Otworzyłem leniwie oczy, rozglądając się po pokoju. Swoim pokoju.
Ostatnim co pamiętam, to jak zgodziłem się wyjść z Michałem do klubu.
Cholera, nie jest dobrze.
Przez uchylone okno do środka dostał się chłodny podmuch wiatru, a następnie zapach tytoniu. Najwyraźniej ktoś stoi pod drzwiami. Od dłuższego czasu. Nie wiem jednak kto mógłby to być.
Postanowiłem więc to sprawdzić. Zarzuciłem na siebie wczorajszą koszulkę i na boso zszedłem na dół. O dziwo ten ktoś nie dobijał się do środka. Miał już chyba wywalone na całe życie i nie chciało mu się nawet fatygować, aby mnie obudzić.
Wolnym krokiem, nadal zaspany ruszyłem do przedpokoju, prawie potykając się o torbę, stojącą w korytarzu. Gdy chciałem otworzyć drzwi, okazało się, że one są już otwarte, a przed nimi stoi Michał.
- To ze stresu - mruknął, widząc moją zdezorientowaną minę. Nie często zdarzało mi się go widzieć palącego.
- W związku ze mną? - spytałem, obserwując, jak gasi papierosa i po chwili wchodzi do środka.
- Szybko się domyśliłeś - prychnął, ruszając w stronę kuchni, a ja momentalnie poczułem stres. Coś czuję, że szykuje się poważna rozmowa.
Co ja narobiłem..
- Pamiętasz cokolwiek z wczoraj? - zaczął Michał, gdy przekroczyłem próg pomieszczenia. Stał oparty o blat, więc niewiele myśląc, podszedłem bliżej niego.
- Nie bardzo.. - mruknąłem, drapiąc się po głowie trochę zażenowany. Nie wiem jeszcze co takiego zrobiłem, ale już czuje ten wstyd.
- Wiesz, opowiem ci zabawną historię - zaczął, ignorując to, co wcześniej powiedziałem i krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Byłem wczoraj w klubie, z tobą oczywiście i był tam też taki.. podejrzany gość. - mówił, na co tylko zmarszczyłem brwi, bo nikogo takiego nie pamiętam. Tak naprawdę, to ja nic nie pamiętam. Mam ogromną dziurę w pamięci. - Obserwowałem go przez dłuższy czas, bo miałem wrażenie, że zaraz się coś wydarzy. Coś, co nie powinno się wydarzyć. I wiesz co się stało, gdy spuściłem go na chwilę z oczu? - spytał, więc uniosłem lekko brwi, patrząc na niego pytającym wzrokiem i czekając, aż kontynuuje. - Znalazłem go, całującego się z dziewczyną jego życia. - oznajmił ze śmiertelną powagą, a ja zrozumiałem, że on nie mówi mi tego bez powodu.
- Dziewczyną jego życia?
- Dziewczyną jego życia.
- Skąd wiesz, że jest dla niego tak ważna?
- To widać - mruknął poddenerwowany tym, że udawałem, że wcale nie wiem, o co mu chodzi.
Tymczasem, po tych słowach zacząłem powoli umierać od środka.
- Może ci się wydaje - również lekko się zirytowałem, ale nawet nie wiem dlaczego. Cała ta sytuacja jest dla mnie stresująca i nie wiem już co mam robić.
- A normalna osoba wykorzystałaby fakt, że ta dziewczyna straciła pamięć i okłamałaby ją, że wcześniej ich coś łączyło?! - wydarł się nagle, wyrzucając ręce w powietrze, na co aż wzdrygnąłem się z przerażenia.
- Zrobiłbyś to samo! - również podniosłem na niego głos.
- Nosz do kurwy nędzy, zapomniałeś, że nie jesteś jedyny na tym świecie?! Pomyślałeś o tym, jak ona mogłaby się czuć?! Czy ty w ogóle wtedy myślałeś?! - krzyczał, patrząc mi w oczy, przez co czułem się coraz gorzej.
- To było pod wpływem chwili, w ogóle tego nie przemyślałem. Zadowolony? - spytałem oschłym głosem, czując wściekłość. Byłem wściekły na samego siebie.
Michał nic nie odpowiedział i tylko wyminął mnie, uderzając swoim ramieniem o moje. Zdenerwowany odprowadziłem go jedynie wzrokiem do wyjścia z kuchni i oparłem się o blat, głośno wzdychając.
- Ona to pamięta? - spytałem, wychodząc po dłuższym zastanowieniu za nim i patrząc, jak otwiera drzwi, aby wyjść na zewnątrz. Coś jednak go zatrzymało i nie było to spowodowane moim pytaniem.
- Zaraz sam się dowiesz - mruknął, na co zmarszczyłem brwi, podchodząc trochę bliżej. Gdy drzwi otworzyły się szerzej, ujrzałem stojącą tam Marce.
Cholera.
[...]
Ale ja was zaniedbuje, matko boska ;---;
Świąt wesołych wszystkim życzę C:
CZYTASZ
toxic //reZigiusz
Fiksi PenggemarToksyczna przyjaźń. Toksyczna miłość. Toksyczne życie. (Wszelkie podobieństwa do innych książek są przypadkowe. Mogą występować wulgaryzmy.)