Chapter sixty five

197 5 0
                                    

- C-co się stało? - spytałam, próbując podnieść się z kanapy, jednak ból głowy dawał się ostro we znaki. Zerknęłam tylko mocno zdezorientowanym wzrokiem na Karola i Przemka, którzy siedzieli zaraz naprzeciwko mnie. - Zemdlałam czy co? -  zmarszczyłam brwi, ale nie dłużej niż na sekundę, bo to tylko sprawiało, że czułam się gorzej.

- Upadłaś - mruknął szybko Kerel, odwracając od razu wzrok, na co Przemek tylko cicho westchnął, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Jak mogłam upaść, skoro siedziałam na kanapie? - spytałam, totalnie nie rozumiejąc, jak to się niby miało stać, jednak oboje tylko wzruszyli ramionami w odpowiedzi, więc sobie odpuściłam.

POV Karol - pół godziny wcześniej

- Nie pozwól jej obejrzeć tego filmu, na którym całuje się z Remkiem - warknąłem do Przemka, jednak na tyle cicho, aby moja siostra tego nie słyszała. - Jeśli go zobaczy, zacznie podejrzewać, że coś jest nie tak i nie daj boże wrócą jej wspomnienia z przed samego wypadku, a to może skończyć się tylko i wyłącznie jedną wielką aferą. Chyba żadne z nas nie chce, aby do tego doszło, prawda? - uniosłem brwi, czekając aż Przemek zgodzi się z tym co mówię.

- No dobra, ale już zobaczyła, że coś takiego w ogóle istnieje, więc co zamierzasz z tym niby zrobić? - spytał Przemek, krzyżując ręce na klatce piersiowej i patrząc na mnie, jakbym był jakiś niedojebany.

- Lekko ją.. obezwładnimy - mruknąłem, powoli wyciągając z szafki patelnię, na co Przemek zrobił wielkie oczy. - Masz, zajdziesz ją od tyłu i uderzysz w tył głowy. Straci przytomność na chwilę, ale potem wszystko powinno już wrócić do normy - wyciągnąłem rękę, trzymając w ręku patelnię, aby mu ją dać.

- NO CHYBA CIĘ COŚ.. - urwał przypominając sobie, że mieli być cicho, jednak w dalszym ciągu zdenerwowany mierzył mnie wzrokiem. - Nie zgadzam się na to, pojebało cię?! - widziałem wściekłość w jego oczach, gdy to mówił, co mnie samego zaczęło irytować.

To jedyne sensowne wyjście, jeszcze mi za to podziękuje.

- Dobra sam to zrobię - warknąłem wkurwiony. Gdy już miałem wyjść z kuchni, Przemek próbował mnie jeszcze zatrzymać, ale tylko trąciłem go barkiem, gdy się z nim mijałem. Cicho podszedłem do Marceliny, która w dalszym ciągu siedziała spokojnie na kanapie, zamachnąłem się i..

- Pojebało cię, naprawdę - mruknął wciąż zdenerwowany Przemek, który od razu przybiegł, jak już Marcelina zemdlała.

- Przynajmniej jeden problem mamy już z głowy - wzruszyłem ramionami, czując na sobie przepełniony wściekłością wzrok Przemka. Widać, że mu na niej zależy. I to naprawdę mocno, jakby nikogo innego na świecie nie miał.

Remek ma ostrą konkurencję.

A Marcelina ciężki wybór.

toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz