemy porozmawiać? - spytał zachrypniętym głosem. Czułam jak przeszywa mnie wzrokiem, chociaż nie widziałam nawet jego twarzy. Mimo wszystko, zignorowałam go i jak gdyby nigdy nic, weszłam do pokoju, chcąc zamknąć drzwi, zanim wejdzie za mną, ale zdążył postawić nogę w progu. Zrezygnowana wpuściłam go do środka, wiedząc, że nie odpuści i usiadłam na łóżku, czekając aż powie, to, co ma do powiedzenia. Nie spodziewałam się jednak, że będzie milczał przez następne pięć minut, jakby czekał, aż ja odezwę się pierwsza.

- O co ci chodzi? - spytałam już nieco rozdrażniona jego zachowaniem, na co ten tylko zmarszczył brwi, co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu.

- O co mi chodzi? - spytał, patrząc na mnie, jak na idiotkę. Wstałam z łóżka, podchodząc bliżej niego i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, aby wyglądać bardziej poważnie. - Zniknęłaś gdzieś na cały dzień, po tym, jak cię pocałowałem i.. - przerwał, ponieważ głos zaczął mu się załamywać. Szybko odwrócił się do mnie tyłem i przetarł twarz dłonią, opierając się o ścianę. 

- Remek? - spytałam cicho, łapiąc za jego ramię, żeby odwrócił się z powrotem w moją stronę. Spojrzał na mnie z bólem w oczach i przez dłuższą chwilę staliśmy w ciszy.  

- Mogłaś powiedzieć, że nie jesteś gotowa na ten związek, zrozumiałbym - odezwał się w końcu, pociągając nosem. Zrobiło mi się go żal, nie chciałam, żeby to tak wyglądało. 

Znowu wszystko zepsułam. 

- Słuchaj - kontynuował po chwili, łapiąc mnie delikatnie za rękę. - Wiem, że to może być dla ciebie ciężkie i naprawdę zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała..

- Remek - przerwałam mu, ale zingorował mnie.

- Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa, nie będę cię zmuszać do tego..

- Remek - mruknęłam nieco ostrzejszym tonem, jednak on wciąż nie reagował.

- Nie potrafiłbym patrzeć jak się ze mną męczysz, nie chcę żebyś była ze mną z litości..

- Remek do cholery! - warknęłam w końcu zdenerwowana, na co ten zmarszczył brwi, od razu milknąc. - To wcale nie tak, że nie chcę - zaczęłam cicho, przerywając ciszę między nami.

- Więc jak? - spytał, kręcąc głową i nic nie rozumiejąc. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, jak mu to wyjaśnić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Widząc jak Remek patrzał na mnie zagubionym wzrokiem, jedynie westchnęłam, przecierając twarz dłonią.

- Ja.. p-po prostu.. - jąkałam się, kręcąc głową, którą ujął w swoje dłonie i spojrzał mi w oczy. Nie minęła chwila, a on nie wytrzymał i momentalnie wpił się w moje usta, skupiając się wyłączenie na pocałunku. A ja, nie wiedząc za bardzo czego chcę, nie protestowałam i jedynie przymnkęłam oczy, zatracając się w obecnej chwili.

Wszystko działo się bardzo szybko, a zarazem wolno. Remek lekko pchnął mnie na moje łóżko i od razu zwisnął nade mną, całując dokładnie każdy milimetr moich ust, a ja jedynie odwzajemniałam pocałunek, ignorując wszystko inne. Ignorując dzwonek telefonu, który rozbrzmiał w pomieszczeniu. Ale tylko przez chwilę.

Gdy ten dźwięk doszedł do moich uszu, opamiętałam się i odsunęłam się od niego od razu. Nie zważając na nic, podeszłam do biurka, odbierając telefon.

- Wiem, że jest późno, ale.. ja chciałem tylko.. masz wolną jutro może chwilę? - spytał Przemek, jakby zestresowany, a ja jedynie słuchałam tego co mówił, starając się unormować swój przyśpieszony oddech. -  Bo.. pomyślałem sobie, że moglibyśmy może jutro się spotkać.. może? - kontynuował, ale nic nie odpowiedziałam. Usłyszałam jego zrezygnowane westchnięcie, na co zrobiło mi się go żal.

- Zaczekaj chwilę - odparłam po dłuższej chwili i przeniosłam od razu wzrok na Remka, który jedynie uśmiechnął się do mnie smutno, po czym bez słowa wyszedł z pokoju, co sprawiło, że już kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Ani co właśnie zrobiłam.

Wiem, że minął ponad miesiąc albo nawet więcej od poprzedniego rozdziału, ale mojemu komputerowi coś odjebało i nie działają mi niektóre klawisze, co utrudniło mi cholernie pisanie ;-; Na telefonie nie lubie zbytnio pisać i po prostu zniechęciłam ...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wiem, że minął ponad miesiąc albo nawet więcej od poprzedniego rozdziału, ale mojemu komputerowi coś odjebało i nie działają mi niektóre klawisze, co utrudniło mi cholernie pisanie ;-; Na telefonie nie lubie zbytnio pisać i po prostu zniechęciłam się do tego, ale już powoli wracam do żywych.. albo przynajmniej mam taką nadzieję XD

toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz