Chapter seventy six

205 5 1
                                    

- j e d e n   d  z i e ń- 

Od rana szykowałam się na dzisiejsze wyjście, ponieważ to dziś Michał organizował swoją imprezę. Byłam bardzo podekscytowana, bo już dawno nie byłam w takim miejscu, gdzie jest mnóstwo ludzi i alkoholu. A zwłaszcza ludzi. Podobno będzie tam pół mojej szkoły, co trochę mnie stresuje, ponieważ nie pamiętam nikogo stamtąd. Boję się, że będę czuła się trochę obco wśród "znajomych" mi osób, ale pociesza mnie myśl, że w końcu spotkam tam Przemka. Przepisaliśmy całą ostatnią noc, co mocno mnie wyczerpało, ale ukryłam to pod toną makijażu, bo bałam się, że Karol lub Remek stwierdzą, że lepiej, żebym została w domu. Co prawda, ledwo stałam na nogach, ale uznałam, że alkohol to zmieni, dlatego razem z moimi dwoma butelkami wódki, udałam się na dół, gdy wybiła godzina siedemnasta. Remek już czekał w swoim aucie, pod moim domem, dlatego pożegnałam się szybko z Karolem, który miał dołączyć do nas później, razem z Sylwią i powędrowałam na zewnątrz. 

Remek wyglądał dziwnie, ale byłam już przyzwyczajona do tego, że ciągle się stresuje i jedynie szepnęłam mu na ucho, że go kocham, aby się już tak nie martwił, na co zaświeciły mu się oczy. Nie pomyślałam jednak, że tak mu się to spodoba, że będzie mi to powtarzał przez całą drogę do Michała. Było to słodkie. Bardzo słodkie, ale trochę martwiące mimo wszystko. 

- Na pewno jesteś na to gotowa? Będzie tam bardzo dużo osób, mogę jeszcze zawrócić do domu - spytał Remek, gdy zaparkował już w pobliżu miejsca docelowego. Rozejrzałam się dookoła i mimo, że stało tam już trochę samochodów i z daleka było słychać głośną muzykę, nie zraziło mnie to. Lubię imprezy i lubię się bawić, a już dawno nie miałam do tego okazji. 

- Nie jestem dzieckiem, Remi. Dam sobie radę - prychnęłam, czochrając go po głowie. Wysiadłam pospiesznie z auta, zabierając ze sobą swój alkohol i powędrowaliśmy oboje pod dom Michała. Zanim jednak zdążyłam otworzyć drzwi, Remek złapał mnie za ramię, przyciągając mnie do siebie, aby mnie pocałować.

Poczułam, że ta chwila, była ostatnią normalną. 

A potem otworzyłam drzwi do środka.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, po wejściu, to był Michał. Z uśmiechem przyszedł nas przywitać. Dalej było mnóstwo nieznajomych mi twarzy, jednak nie zawracałam sobie tym głowy na razie. 

- Już myślałam, że nie przyjdziecie - Michał skupił wzrok na Remku, a ja tylko się uśmiechnęłam w odpowiedzi. Od jakiegoś czasu odczuwałam strasznie dziwne napięcie między nimi, niby normalnie rozmawiali, ale coś jednak było nie w porządku. 

- Idę to gdzieś odłożyć - rzuciłam na odchodne, wskazują na alkohol i zostawiłam za sobą Remka, rozmawiającego z Michałem. 

Albo kłócącego się. 

Wszystko jedno.

Udałam się do kuchni i tam odstawiłam obie butelki na stole. Zastanawiałam się chwilę, czy nie otworzyć jednej już teraz, bo miałam dziką ochotę się upić, jednak w tym samym momencie kątem oka dostrzegłam, że kilka osób patrzy się w moim kierunku. Onieśmielało mnie to strasznie i z jednej strony miałam ochotę zagadać do nich, ale z drugiej za bardzo mnie to stresowało. 

Gdy już chciałam uciec stamtąd, wpadłam na Przemka, co momentalnie zmieniło mój nastrój. Ucieszona wtuliłam się w niego i tak przez dłuższą chwilę staliśmy, nie chcąc przerywać tej pięknej chwili. 

- Mówiłem, że będziesz wyglądać obłędnie, skarbie - Przemek lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu, co sprawiło, że mocno się zarumieniłam. Jego głos brzmiał tak hipnotyzująco i nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. 

To chyba źle o mnie świadczy. 

- Chodźmy się czegoś napić, spragniona jestem - oboje się zaśmialiśmy i przeszliśmy to opróżniania alkoholu, który ze sobą przyniosłam. 

Widziałam, że wzbudzałam sobą duże zainteresowanie, wśród pozostałych osób, które znajdowały się w pobliżu, jednak starałam się nie zwracać na to zbytnio uwagi, żeby nie psuć sobie humoru. Przyznam, że czułam się jak jakaś kosmitka, bo nawet nie wiedziałam skąd takie zainteresowanie, jednak moja uwaga skupiała się aktualnie tylko na Przemku. Ciągle się z czegoś śmialiśmy i bardzo dobrze się z nim bawiłam. 

Po kilku szotach przyszedł oczywiście czas na to, żeby pojawił się Remek. Scena zazdrości nie mogła nie mieć miejsca, podobnie jak próba zabrania mnie od przyjaciela. Byłam już lekko wstawiona i nie mogłam ani nie chciałam sobie pozwolić na to, żeby Remek zabrał mnie od źródła mojego dobrego humoru. 

W końcu po małej sprzeczce sam usiadł na kanapie, skąd miał dobry widok na mnie. Nie zamierzałam odwalać jakichś dziwnych rzeczy, ale i tak jego wzrok był nieco stresujący. Czułam się, jakby trochę mi nie ufał, ale kolejne procenty, które pochłonęłam, sprawiły, że szybko o tym zapomniałam. 

Kolejne szoty i drinki sprawiły, że przestałam już w ogóle rozumieć o czym myślę i mówię. Opowiadałam o rzeczach totalnie z dupy, a Przemek tylko się ze mnie śmiał. 

- Trrochę boli mnie jużż głoowa.. - przerwał w końcu moje dziwne opowieści, łapiąc się za nią. Przetarł potem twarz dłonią i spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. - Idziemy.. na górę? Gdzieśśś, gdzie będzie trochę c-cisej - spytał, łapiąc mnie od razu za rękę. Nie czekał nawet na moją odpowiedź i pociągnął mnie za sobą, w stronę schodów. Minęliśmy parę osób w drodze, nie obyło się bez dziwnych spojrzeń, jednak postanowiłam nie reagować na to.  

Znaleźliśmy jakiś pusty, ciemny i cichy pokój. Był w sam raz dla nas, dlatego usiedliśmy roześmiani na łóżku i zaczęliśmy dalej rozmawiać o różnych rzeczach, jednak przerwał nam w tym głośny łomot. 

To była chwila. Nieświadoma tego co zaraz zobaczę, odruchowo zerknęłam w stronę drzwi, które niemal od razu się otworzyły, a do pomieszczenia wtoczył się wysoki brunet, całujący się z jakąś blondynką. 

Dwie znajome twarze. 

Aż zbyt znajome. 

Momentalnie poczułam ból w głowie, nieporównywalny do niczego innego, a moje oczy zalały się łzami. 

Dezy i Nikola jak gdyby nigdy nic całowali się namiętnie, przy drzwiach pokoju, w którym przebywaliśmy, a po chwili po prostu wyszli. Ja jednak poczułam się, jakby całe życie przeleciało mi przed oczami. 

I faktycznie tak było. 

Nie potrafiłam się otrząsnąć, głowa bolała mnie mocniej, niż kiedykolwiek. Myślałam, że zaraz zemdleje z bólu. 

W tym samym czasie Remek wparował do pokoju, jakby wiedział, że właśnie coś się stało. 

Coś złego. 

Podbiegł do mnie szybko, gdy zorientował się, że płacze, ale zamiast mnie uspokoić, zaczął krzyczeć na Przemka, oskarżając go o to, że to przez niego jestem w takiej sytuacji. 

Nie mogłam znieść bólu głowy i ich kłótni, ale zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, po prostu upadłam, tracąc przytomność. 

toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz