37

873 38 17
                                    

    Słysząc znajomy, radosny głos, odwrócił się w stronę z której dochodził i uśmiechnął delikatnie. 

Nie miał żalu do Ellie za to co zrobiła w pubie, bo uznał, że oboje byli wtedy pod wpływem alkoholu, a ona przecież nie miała pojęcia, że Louis był w związku. 

Miała prawo próbować zaciągnąć go do łóżka, bo kiedyś właśnie na tym opierała się ich znajomość - na spędzaniu czasu w łóżku. Skąd miała wiedzieć, że teraz wszystko się zmieniło? 

Poza tym, Louis wcale nie należał do pamiętliwych osób, dlatego, niewiele myśląc, radośnie powiedział: 

- Jeszcze raz i pomyślę, że mnie śledzisz. 

Kobieta zaśmiała się, słysząc jego słowa i już miała coś odpowiedzieć, kiedy ekspedientka wyłoniła się z zaplecza i poprosiła Louisa aby do niej podszedł. 

Mężczyzna przeprosił na chwilę swoją znajomą, a ona skinęła mu głową, a później spojrzała na zegarki, które wcześniej sam oglądał. 

- Wybrał pan naprawdę piękną biżuterię. Pana partnerka jest prawdziwą szczęściarą - usłyszała nagle wesoły głos ekspedientki, przez co niemal od razu spojrzała w jej stronę. 

Dziewczyna pakowała coś w duże pudełeczko i obwiązywała je kokardą, a Louis stał obok i uśmiechał się, grzebiąc w czarnym, skórzanym portfelu. 

- Razem będzie 540 funtów - dodała nagle sprzedawczyni, a mężczyzna wyciągnął kartę bankową i przyłożył ją do czytnika. 

Kiedy uregulował rachunek, zabrał podarunek, pożegnał się grzecznie z ekspedientką i podszedł do Ellie, z ogromnym uśmiechem na ustach. 

Kobieta, widząc jego minę, pomyślała, że naprawdę musi kochać swoją partnerkę, skoro przed chwilą wydał na nią ponad pół tysiąca funtów i jeszcze szczerzył się przez to od ucha do ucha. I ta myśl spowodowała, że zakuło ją serce. 

- Kupujesz coś? - jego delikatny głos wyrwał ją z zamyślenia. 

Uśmiechnęła się do niego delikatnie, a później wzruszyła ramionami: 

- Szukałam prezentu dla mamy, ale nie widzę tutaj nic, co wpasowałoby się w jej gusta - odparła, po czym rozpięła zamek jasnoróżowej kurtki, w którą była ubrana. 

Stoją przed nim w tej uroczej kurtce, z rozczochranymi od czapki włosami i wełnianymi rękawiczkami z jednym palcem wcale nie przypominała tej samej dziewczyny, którą tydzień temu spotkał w klubie. 

Teraz miał wrażenie, że stoi przed nim nastolatka, a nie dorosła, seksowna kobieta, która kiedyś spotykała się z nim na seks, imprezy i dobre jedzenie. 

Nigdy nie chodzili na randki, nie mówili, że są razem, spotykali się najczęściej przypadkiem i zawsze kończyło się to tak samo - w jego, albo jej łóżku. 

Nie czuł do niej tego co czuł do Julii, nie chciał z nią zamieszkać ani nie czuł, że chce spędzić z nią resztę życia. Było im razem po prostu przyjemnie, bez żadnych głębszych uczuć, a ona wydawała się zadowolona z tego układu. 

Wciąż powtarzała mu, że faceci są beznadziejni, a związki to największe gówno w jakie można się wpakować. Wtedy był w stanie przyznać jej rację, ale teraz, kiedy dzięki Julii wszystko się zmieniło, uważał tamten tok myślenia za przesadzony. 

Ale Ellie taka już była, wolna, niezależna i wyzwolona. Nikt nie mógł jej dogonić i nikt nawet nie próbował, bo każdy wiedział, że starania spełzną na niczym. 

Kiedy ją poznał, właśnie to urzekło go w niej najbardziej - to, że nigdy nie potrafił za nią nadążyć. 

Jednego dnia potrafiła być słodka i urocza, a kolejnego potrafiła zamienić się w boginię seksu, za którą każdy facet, włącznie z nim, błądził maślanym wzrokiem. 

- To może, jeśli nie masz innych planów, dałabyś się zaprosić na kawę? Dawno się nie widzieliśmy, chętnie porozmawiałbym z tobą na trzeźwo - zaśmiał się, a ona poczuła jak przez jej ciało przechodzi przyjemna fala ciepła. 

- Jasne, czemu nie - wzruszyła ramionami, udając obojętną, a później wyminęła go i żegnając się z ekspedientką, wyszła ze sklepu. 

Chwilę później znaleźli się w Sturbucksie, gdzie Louis zamówił najzwyklejszą latte, a Ellie wybrała gorącą czekoladę. 

Rozsiedli się wygodnie przy ostatnim stoliku i czekali na swoje zamówienie. 

Ku ich zdziwieniu, ruch tamtego dnia była naprawdę mały, przez co wcale nie musieli długo czekać. 

Baristka, niemal od razu zawołała ich po odbiór, a kilka minut później, oboje trzymali w dłoniach tekturowe kubeczki, na których wypisane były ich imiona. 

- Chyba spodobałeś się tej dziewczynie, która robiła nasze napoje - zagaiła nagle Ellie, upijając łyka gorącej czekolady, która przyjemnie rozgrzała jej zmarznięte ciało. 

Mimo, że siedziała ubrana w gruby, wełniany golf, a na nogach miała ciepłe trapery, natura zmarzlucha dawała jej się we znaki. 

- Słucham? Czemu tak uważasz? - zapytał rozbawiony Lou, a później spojrzał na towarzyszkę zdziwionym spojrzeniem. 

- Bo obok twojego imienia narysowała serduszko, a teraz ciągle tutaj zerka i mierzy mnie nienawistnym wzrokiem - Ellie wzruszyła obojętnie ramionami, a Lou od razu obrócił kubek tak, żeby móc spojrzeć na napisane na nim swojego imię. 

Faktycznie, tuż po literce 's' znajdowało się tam małe serduszko, podczas gdy na kubku Ellie była tylko uśmiechnięta buźka. 

- Nie przesadzaj - powiedział krótko, starając się urwać ten temat, po czym odwrócił się w stronę lady i jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem baristki, która od razu oblała się rumieńcem i odwróciła tyłem do niego. 

Lou zaśmiał się pod nosem, a Ellie pokiwał głową i z niesamowicie poważną miną, powiedziała: 

- Widzisz, miałam rację.. 

Tym razem to mężczyzna wzruszył ramionami, a później najszybciej jak się dało, zmienił temat: 

- Opowiedz mi lepiej co u ciebie słychać. Ile to już lat się nie widzieliśmy? Dwa? Gdzie się podziewałaś przez ten czas? 

Kobieta westchnęła smutno, a później spojrzała na swojego towarzysza i po raz kolejny wzruszyła ramionami. 

Louis zauważył, że ten gest nie zmienił się u niej mimo upływu lat i to, nie wiedzieć czemu, wywołało słaby uśmiech na jego twarzy. 

- Zostałam przeniesiona do oddziału w Londynie i tam zapieprzałam dwa razy więcej niż tutaj, dlatego zbuntowałam się i wróciłam - odparła, a on pokiwał ze zrozumieniem głową. 

Naprawdę cieszył się, że miał okazję do porozmawiania z nią w normalny sposób, na neutralnym gruncie, bo doskonale pamiętał, że kiedyś była dla niego doskonałym kompanem do rozmowy. 

Nie zdawał sobie tylko sprawy z tego, że wściekła Jules zadzwoniła do Cassie, a przyjaciółka, na poprawę humoru zaproponowała jej zakupy w ich ulubionym centrum handlowym. 

Nie wiedział także, że wszystkie ich zakupy, od lat rozpoczynały się kawą w Starbucksie.


never in a milion years  ► tomlinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz