16

1.1K 50 16
                                    

    Kiedy otworzył zaspane oczy, poczuł jak przez jego głowę przechodzi pulsujący ból. 

Automatycznie złapał się za najbardziej bolące miejsce i najdelikatniej jak potrafił, podniósł się do pozycji siedzącej. 

Przez moment nie wiedział gdzie jest, ale, kiedy rozejrzał się po pokoju, na szklanym stoliku znalazł białą kartkę, na której czarnym długopisem napisane zostało jego imię. 

Niewiele myśląc, sięgnął po liścik i spojrzał na niego z uwagą. 

'Louis, 

Pewnie mało co pamiętasz z ostatniej nocy, bo byłeś w naprawdę kiepskim stanie, kiedy przyleciałeś do mnie na skrzydłach miłości ;)

Mam nadzieję, że głowa nie boli Cię aż tak bardzo, jak mi się wydaje.

W razie gdyby jednak tak było, na stole w kuchni zostawiłam Ci jakiś proszek przeciwbólowy, a w lodówce znajdziesz coś do zjedzenia i sok pomarańczowy, albo wodę niegazowaną - zależy co wolisz.

Nie ma tego zbyt wiele, bo dopiero dziś idę na zakupy, ale możesz zjeść wszystko, na co będziesz miał ochotę. 

W łazience, na krześle naszykowałam Ci świeże ręczniki, więc możesz się odświeżyć. 

Kiedy będziesz wychodził, zostaw klucze u sąsiadki z naprzeciwka.
Jutro, w pracy, opowiem Ci jak to się stało, że spędziłeś u mnie noc, a tymczasem, załatwiłam Ci dziś wolne, nie musisz dziękować :) 

Całuję, Jules.' 

Kiedy skończył, przeczytał list jeszcze raz, a w jego głowie pojawiły się przebłyski poprzedniego wieczora, przez co poczuł się zażenowany samym sobą. 

Nie miał pojęcia jakie głupoty wygadywał, ani o co chodziło Julii, kiedy wspomniała o 'skrzydłach miłości', ale mimo to czuł się sobą zawiedziony. 

Chciał ją zdobyć, a przychodzenie do niej będąc kompletnie pijanym na pewno nie było najlepszą opcją. 

Zrezygnowany sięgnął po telefon i wybrał numer przyjaciela, pamiętając, że to z nim się wczoraj upił.

Alan odebrał dopiero po pięciu sygnałach. 

- No siema, stary! Jak tam główka? - zaśmiał się, a Louis wywrócił oczami. 

- Możesz mi powiedzieć co się wczoraj wydarzyło i dlaczego jesteś w lepszym stanie niż ja? Poza tym, która jest godzina, bo nie zwróciłem nawet uwagi.. - odparł, przecierając zaspane oczy i odkładając list od Julii na bok. 

- Jestem w lepszym stanie, bo kiedy ty, Romeo, spędzałeś noc ze swoją Julią, ja szedłem z buta przez pół miasta i zdążyłem trochę wytrzeźwieć. A co do godziny, to jest równo 12:37 - usłyszał w odpowiedzi i mógłby przysiąc, że Alan właśnie wzruszał ramionami. 

- Która jest godzina?! O, Boże, zaspałem do pracy! - wrzasnął, gwałtownie podnosząc się z kanapy, co przypłacił ogromnym bólem głowy. 

Syknął, łapiąc się za obolałe miejsce, a Alan zaśmiał się do telefonu. 

- Twoja ukochana załatwiła ci dzisiaj dzień wolny, ale nie będę zdradzał ci szczegółów, sama ci opowie. 

- Nic nie rozumiem.. - westchnął Lou, otwierając szeroko oczy. 

Julia, co prawda, wspominała coś o tym, że nie musi iść do pracy, ale nie miał zielonego pojęcia jak udało jej się to załatwić. 

- Dobra, stary, ja wracam do pracy, bo w przeciwieństwie do niektórych, nie mam kobiety-anioła i muszę sam sobie radzić. Trzymaj się, do później. 

never in a milion years  ► tomlinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz