14

1.2K 54 16
                                    

       Przez resztę wieczoru nie potrafił zebrać myśli.

Jeszcze nigdy nie czuł czegoś podobnego. 

Skręcało go w żołądku, a każda próba zajęcia czymś umysłu kończyła się tym samym - zastanawianiem się dlaczego Julia stała się nagle tak chłodna. 

Wcześniej też udawała niedostępną, ale robiła to w formie żartu, a podczas ich ostatniej rozmowy stworzyła między nimi niewidzialną barierę, której Louis za żadne skarby świata nie potrafił pokonać.

Niewiele myśląc, wyciągnął telefon i zadzwonił pod doskonale znany mu numer. 

Przyjaciel odebrał po trzech sygnałach. 

- Jesteś już w domu? - zaczął szatyn, bez jakiegokolwiek słowa przywitania. 

- Od jakiejś godziny - usłyszał w odpowiedzi znudzony głos Alana. 

- Wspaniale. Wpadaj do mnie na piwo. Za pół godziny zaczynają się derby Manchesteru. - odparł, wiedząc, że perspektywa oglądania meczu przy piwie, będzie dla blondyna niesamowicie kusząca. 

I wcale się nie pomylił, Alan bez słowa sprzeciwu zgodził się na jego pomysł, dzięki czemu Louis mógł chociaż na chwilę oderwać myśli od Julii i jej aksamitnej skóry, którą wciąż czuł pod opuszkami palców.

~*~

- Widziałeś to?! Co za palant! Kto go w ogóle wpuścił na boisko! - rozeźlony głos Alana wyrwał szatyna z zamyślenia. 

Trwała już druga połowa, a Louis wcale nie potrafił skupić się na rozgrywkach. 

Pił już trzecie piwo z kolei i, choć za wszelką cenę chciał myśleć o meczu, nie potrafił. 

Wpatrywał się tępo w telewizor, ale nawet krzyki przyjaciela wydawały mu się tak bardzo odległe. 

- Tommo.. Tommo, wracaj do żywych! - usłyszał nagle, a przed jego oczami pojawiła się dłoń przyjaciela - Co z tobą, do cholery? Źle się czujesz? Wyglądasz jakbyś już umarł. 

- Bo może umarłem - odburknął, po czym podniósł się z kanapy i wyszedł z salonu, zabierając ze sobą butelkę piwa, którą trzymał w dłoni. 

Alan znał Louisa aż za dobrze i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego przyjaciel nigdy nie wychodzi w trakcie meczu, dlatego bez słowa wstał i ruszył za nim. 

Kiedy oboje znaleźli się w kuchni, oparł się plecami o blat, a dłonie założył na torsie. 

- No, o co chodzi? - zapytał prosto z mostu, mierząc go wzrokiem. 

- O nic - odburknął szatyn, po czym otworzył drzwiczki lodówki i spojrzał do środka obojętnym wzrokiem. 

- Stary, nie rób ze mnie idioty. Przez te wszystkie lata poznałem cię na wylot i doskonale wiem kiedy coś u ciebie nie gra. Rano jeszcze tryskałeś energią i już dawno nie widziałem cię szczęśliwszego, a teraz siedzisz smętny, wyglądasz jakby twoja dusza opuściła ciało i wychodzisz z pokoju w trakcie trwania najważniejszego meczu twojej ulubionej drużyny. Nigdy nie wmówisz mi, że wszystko jest dobrze. Wyciągaj piwo z lodówki i mów o co chodzi. I nie próbuj protestować, od razu zaznaczam, że zrobię wszystko żeby dowiedzieć się prawdy, nawet jeśli będę musiał cię upić i zostać tu z tobą do rana. 

- Jutro idziemy do pracy.. - mruknął Louis, nawet nie spoglądając na przyjaciela. 

Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Alan jest uparty i, że doskonale zna jego zachowania. 

Od samego początku ich znajomości potrafił przejrzeć go na wylot, co w chwilach takich jak ta, było niesamowicie irytujące. 

- Idziesz dopiero na 13:00, do tego czasu zdążysz wytrzeźwieć. Wyciągaj butelki i siadaj przy stole. - zarządził blondyn, a Louis wywrócił jedynie oczami i zrobił to, o co go prosił. 

Wiedział, że z przyjacielem nie wygra, dlatego wolał odpuścić i uniknąć niepotrzebnej kłótni. 

- Chodzi o Jules? - zaczął Alan, kiedy już siedzieli przy kuchennym stole, a przed nimi stały cztery butelki piwa. 

Słysząc pytanie, Louis prawie zachłysnął się piwem, które właśnie kończył. 

- Skąd te wnioski? - zapytał wymijająco, na co Alan zaśmiał się pod nosem. 

- Myślisz, że nie domyśliłem się, że ostatnią noc spędziliście razem? Proszę cię - westchnął, sięgając po pierwszą butelkę. 

Otworzył ją szybkim ruchem i przyłożył sobie do ust, pociągając dużego łyka. 

- Czasem żałuję, że tak dobrze się znamy - odburknął Louis, spoglądając na swoje palce, które w tamtym momencie wydawały mu się tak bardzo interesujące. 

- Nie wymyślaj, tylko mów o co chodzi. Przespałeś się z nią, a ona za dużo sobie wyobraża i przez to jest ci przykro, bo ją zraniłeś? - zasugerował, a szatyn poczuł jak jego policzki zaczynają płonąć. 

- Jest zupełnie na odwrót.. - westchnął, prawie niesłyszalnie. - To ja wyobraziłem sobie za dużo, mimo, że od początku postawiła sprawę jasno. Nie będzie między nami nic, oprócz seksu. A co gorsza, ona w kółko mi o tym przypomina. I mówi to swoje 'nigdy, nawet za milion lat nie będziemy razem'. Rzygam już tym zdaniem. Ja chciałbym udowodnić jej, że z nikim nie będzie szczęśliwsza niż ze mną, że nikt jej nie da tego, co ja jestem w stanie jej dać. Kurwa, stary, ja nigdy jeszcze nie czułem czegoś takiego. Rano jeszcze wszystko było okey, a kiedy przyszedłem po nią żeby odwieźć ja do domu, powiedziała, że wraca z Clara i, że mam sobie zbyt wiele nie wyobrażać. Wodzi mnie za nos i robi ze mną co chce, a ja nie mogę przestać myśleć o niej, o jej słodkim głosie, miękkich włosach, delikatnej skórze, o tym jak jeczala moje imię ani o tym jak się śmiała dzięki mnie. Rozumiesz to? Bo ja nie. To zawsze ja decydowałem jak rozwiną się moje znajomości, ja mówiłem, że nie chce związku i ja lamalem serca, a ona wyszła poza schemat i nie mogę przestać o niej myśleć odkąd tylko zobaczyłem ja znowu w tej szkole. Jest taka idealna.. - wyrzucił z siebie, niemal na jednym wdechu.

Może to alkohol, który pomału zaczął uderzać do jego głowy, a może po prostu natłok myśli, z którymi nie potrafił sobie poradzić sprawiły, że powiedział przyjacielowi o wszystkim co go meczylo.

A blondyn słuchal, a jego oczy otwierały się coraz bardziej z każdym kolejnym słowem przyjaciela.

Jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie, przez co czuł się nieswojo i nie wiedział co powinien mu doradzić.

- Jestem w szoku.. - wyrzucił w koncu z siebie, widząc, że Louis schował twarz w dłoniach, a palcami delikatnie szarpal swoje włosy.

Ten widok był tak żałosny, że Alanowi zrobiło się go cholernie żal.

- Powiem ci tylko tyle, że nie sądziłem, że doczekam momentu w którym Louis Tomlinson prawdziwie się zakocha. Ale jeśli tak bardzo ci na niej zależy, to zbieraj dupe w troki i jedz do niej dowiedzieć się dlaczego nie chce dać ci szansy, a później trochę o nią zawalczyć i udowodnić jej, że w życiu nic nie jest pewne i, że nie wolno mówić 'nigdy', bo 'nigdy' to bardzo mocne słowo. - odparł, niesamowicie poważnym tonem, po czym podniósł się i podszedł bliżej przyjaciela.

Ułożył dłoń na jego ramieniu i poklepal pokrzepiajaco, a Louis podniósł głowę do góry i spojrzał na niego smutnym wzrokiem.

- Myślisz, że powinienem teraz do niej iść? - upewnil się, na co Alan skinął głowa.

5 minut później, obaj lekko pijani, przez co zdecydowanie odwazniejsi mężczyźni szli w stronę mieszkania niczego nieświadomej Julii.

never in a milion years  ► tomlinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz