Chapter forty two

870 44 13
                                    

POV Marcelina

- Remek? - spytałam niepewnie, wchodząc do środka i starając się opanować trzęsące się ręce. Byłam cholernie zestresowana, ponieważ Karol kazał mi do niego przyjść, aby mi coś wyjaśnił. Ale nie chciał powiedzieć co i zachowywał się, jakby był na mnie obrażony. Nie wiem, co ja mu takiego zrobiłam.

I jeszcze ta dziura w pamięci..

Remek nerwowo podrapał się po karku, a Michał po chwili bez słowa wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Czuję, że była pomiędzy nimi dosyć napięta atmosfera. I, że nie tylko ja jestem tu zestresowana.

Ale czemu on miałby być?

Staliśmy przez dłuższą chwilę w przedpokoju, dopóki Remek nie ruszył w stronę salonu, co również postanowiłam zrobić. Rozglądałam się dookoła, zdając sobie sprawę z tego, że większość rzeczy wygląda znajomo. Kanapa, widok zza okna, jego koszulka.. Mam wrażenie, że strasznie często ją nosi.

Usiadłam na kanapie, a on, na przeciwko mnie, na fotelu. Trochę czasu minęło od momentu, w którym tu przyszłam i w dalszym ciągu panowała pomiędzy nami cisza. Ja nie miałam zamiaru odezwać się pierwsza, byłam zbyt zestresowana. On natomiast wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił tego ubrać w słowa. Już od ponad dwudziestu minut.

Po chwili jednak Remek postanowił wstać z miejsca i usiąść na kanapę, obok mnie. Zmierzyłam go wzrokiem, czując, jakby ze stresu serce miało mi zaraz wyskoczyć z piersi. Nadal nie wiedziałam, po co tu w ogóle jestem i na temat czego mam usłyszeć wyjaśnienia. I lepiej, żeby to się zmieniło, bo chyba dostanę za chwilę zawału.

W momencie, w którym Remek otwierał już usta, aby się odezwać, przerwał mu jego telefon, który wydał z siebie charakterystyczny dźwięk. Znajomy dźwięk. Nie sprawdził jednak SMS'a, który do niego przyszedł, tylko spojrzał mi w oczy.

Gdy tak na mnie patrzał, czułam z każdą chwilą narastający stres. Wyglądał, jakby czegoś ode mnie oczekiwał, ale nie miałam pojęcia czego. I dalej siedzieliśmy w ciszy, która zaczynała mnie już dobijać.

- Re-Remek, ja.. - zaczęłam po dłuższym zastanowieniu, jąkając się. Byłam tak zdenerwowana, że ręce zaczynały mi się pocić i trząść, a jego wzrok sprawiał, że czułam się jeszcze gorzej, przez co moich oczach momentalnie zebrały się łzy. Remek zmarszczył nieco brwi, a jego wzrok, z cholernie intensywnego zmienił się na zmartwiony i zatroskany.

- Co się dzieje? Czemu płaczesz? - spytał przejęty, starając się zrozumieć co się dzieje.

I co mam mu niby powiedzieć?

"Remek, nie kocham cię, zostaw mnie w spokoju."

Przecież on mnie znienawidzi..

- J-ja.. - zająknęłam się, próbując powstrzymać łzy, jednak moje starania były na nic. Remek wyciągnął swoją dłoń w moją stronę, dotykając delikatnie mojego policzka i spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem, ale odsunęłam się od niego, szybko podnosząc się z miejsca i zaczynając cofać w stronę drzwi.

Gdy patrzałam w jego oczy, widziałam ból i zdezorientowanie. Samo patrzenie na niego, sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej.

Nie chcę go krzywdzić.

Przeklnęłam pod nosem, gdy Remek również wstał z kanapy i zaczął się do mnie zbliżać. Było mi go tak cholernie żal i mimo wszystko, nie potrafiłam go tak po prostu zostawić.

Miałam zamiar wyjść na zewnątrz, przejść się, wszystko dokładnie przemyśleć, ale w ostatniej chwili drzwi się przede mną zamknęły, a ja przylgnęłam do nich, czując jego oddech na sobie.

Był blisko.

Bardzo blisko.

Przez dłuższą chwilę mierzył mnie intensywnym wzrokiem, z każdą chwilą zmniejszając odległość między nami. Serce dalej biło mi jak szalone, jednak już nie płakałam. Byłam tylko jeszcze bardziej spięta.

Aż w pewnym momencie poczułam jego usta na swoich.

To uczucie.. wydawało się być dziwnie... znajome.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz