Chapter sixty nine

211 6 2
                                    

- s z e ś ć   d n i -

Dzisiejszy wieczór zapowiadał się ciekawie, bo już rano dostałam wiadomość od Remka, żebym ubrała się w moje najlepsze ciuchy i była gotowa na siedemnastą, więc tak też zrobiłam. Ogarnięcie się nie zajęło mi długo i jak tylko dopięłam swój outfit na ostatni guzik, zeszłam szybkim krokiem na dół, mijając w progu kuchni Karola. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, z dziwnym wyrazem twarzy.

- No co? Coś ci nie pasuje? - spytałam z pretensjami w głosie, na co ten tylko się uśmiechnął głupio.

- Nic, po prostu ładnie wyglądasz - wzruszył ramionami, dalej się uśmiechając. - Wybierasz się gdzieś? - spytał, krzyżując ręce na piersi i zmieniając wyraz twarzy na bardziej stanowczy, jakby próbował udawać mojego ojca.

- Remek mnie gdzieś dziś zabiera i powiedział, że mam się odjebać - mówiąc to, obróciłam się wokół własnej osi, aby Karol mógł zobaczyć jak wyglądam.

- No to ci się udało - uśmiech znów powrócił na jego twarz, ale tylko na krótki moment. Po chwili zastanowienia podszedł do mnie bliżej, łapiąc mnie za ręce i spoglądając w oczy. - Słuchaj, jeśli Remek coś odwali, to mów mi od razu, jasne? - wpatrywał się we mnie, oczekując mojej odpowiedzi, ale ja jedynie parsknęłam śmiechem.

- Na razie się na to nie zapowiada - uśmiechnęłam się do niego przekonująco, jednak on nie wyglądał na zadowolonego.

- Uważaj na siebie po prostu - mruknął, zerkając w stronę okna, przez które widać było, że Remek podjechał pod dom. - I na niego - dodał już ciszej, uśmiechając się do mnie smutno, po czym wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samą z mętlikiem w głowie, jednak nie skupiłam się na tym za bardzo.

Zaraz po tym usłyszałam pukanie do drzwi, dlatego udałam się w ich stronę, aby wpuścić Remka do środka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to garnitur, który zadziwiająco dobrze komponował się z ciemną sukienką, jaką miałam na sobie. Jego widok wzbudził we mnie nie małe emocje, chyba jeszcze nigdy nie poczułam takiego szczęścia, gdy zobaczyłam go w moich drzwiach.

Albo po prostu tego nie pamiętam.

- Wyglądasz przepięknie - wyznał, wlepiając wzrok w moje ciało. Czułam, jak się rumienie i nie potrafiłam przestać się uśmiechać. Remek podszedł bliżej mnie, przytulając mnie najmocniej jak się da. - Tęskniłem - wyszeptał zaraz przy moim uchu, a mnie przeszły dreszcze. Był tak blisko.

- Ja też - mruknęłam cicho, dziwiąc się samej sobie, że odczuwałam jakąkolwiek tęsknotę za nim.

Zamieniłam z nim jeszcze parę słów, po czym wsiedliśmy do auta, a niedługo po tym, znajdowaliśmy się już pod drzwiami jakiegoś budynku. Wyglądał na naprawdę luksusową restauracje i czułam się strasznie dziwnie, gdy Remek kazał mi wysiąść.

- No chyba sobie żartujesz, że to tu mamy wejść - jęknęłam, rozglądając się dookoła. Okolica wyglądała na bardziej bogatą niż połowa miasta, w którym mieszkam, co równa się z tym, że nie było mnie stać na jedzenie w takim miejscu. Remek jednak nic na to nie odpowiedział, tylko złapał mnie za rękę i pociągnął prosto do wejścia. Już same drzwi wyglądały, jakby kosztowały co najmniej pięćdziesiąt tysięcy, a co dopiero wnętrze restauracji.

Niepewnie udałam się z nim do naszego stolika, który został już wcześniej zarezerwowany przez Remka i dalej rozglądałam się dookoła. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, jak bardzo te meble i dekoracje wyglądały drogo.

Po chwili kelner przyniósł nam menu, ale ja bałam się w ogóle wziąć je do ręki, a Remek tylko się ze mnie śmiał.

- Pierwszy raz jestem w takim miejscu, dziwisz mi się? - spojrzałam na niego z pretensjami, gdy ten nie mógł przestać się ze mnie śmiać. - Zresztą, nie mam z czego zapłacić za jedzenie tutaj, nie wiem co my tu w ogóle robimy - jęknęłam, na co Remek w końcu złapał mnie za rękę, co nieco mnie uspokoiło.

- Już bądź cicho, wcale nie jest tu tak drogo, w dodatku to restauracja mojego wujka, dlatego mam tu żarcie o połowę tańsze - mruknął ze śmiechem, w tym samym momencie machając do jakiegoś mężczyzny, stojącego nieopodal nas, który również do niego pomachał z uśmiechem. - Zresztą, ja cię dziś zaprosiłem, więc ja płace - zadeklarował, podając mi do ręki menu. Poczułam się w tym momencie jeszcze dziwniej.

Było mi cholernie głupio, że to Remek miał za nas płacić, ale nie dało się z nim w ogóle dyskutować, ponieważ był zbyt uparty. Mimo wszystko, bawiłam się świetnie podczas rozmowy z nim. Nie brakowało nam tematów i oboje ciągle się z czegoś śmialiśmy, co tylko upewniało mnie w tym, że powinnam była już dawno pozwolić mu wejść do mojego życia. Brakowało mi strasznie takiej osoby jak on, jednak gdy przypominam sobie o tym, że jest jeszcze Przemek, to czuję się trochę gorzej..

Cholera jasna, nie potrafię się zdecydować na jednego z nich.

toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz