47

779 36 33
                                    

    Kiedy lekarka wyszła, po raz kolejny gratulując jej maleństwa, Jules leżała bez ruchu na łóżku i patrzyła się tępo w przestrzeń.

Jej rodzice byli w tak samo wielkim szoku co ona.

- Mamo... - zaczęła wreszcie Jules, czując, jak z oczu zaczynają płynąć jej łzy - To jest najgorszy z możliwych momentów... - wyjakala w końcu, na co Monique mocno scisnela jej dłoń.

- Kochanie, dziecko to dar, sama doskonale o tym wiesz. Louis jest wspaniałym mężczyzna, teraz troszkę się zagubil i czuje się zraniony, ale jestem przekonana, że kiedy dowie się o...

- Nie dowie się - brunetka weszła jej w słowo, ocierajac łzy płynące po jej policzku - On nie chce mnie znać, a ja na pewno nie będę prosić go o szansę. Nie chcę żeby wrócił do mnie tylko i wyłącznie ze względu na dziecko - powiedziała, czując się tak cholernie zazenowana.

Znała go, wiedziała, że jeśli dowie się o dziecku, wbrew sobie będzie chciał być przy niej, a tego starała się uniknąć.

Nie chciała związku na siłę, nie chciała żeby do czegokolwiek się zmuszał, zwłaszcza, że dobitnie dał jej do zrozumienia, że nie chce jej znać i się nią brzydzi.

Nie chciał z nią być i dziecko niczego nie zmieniało.

- Jestes niesprawiedliwa, Jules. - westchnął w końcu George, dołączając się niespodziewanie do rozmowy.

Odkąd tylko dowiedział się o ciąży córki, stał przy parapecie i patrzył bez słowa za okno, jakby analizował każde pojedyncze słowo i wszystko co przed chwilą się wydarzyło.

Obie kobiety przeniosły swój wzrok na niego, a on obrócił się i stanął przodem do nich.

Oparł się plecami o parapet i westchnął:

- Masz zamiar zabrać dziecku ojca i jemu, tak wspanialemu facetowi dar ojcostwa, bo czujesz się urażona? - zapytał, wpatrując się w twarz córki.

Brunetka przez chwilę nic nie odpowiedziała.

Nagle poczuła, że ich obecność tak strasznie jej przeszkadza i, że gdyby mogła, rozplynelaby się w powietrzu.

Nie chciała mieć dziecka, na pewno nie teraz, na pewno nie po tym co przeszła w przeszłości.

Nie planowała zajścia w ciążę ani teraz, ani w najbliższym czasie, Louis doskonale o tym wiedział i popierał jej stanowisko, dlatego domyslala się, że dla niego ta informacja wcale nie będzie najlepszym co mogłoby go spotkać,zwlaszcza teraz, kiedy traktował ja jak największego wroga.

Szczerze mówiąc, nie umiała sobie nawet wyobrazić jak miałaby wyglądać ich rozmowa.

Przeciez nie poszłaby do niego i nie powiedziała 'siema, Louis. Słuchaj, jednego pięknego dnia tak się stało, że strzeliłes gola nie tylko na treningu i, jak możesz się domyślić, za kilka miesięcy urodzi się mały Tommo, super co? Jesteś królem strzelców!'

Westchnęła smutno, przymykajac ciężkie powieki.

- Przepraszam was, ale to nie jest dobry czas na te rozmowę. Chciałbym się przespać, jestem zmęczona - wykręciła się szybko, na co jej rodzice rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie.

Pożegnali się z córką, a później zostawili ją sama, informując szybko, że przyjadą rano aby zabrać ją do domu, a kiedy wyszli, gaszac światło, Jules wręcz blagala, by to wszystko okazało się tylko złym snem.

A Louis?

Louis w tym czasie nadal topił smutki w alkoholu, z taką różnica, że nie robił już tego tylko z Alanem.

Kiedy wrócił z papierosa, zauważył, że jego przyjaciel nie siedzi w loży sam.

Dosiadlo się do niego kilka kobiet, które śmiały się szalenczo z tego co mówił.

Widząc to, szatyn miał ochotę odwrócić się i pojechać autobusem do domu, ale wiedział, że nie powinien zostawiać przyjaciela samego, dlatego dosiadl się do nich.

Kiedyś, taka sytuacja byłaby dla niego idealna i zbawienna, a teraz jedynie działała mu na nerwy.

Kiedy kolejna z kobiet przedstawiła mu się, muskajac ustami jego policzek, poczuł się tak strasznie wściekły.

Mimo, że był już całkiem pijany, nadal trzeźwo oceniał sytuację i to w niczym mu nie pomagało.

Na siłę próbował udawać, że dobrze się bawi, aż w końcu nie wytrzymał i upil się tak bardzo, że w zasadzie sam nie wiedział jak ani o której wrócił do domu.

A potem, kiedy rano obudził się na kanapie w swoim salonie i pierwsze co poczuł to suchość w gardle i niesamowity ból głowy, po raz kolejny poczuł się sobą zazenowany.

Targaly nim mieszane uczucia.

Z jednej strony tak strasznie tęsknił za Julia i był w stanie zrobić wszystko żeby tylko do niej wrócić, a z drugiej nie chciał jej widzieć i czuł się przez to tak, jakby cierpiał na jakąś straszna chorobę psychiczna. No bo kto zdrowy na umyśle ma aż tak skrajne pragnienia..?

Kochal ja, tęsknił za nią i nadal niesamowicie pragnął, ale nie potrafił już myśleć o niej tak jak do tej pory.

Czul się tak, jakby go zdradziła, jakby zostawiła dla innego faceta i, mimo, że wiedział, że musiała mieć jakiś ważny powód dlaczego nie powiedziała mu o swoim mężu, w tamtej chwili nie chciał jej znać.

Zdecydowanie nie potrafił poradzić sobie z tą całą sytuacją, a fakt, że za dwa dni miał na nowo codziennie widzieć ja w pracy, wcale niczego nie ułatwiała.

~*~

Sylwester Jules spędziła w domu rodziców.

Myśli o ciąży nie chciały opuścić jej głowy, choć, kiedy ochlonela, zaczela pomału godzić się z myślą, że za kilka miesięcy zostanie matka.

Leżała na łóżku w swoim pokoju i gladzila się po brzuchu, obiecując swojemu dziecku, że nieważne co się wydarzy, dadzą sobie rade.

Postanowiła też, że powie Louisowi o dziecku, bo bez względu na wszystko, miał prawo wiedziec o tym, że zostanie ojcem, a, co najważniejsze, ona nie miała prawa odbierać dziecku życia w pełnej rodzinie.

Gdyby Louis mimo wszystko nadal nie chciał jej znać, nie miałaby mu tego za złe, ale postanowiła sobie, że musi wiedzieć o dziecku.

On, natomiast, Sylwester spędził z Alanem.

Wykończeni po ostatniej imprezie, siedzieli w mieszkaniu blondyna i oglądali powtórki meczu.

Nie mieli siły ani na alkohol ani na nic innego, zwłaszcza, że Louis wciąż miał z tyłu głowy myśl, że w tej chwili powinien być w Doncaster z Jules.

never in a milion years  ► tomlinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz