51

980 38 17
                                    

   Kiedy dotarło do niej co tak naprawdę powiedziała, wyrwała się z jego objęć i otarła łzy. 

Przez myśl przeszło jej, że musi wyglądać naprawdę żałośnie, bo na dłoni zauważyła czarne smugi tuszu. 

Nigdy nie chciała żeby widział ją w takim stanie. 

Próbowała grać przed nim niewzruszoną, silną kobietę, która radzi sobie ze wszystkimi problemami bez niego, podczas gdy rozpaczliwie potrzebowała jego obecności, jego silnych ramion, delikatnego głosu, który powtarzałby jej, że dadzą sobie ze wszystkim radę, że wszystko będzie dobrze, a ona będzie najlepszą matką na świecie. 

Raz już straciła dziecko, które tak bardzo kochała. 

Raz już została pozostawiona sama sobie, a teraz po raz kolejny przeżywała ten sam koszmar, z taką różnicą, że zasypiała względnie spokojnie, bo nie musiała obawiać się, że pijany Nathan wróci w środku nocy do domu i wyrzuci ją z łóżka, każąc jej przygotować sobie coś do jedzenia. 

Wiedziała, że teraz, kiedy Louis poznał prawdę, wszystko się zmieni, bo mężczyzna nie pozwoli jej wychowywać swojego dziecka w samotności, ale z drugiej strony kompletnie nie wiedziała co powinna zrobić. 

Wciąż miała do niego żal o to, że nawet nie próbował dać jej szansy tylko przekreślił ich całą wspólną przeszłość grubą kreską. 

Minęły miesiące, a ona wciąż nie potrafiła zabliźnić starych ran. 

Niby nauczyła się żyć w samotności, choć na początku było jej naprawdę ciężko wracać do mieszkania, w którym nikt na nią nie czekał. 

Przyzwyczaiła się już do jego gratów rozrzuconych po całym domu, do zapachu jego perfum roznoszącego się po łazience, do pościeli przesiąkniętej nim. Przyzwyczaiła się do tego, że zawsze rano czekało na nią śniadanie, że jeśli wracał pierwszy z pracy to zawsze przygotował dla niej coś ciepłego do zjedzenia, żeby ona nie musiała się już tym martwić. 

Louis niewątpliwie ją kochał, a ona wiele razy nie umiała pogodzić się z myślą, że przez własną głupotę go straciła. 

Ale teraz było już za późno, zbyt wiele wydarzyło się między nimi, a ona nie wiedziała czy tak od razu będzie w stanie wybaczyć mu brak jego obecności wtedy, kiedy potrzebowała go najmocniej. 

- Jules.. - szepnął, łapiąc ją za rękę. 

Chciał ponownie zamknąć ją w mocnym uścisku i uświadomić jej tym samym, że jest przy niej, że już nigdzie nie odejdzie i, że tak mocno przeprasza ją za to, że był tak cholernie uparty i nie dał jej się wytłumaczyć. 

To nie tak, że przez ostatnie miesiące w ogóle o niej nie myślał i zostawił wszystko za sobą. 

Myślał o niej w każdej chwili swojego życia, ale był zbyt dumny by iść do niej i prosić ją o wyjaśnienia. 

Wtedy, kiedy wyprosił ją z pokoju wuefistów, działał pod wielkimi emocjami. To zwykły impuls i duma zranionego faceta wpłynęły na jego decyzję. 

Później bardzo chciał ją przeprosić za swoje zachowanie, dlatego wieczorem zebrał się w sobie i poszedł nawet do jej domu, ale zanim zdążył wejść do środka kamienicy w której mieszkała, zauważył, że nie jest sama. 

Stał w osłupieniu i przyglądał się jej roześmianej buzi, która spoglądała na Anthony'ego Brown'a, kilka lat starszego od niej nauczyciela chemii, który wychodził z jej samochodu. 

Oboje niesamowicie się śmiali, a później mężczyzna zabrał zakupy z jej bagażnika i weszli razem do budynku, a Louis schował zziębnięte dłonie do kieszeni kurtki i zawrócił, postanawiając sobie, że już więcej nie będzie mieszał się w jej życie. 

W tamtym momencie wydawało mu się, że Julia już go nie potrzebuje i, choć teraz wiedział, że było to szczeniackie myślenie, wtedy jeszcze nie miał o tym pojęcia.

Gdyby mógł cofnąć czas, nigdy nie zachowałby się w ten sposób. 

Gdyby wtedy wiedział prawdę na temat tego dlaczego Anthony w ogóle pojawił się w jej domu, nigdy nie postąpiłby tak samo. 

Problem w tym, że Jules tak naprawdę była pierwszą poważną partnerką Louisa, którą kochał. 

Wszystkie jego poprzednie związki, nawet te długotrwałe nie były nawet w połowie tak ważne jak ten ostatni, bo to dopiero przy Julii nauczył się co to znaczy kochać i być kochanym, a przez swoją głupotę i upór stracił wszystko co było dla niego najważniejsze. 

- Nie, Louis.. - jęknęła smutno, wyrywając swoją dłoń i nie dając mu się przyciągnąć do siebie. - Posłuchaj - dodała, nabierając głęboko powietrza w płuca - Skoro już znasz prawdę to wydaje mi się, że musimy coś ustalić. 

Słysząc jej słowa, westchnął ciężko, a później skinął głową, pozwalając jej na kontynuowanie. 

- Jeśli będziesz chciał widywać się z naszym dzieckiem to oczywiście ci tego nie zabronię. Kiedy już się urodzi ustalimy szczegóły, a teraz przepraszam cię najmocniej, ale muszę się zbierać. Jest już późno, a ja ostatnio nie za dobrze się czuję... 

Wyminęła go i wróciła do swojego biurka, a on przez moment stał w osłupieniu. 

Dopiero po chwili odwrócił się i podszedł bliżej niej. Stała przy biurku i pakowała laptopa do torby, a on nie mógł wyjść z podziwu jak ślicznie wyglądała.

- Przecież wiesz, że tak tego nie zostawię. - powiedział, łapiąc ją za rękę i odwracając delikatnie przodem do siebie. 

Próbował spojrzeć jej w oczy, ale cały czas uparcie odwracała wzrok, przez co, w końcu złapał jej podbródek w swoje palce i zmusił ją by na niego popatrzyła. 

- Co masz na myśli? - zapytała nieśmiało, z uwagą lustrując odcień jego tęczówek, bojąc się, że być może już więcej nie zobaczy ich tak dokładnie. 

- Mam na myśli to, że ja nigdy nie przestałem cię kochać. Będę walczył o to, żebyś dała mi, nam szansę i, żebyśmy razem wychowywali nasze dziecko. - odparł, tak pewnym siebie tonem, że Julia aż nabrała głęboko powietrza w płuca. On naprawdę wierzył w to co mówił, a ona, mimo, że wciąż była w nim szalenie zakochana, nie potrafiła tak po prostu udawać, że nic się nie wydarzyło. 

- Louis... - westchnęła, nagle opuszczając wzrok - Już zbyt wiele się stało, co wcale nie powinno się stać, dlatego nie mam pojęcia jak wyobrażasz sobie to wszystko... - dodała, próbując zabrać swoją dłoń z jego uścisku, ale mężczyzna był silniejszy i nie pozwolił jej odejść. 

- Już raz nie chciałaś dać mi szansy - zauważył, uśmiechając się nieznacznie - A później ją dałaś, więc ja uparcie będę się starał i wierzył, że w końcu uda mi się ciebie odzyskać. Ciebie i nasze maleństwo. 

never in a milion years  ► tomlinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz