~~Throwback~~
POV Remek
- Ty palisz? - usłyszałem za sobą znajomy głos. Obróciłem się z głupim uśmiechem i zmierzyłem ją wzrokiem od góry do dołu. Sprawiała wrażenie przerażonej.
Czyli w zasadzie tak, jak zwykle w moim towarzystwie.
- Słuchaj, nie wtrącaj się w nie swoje sprawy - machnąłem ręką, jednak gdy chciałem już wrócić do rozmowy z chłopakami, Marcelina podeszła do mnie i chwyciła mnie za ramię, odwracając mnie w swoją stronę i spoglądając w oczy. - Powiedziałem coś do ciebie - warknąłem, przypierając ją do ściany budynku i zaciskając rękę na jej nadgarstku, na co cicho syknęła z bólu. Nie chciałem jej zrobić krzywdy, jednak chyba trochę za bardzo mnie poniosło, ponieważ po dłuższej chwili wpatrywania się w jej oczy, dostrzegłem w nich łzy. Momentalnie się od niej odsunąłem, po czym zawołałem chłopaków i nawet na nią nie zerkając, ruszyliśmy w stronę bramy.
POV Marcelina
Gdy tylko odprowadziłam go wzrokiem poza teren szkoły, wróciłam do środka po plecak i wybiegłam za nimi. Może i zachował się jak nie on, ale chcę do niego pójść. Do jego domu. To najgłupszy pomysł, na jaki wpadłam w życiu, ale martwię się o niego i żadna, dziwna sytuacja tego nie zmieni.
Weszłam do środka bez pukania, ponieważ nawet gdyby go tu nie było, a byliby jego rodzice, to nie mieliby mi tego za złe. Jednak zamiast ujrzeć cieszących się na mój widok jego rodziców, usłyszałam dźwięk tłuczenia szkła. I krzyki.
- Remek, przestań! - ryknął prawdopodobnie Rychlik, próbując go uspokoić. Gdy wyjrzałam zza ściany, aby zobaczyć, co tam się dzieje, dostrzegłam Remka z talerzem w ręku, którym po chwili rzucił w Burtona, jednak nie trafił. Ale zaraz, czy on..
On płacze.
- Próbując nas zabić, nic nie wskórasz do cholery! - zdenerwował się jakiś blondyn. Nigdy jeszcze nie słyszałam, jak go wołają, więc nie mam pojęcia, jak może mieć na imię. Po tych słowach Remek jakby spoważniał, a szklanka, którą chwilę wcześniej wziął, wypadła mu z ręki.
- Uderz mnie - jęknął Remek, podchodząc do Burtona.
- Co? Zwariowałeś?! - spytał zirytowany czarnowłosy, kładąc ręce na jego ramionach i trzęsąc nim lekko. Remek jednak ani drgnął.
- Ona przeze mnie płakała. I płacze, cały czas - mruknął ledwo słyszalnie, siadając po chwili na kanapie i chowając twarz w dłonie, które oparł o kolana.
A ty do chuja pana nie zamierzasz z tym niczego zrobić, jak widzę.
Bo nie wiem, czy zauważyłeś, ale jak próbuję od dłuższego czasu.
Ale mi przez ciebie nie wychodzi.
W momencie, w którym chciałam już się wycofać i wyjść z jego domu, Remek podniósł wzrok. I spojrzał prosto na mnie, a jego oczy jakby się zaświeciły.
A ja spanikowałam.
Widząc, że podnosi się z kanapy, po prostu uciekłam.
[...]
Nie zabijajcie mnie jeszcze, proszę (natalka ty też, plz)
Chciałam ten rozdział wrzucić wczoraj, w urodzinki Remka, ale jakoś tak mi to nie wyszło :c
CZYTASZ
toxic //reZigiusz
FanfictionToksyczna przyjaźń. Toksyczna miłość. Toksyczne życie. (Wszelkie podobieństwa do innych książek są przypadkowe. Mogą występować wulgaryzmy.)