- throwback -
- Jak dużo słyszałaś? - spytał, stając naprzeciwko mnie, z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Patrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy, czekając na moją odpowiedź, ale nadal byłam w szoku i nie potrafiłam nic z siebie wydusić. - Jak dużo sły.. - zaczął powtarzać pytanie, będąc wyraźnie zirytowanym, ale przerwałam mu, biorąc wcześniej głębszy wdech.
- Całą rozmowę - mruknęłam, po czym zacisnęłam usta w cienką linie i spuściłam wzrok, aby nie utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego. Remek po chwili jednak cicho westchnął i złapał delikatnie za mój podbródek, unosząc go w górę, abym spojrzała mu w oczy. Niechętnie to zrobiłam, na co ten lekko się uśmiechnął.
Przez dłuższą chwilę staliśmy w ciszy. Remek wpatrywał się w moje oczy, tak, jak ja w jego, nieznacznie zbliżając się w moją stronę, na co lekko zmarszczyłam brwi. W pewnym momencie, spojrzał niżej. Na moje usta. Po czym znów zaczął stopniowo zmniejszać odległość między nami.
- Remek? - spytałam cicho, jednak ten nie odpowiedział. Spoglądał to na moje usta, to na oczy i w tym samym momencie drzwi się otworzyły, a do kuchni wszedł Karol z Michałem oraz Dezym. Totalnie zdezorientowana odsunęłam się od niego szybko, drapiąc się po karku i udając przed chłopakami, że nic się nie stało. Z tego co chwilę później zauważyłam, Remek zachował się tak samo.
- ..Too, co chcieliście do picia? - spytał niepewnie Kerel, w dalszym ciągu próbując zrozumieć, co tu się przed chwilą wydarzyło.
Obydwoje poprosili o jakiś sok, więc, jak gdyby nigdy nic, wyręczyłam brata i nalałam soku do szklanek. Ze wzrokiem wbitym w swoje buty, podałam im picie, po czym usiadłam pomiędzy Karolem, a Michałem, patrząc się wszędzie, tylko nie na Remka, który siedział na przeciwko mnie.
- Gdzie Dezy? - spytałam po dłuższej chwili, orientując się, że nie ma go tu z nami. Obejrzałam się jeszcze za siebie, aby się upewnić, po czym zerknęłam na Kerela, oczekując od niego odpowiedzi.
- Powiedział, że idzie zająć się tą całą sprawą z Nikolą.
***
- Teraz masz ochotę mi to wytłumaczyć może? - spytałam, podpierając się na łokciach i kładąc głowę na rękach. Uśmiechnęłam się lekko, po czym wzięłam łyka swojej kawy, którą chwilę wcześniej przyniosła kelnerka.
- Mówiłem ci już, że to nic takiego, nie mam z czego ci się tłumaczyć - mruknął po dłuższym namyślę, nerwowo bawiąc się swoim telefonem.
- Słuchaj, ja.. chcę, żeby wszystko było po staremu, ja.. nie chcę nic więcej, przepraszam - przerwałam kolejną dłuższą ciszę między nami, patrząc na Remka smutnym wzrokiem i w tym samym czasie ten głośno westchnął.
- Przecież ci już mówiłem, że to nic takiego, czego ty nie rozumiesz?! - zirytowany gwałtownie podniósł głos, wstając z krzesła, na którym siedział.
I w tym momencie nie wytrzymałam.
Skoro już tu byłam, to chciałam pogadać z nim na spokojnie, ale on musiał to zepsuć. Zdenerwowana wstałam, rzucając mu wściekłe spojrzenia, po czym wyszłam szybkim krokiem z kawiarni, czując napływające do oczu łzy. Szłam co chwilę na kogoś wpadając, ponieważ obraz kompletnie mi się zamazał, nic nie widziałam.
Nie zwróciłam nawet uwagi na to, że gdy Remek, biegnący za mną, zawołał mnie, to ja zatrzymałam się akurat na środku ruchliwej ulicy, odwracając się w jego stronę. I w tym samym momencie poczułam ból. Cholerny ból, bo coś we mnie uderzyło. Dokładniej auto. Potem były tylko krzyki, nawoływanie mojego imienia, syreny i ciemność.
***
Gdy podniosłem na nią z powrotem wzrok, napotykając jej zdezorientowane spojrzenie, wysiliłem się na lekki uśmiech, łapiąc ją delikatnie za rękę.
- My.. zanim to się wydarzyło... - zacząłem, biorąc głęboki oddech i mając wrażenie, że jak w końcu to powiem, to wybuchnę płaczem. - Byliśmy w związku - wydusiłem z siebie.
[...]
jesteście gotowi?
tak jest kapitanie!
nie słyszałem!
tak jest kapitanie!
oooooooooooooooostatni rozdział wleci jeszcze dziś
CZYTASZ
toxic //reZigiusz
FanficToksyczna przyjaźń. Toksyczna miłość. Toksyczne życie. (Wszelkie podobieństwa do innych książek są przypadkowe. Mogą występować wulgaryzmy.)