POV Remek
Po dłuższym milczeniu ze strony mojej mamy, zrezygnowany wyszedłem z pokoju, postanawiając porozmawiać jeszcze z Marceliną. Chciałem z nią wszystko wyjaśnić, mam wrażenie, że czuje się przy mnie skrępowana, a nie chcę, żeby tak było.
Chcę, żeby czuła się przy mnie bezpiecznie, chcę ją do siebie przytulać całymi dniami, chcę żeby była obok mnie.
Tak bardzo bym tego chciał.
Gdy zszedłem na dół, zorientowałem się, że nie ma jej w salonie, więc zacząłem rozglądać się po domu, zastanawiając się, gdzie mogła pójść. Nie znalazłem jej jednak w żadnym pomieszczeniu, przez co zdenerwowany na samego siebie, uderzyłem w stolik, stojący obok mnie. Nieoczekiwanie spadł z niego wazon, od razu się tłukąc na malutkie kawałki, a pomiędzy nimi dostrzegłem pogniecione zdjęcie. Wziąłem je do ręki, od razu rozkładając i momentalnie zamarłem.
Pamiętam, jak je tu wrzucałem. Byłem zdenerwowany po jednej z naszych kłótni..
Żałuję, że to zrobiłem.
Przez dłuższą chwilę, wpatrywałem się w zdjęcie, na którym szeroko się uśmiechałem, a Marcelina całowała mnie w policzek. To jedno z ostatnich zdjęć, jakie zrobiliśmy przed tym, jak urwałem z nią kontakt. Gdybym go tam nie wrzucił, to może wcześniej bym oprzytomniał.
To wcale nie musiało tak wyglądać..
Zdenerwowany złożyłem je, chowając do przedniej kieszeni spodni i nie zwracając uwagi na potłuczony wazon, wyszedłem szybkim krokiem z domu.
Muszę ją znaleźć.
POV Marcelina
Szłam dalej chodnikiem, na którym pojawiały się ciemne plamki, spowodowane deszczem, który z każdą chwilą zaczynał coraz mocniej padać. Nie przejmowałam się nim jednak zbytnio i tylko przyśpieszyłam kroku.
Z czasem, zwykłe kropienie, zmieniło się w ulewę, a ja byłam już cała mokra. Gdy stanęłam pod markizą jakiejś kawiarni, zorientowałam się, że woda spływa ze mnie litrami, w butach miałam powódź, a ubrania się przykleiły się do mojego ciała, co nie było zbyt przyjemne. Stałam tak przez dłuższą chwilę, starając się wycisnąć z bluzki wodę, która nią nasiąknęła, gdy ktoś przechodzący obok mnie, rozmawiając przez telefon, potrącił mnie, zaraz potem oglądając się w moją stronę z pretensjami w spojrzeniu. Jego mina wyraźnie mówiła: "uważaj, jak chodzisz".
Szkoda tylko, że stałam z boku.
Moją uwagę od zabijania wzrokiem faceta, który pośpiesznie szedł dalej odwrócił czyiś znajomy głos. Krzyk. Nie zdążyłam nawet zrozumieć co się stało, a ten ktoś szarpnął mnie do tyłu, odciągając od ulicy. Gdy tylko zorientowałam się, że stoję w miejscu i kurczowo zaciskam palce na czyimś silnym ramieniu, odruchowo chciałam się odsunąć, jednak - stwierdzając po głosie, znajomym dość - chłopak, w wieku zbliżonym do mojego, dopiero po chwili rozluźnił uścisk. Jakby się zapomniał.
- Chyba nie chciałaś być jeszcze bardziej mokra? - spytał, a do mnie dopiero po czasie doszło, że chodzi o kałużę. Kiedy odepchnął mnie od ulicy, akurat z dużą prędkością przejeżdżało auto, rozchlapując brudną wodę.
Ciemnowłosy spojrzał na mnie z głupim uśmiechem, czochrając lekko moje mokre włosy, po czym objął mnie ręką w talii, nie przejmując się tym, że za chwilę będzie równie mokry, co ja. Wszedł ze mną do środka kawiarni, przed którą stałam cały czas, od razu wołając do jakiejś starszej kobiety, aby przyniosła jakiś ręcznik, na co ta uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, po chwili znikając za drzwiami kuchni.
Tak naprawdę nie wiedziałam co się dzieje. Nie wiem, czy go znam, nie wiem gdzie jestem, nie wiem, czy powinnam się zachowywać dla niego miło, czy może zrobił mi coś kiedyś.
N i e m a m p o j ę c i a.
Kazał mi usiąść na fotelu, naprzeciw którego usiadł on. Od razu zauważyłam, że musiał przebywać tu od dłuższego czasu, a na dodatek widział mnie przez szybę zaraz obok stolika. To dlatego tak szybko zareagował. Obserwował mnie.
On mnie zna?
Czy ja znam jego?
Nie wiedziałam jak mam się zachowywać, więc tylko siedziałam cicho, rozglądając się dookoła. Nie minęło dużo czasu, a kobieta wróciła z dużym ręcznikiem, od razu mnie nim okrywając. Miała taki życzliwy wyraz twarzy, wyglądała na miłą. Zanim odeszła, zabrała ze stolika pustą szklankę, prawdopodobnie po czekoladowym shake'u, a w tym samym czasie chłopak poprosił o "to samo, co zawsze", i dla mnie i dla niego. Musi tu często przychodzić.
Nie odezwałam się ani słowem, do momentu, w którym ujrzałam jakąś blondynkę, która podała nam dwa kubki gorącej czekolady. Ciemnowłosy uśmiechnął się do niej lekko, co ta odwzajemniła, po chwili wracając do innych klientów, a on przeniósł swoje spojrzenie na mnie. Mierzył mnie wzrokiem jakby z zaciekawieniem, miałam wrażenie, że jego ciemne oczy badały każdy element mojej twarzy.
- Pewnie mnie nie pamiętasz - odezwał się w końcu, a ja tylko patrzałam na niego w skupieniu, czekając aż kontynuuje. Co prawda, jego głos wydawał mi się znajomy, koszulka, którą miał na sobie także, ale kompletnie nie pamiętam, skąd mogłabym go znać.
- Wiesz o tym.. wypadku? - spytałam bardzo cicho, unosząc lekko brwi. W tym samym czasie wzięłam do ręki kubek z gorącą czekoladą, aby się trochę rozgrzać, ponieważ zaczynałam trząść się z zimna, co ciemnowłosy zauważył i bez namysłu sięgnął po swoją bluzę, okrywając mnie nią. W odpowiedzi tylko się do niego uśmiechnęłam, obserwując jak jego kąciki ust również wędrują ku górze.
- Tak, Karol mi mówił, gdy jeszcze byłaś w śpiączce - mruknął, mieszając łyżeczką swój napój i nie odrywając ode mnie wzroku. - Rozmawialiśmy trochę na twoich urodzinach - dodał, dalej lekko się uśmiechając, a ja nagle poczułam jakiś dziwny ból z przodu głowy, na co tylko zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc co się dzieje. Dotknęłam dłonią czoła, masując je delikatnie palcami i zerkając to na kubek, który prawie wypadł mi z ręki, to na chłopaka.
- Przemek, masz jakieś tabletki na.. - zaczęłam mówić, ale przerwałam, widząc, jak ten wytrzeszcza oczy. - Co? - spytałam, patrząc na niego, jak na idiotę.
- Nie powiedziałem ci, jak mam na imię.
CZYTASZ
toxic //reZigiusz
FanfictionToksyczna przyjaźń. Toksyczna miłość. Toksyczne życie. (Wszelkie podobieństwa do innych książek są przypadkowe. Mogą występować wulgaryzmy.)