Chapter fifty

570 21 7
                                    

POV Michał

Nie minęła chwila, a Przemek natychmiastowo wyszedł z lokalu, razem ze swoimi kolegami, natomiast ludzie, siedzący dookoła obserwowali ich dwójkę w ciszy, dopóki jakiś starszy, zniecierpliwiony pan nie odchrząknął, zerkając na kelnerkę z pogardą.

- Dobra, dosyć tego przedstawienia, wychodzimy - zacząłem zdenerwowany, podchodząc w stronę Remka i od razu złapałem go za ramię, aby wyprowadzić ich z kawiarni, bo zrobili niezłe zamieszanie. Kątem oka dostrzegłem, że jakiś chłopak od początku do końca nagrywał całą tą sytuację, ale nie przejąłem się tym zbytnio i zwyczajnie wyszedłem na zewnątrz, mając w zamiarze nakrzyczeć na Remka. - Nie macie nic innego do roboty, oprócz robienia z siebie idiotów?! - spytałem nieco podniesionym tonem, mierząc ich wściekłym wzrokiem, gdy już wyszliśmy na zewnątrz, ale odpowiedziała mi jedynie cisza z ich strony. - No co się tak na mnie patrzycie?! Nagle zabrakło wam języków w gębach?! Jeszcze przed chwilą wkładaliście je sobie do gardeł - mówiłem drwiącym tonem, starając się udawać spokojnego i nie wybuchnąć ze złości na nich. Było to cholernie trudne, bo ich niewinne miny doprowadzały mnie do szału. 

- Masz rację, to było głupie - Marcelina pokręciła szybko głową, cofając się parę kroków do tyłu, gdy Remek złapał ją za ramię, nie rozumiejąc o co jej chodzi. Odpowiedzi jako takiej nie usłyszał i jedynie wymienił z nią znaczące spojrzenia, a zaraz potem ta odwróciła się na pięcie, żeby odejść. 

- Chyba nie rozumiem - zmarszczyłem brwi, podchodząc bliżej Remka i tak samo jak on, odprowadziłem ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła za rogiem budynku. 

- Nie musisz rozumieć - mruknął oschłym tonem, jednak wyglądał na nieco zmieszanego tą sytuacją. Widziałem, że starał się to jak najbardziej ukryć, aczkolwiek znam go zbyt długo. Od razu zauważyłem, że coś jest nie tak.

- Stary.. - zacząłem, chcąc złapać go za ramię, jednak ten natychmiastowo mi się wyrwał i szybkim krokiem odszedł w tą samą stronę, co Marcelina, pewnie mając nadzieję, że zdąży ją jeszcze dogonić. - Dobra, rób co chcesz! - zawołałem jeszcze za nim poirytowany, odwracając się na pięcie i chcąc z powrotem wejść do kawiarni, jednak zatrzymałem się na widok tego samego chłopaka, który stał w oknie z telefonem, wciąż wszystko nagrywając. 

Cholera. 

POV Marcelina

Biegłam możliwie jak najszybciej, rozglądając się dookoła, z nadzieją, że uda mi się znaleźć gdzieś jeszcze Przemka i wszystko z nim sobie wyjaśnić. To nie miało tak wyglądać, nie chciałam nikogo w żaden sposób zranić, w ogóle nie myślałam nad tym co robię.

Mijałam mnóstwo ludzi, spacerujących sobie po mieście i każdemu się przyglądałam, bojąc się, że minęłam też Przemka, nawet nie wiedząc, że to był on. Co jak co, ale to byłoby bardzo możliwe.

Nie minęło sporo czasu, a zdążyłam się zmęczyć ciągłym biegiem, potykaniem się o własne nogi i przepychanie się przez tłumy ludzi, którzy z czasem coraz to bardziej mnie irytowali. Sprawdziłam wszystkie miejsca po drodze, w jakich prawdopodobnie mógł się zatrzymać, jednak nigdzie nie było po nim śladu. Z kawiarni wyszedł wraz z kilkoma swoimi kolegami, a raczej byłabym w stanie zauważyć taką grupkę osób. 

No, bo przecież, kurwa, nie wyparowali. 

Zrezygnowana powędrowałam w stronę kawiarni, która znajdowała się zaraz za rogiem. Szanse na to, że znajdę tam Przemka były nikłe, więc nawet się nie rozglądając dookoła, usiadłam przy wolnym stoliku, czekając aż kelnerka do mnie podejdzie. 

Dookoła siebie słyszałam rozmowy innych ludzi, ale nie skupiałam się na żadnej z nich, ponieważ całą swoją uwagę poświęciłam jakiejś dziwnie znajomej parze osób. Widać było po nich, że świetnie się ze sobą bawią, cały czas się śmiali, trzymali za ręce i...

Cholera, zauważyli mnie. 

Wzrok szatynki siedzącej praktycznie naprzeciwko mnie, skrzyżował się z moim i powstała bardzo niezręczna sytuacja. Niemal natychmiast spojrzałam się na swoje dłonie, udając, że całkiem przypadkowo ją obserwowałam. Nie widziałam jej wyrazu twarzy, ani reakcji, ale łatwo mogłam stwierdzić, że chyba ją wkurzyłam, bo nie minęła chwila, a kątem oka dostrzegłam, że oboje stoją przy moim stoliku. 

- Marcelina? - usłyszałam dość niski głos, należący zapewne do jej chłopaka. Ze zdziwieniem zadarłam głowę do góry, aby spojrzeć na ich twarze i ze zmarszczonymi brwiami zaczęłam się poważnie zastanawiać, co takiego im zrobiłam, zanim straciłam pamięć, że oboje patrzą się na mnie, jak na debila. - Słyszeliśmy o twoim wypadku - zaczął szatyn, niepewnie siadając ze swoją dziewczyną na przeciwko mnie. 

Przyglądałam się ich twarzom w zamyśleniu, czując, że gdzieś ich już widziałam, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć ich imion. Głupio mi było o to spytać, ze względu na to, że niby jednak się znamy, więc tylko siedziałam w ciszy, mierząc ich wzrokiem.

- Nie pamiętasz mnie? - spytała ze zrezygnowaniem dziewczyna, przybierając przygnębiony wyraz twarzy. Zrobiło mi się jej żal, ale nic nie poradzę na to, że jej nie pamiętam. - To jest Dezy, a ja jestem Natalia - uśmiechnęła się smutno. 

POV Remek

Jak gdyby nigdy nic, wszedłem do domu, Karola, od razu spoglądając w stronę butów, z nadzieją, że znajdzie się tam też para Marceliny, jednak nic takiego tam nie było. Zrezygnowany powędrowałem do salonu, z zamiarem poczekania tu na nią, ale gdy chciałem już się walnąć na kanapę, kątem oka dostrzegłem zdezorientowanego Kerela, mierzącego mnie tylko wzrokiem. 

- Chyba musimy porozmawiać - zaczął groźnym tonem, ale miałem już dość ciężkich rozmów, więc tak jak chciałem, walnąłem się na kanapę, chowając twarz w poduszki i głośno wzdychając. Karol jednak sobie nie odpuszczał i usiadł obok mnie, siłą przewracając mnie tak, abym mógł na niego patrzeć. 

- No to mów - wzruszyłem lekko ramionami, zerkając na niego obojętnym wzrokiem, co tylko go zdenerwowało, a jego twarz przybrała jeszcze bardziej poważny wyraz. 

- Po pierwsze, skąd do cholery masz klucze do domu? - spytał chyba najłagodniejszym tonem, na jaki było go stać, ale wciąż było widać, że jest zdenerwowany. Nie wiem dlaczego to, że mam klucze do jego domu, aż tak bardzo go wkurwiło, bo myślałem, że o tym wiedział. Chyba, że Marcelina zapomniała mu o tym powiedzieć. To jest dość prawdopodobne. 

- Marcelina mi kiedyś dorobiła - odparłem obojętnie, wciąż nie rozumiejąc jego zachowania. Karol w odpowiedzi tylko westchnął, przecierając twarz dłonią. Chwilę potem wyjął z kieszeni telefon, zacisnął usta w cienką linie i z powrotem spojrzał na mnie, jakby miał ochotę mnie zamordować. Na urządzeniu wyświetlał się jakiś filmik, ale dopóki widziałem go do góry nogami, niezbyt potrafiłem cokolwiek tam dostrzec. Gdy jednak Karol obrócił telefon, zamarłem. 

- Co to, do chuja, jest? - spytał, puszczając mi filmik, który został nagrany w kawiarni, kiedy całowałem się z Marceliną, a Przemek nie wytrzymał i wyszedł na zewnątrz, oglądając się jeszcze za nami z bólem w oczach. Moją uwagę przykuła jeszcze ilość wyświetleń, od której aż zakręciło mi się na moment w głowie. 

Teraz już na stówę Marcelina się dowie o tym, że ją okłamałem. 

[...] 

zdążyłam przed 1 września, bądźcie ze mnie dumni, błagam

aż mi głupio, że tak długo nic nie wstawiałam, ale miałam problemy z laptopem, co utrudniało mi pisanie, do tego kilka wyjazdów i brak weny na cokolwiek ;--; 

wasza ulubiona, regularna ałtoreczka wróciła, alleluja 

toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz