42

847 39 22
                                    

    Kiedy skończył śpiewać, dopiero wtedy zauważył jak bardzo trzęsły mu się ręce. 

Zestresowany popatrzył na rodziców Julii i z radością zauważył, że jej mama płakała ze wzruszenia. 

George niespodziewanie zaklaskał w dłonie i poklepał go po ramieniu, a Jules wstała i rzuciła mu się w ramiona. 

Tamtej nocy kochali się ze sobą długo i namiętnie, a ona jeszcze nigdy nie czuła się szczęśliwsza. 

Nie potrzebowała od losu już nic więcej i nawet dziwny, delikatny ból brzucha, który odczuwała od kilku dni nie był dla niej problemem. 

Jedyne czego pragnęła to to, aby już zawsze wszystko było tak jak wtedy. 

Ale wszystko co dobre szybko się kończy, choć w tamtym momencie Jules wcale nie podejrzewała, że przekona się o tym tak szybko. 

Podczas wspólnego obiadu, kiedy babcia zachwycała się Louisem i wciskała mu na siłę jedzenie na talerz, tłumacząc, że marnie wygląda, do drzwi ktoś zadzwonił. 

- Ja otworzę - odparła mama Jules i wstała od stołu zanim ktokolwiek zdążył zareagować. 

- To pewnie sąsiadka... Zawsze przychodzi tu w najmniej odpowiednim momencie, by wybadać kim są nasi goście.. - westchnął George, a reszta zebranych odparła śmiechem. 

- Mniejsza z tym, Matthew opowiedz nam trochę co tam słychać w wielkim świecie. - dziadek szybko zmienił temat, a Julia spojrzała na brata z ciekawością w oczach. 

Zawsze marzyła o tym by wyjechać do USA, a jej bratu się to udało już w czasach liceum i czasami powodowało to u niej zazdrość. 

Co prawda teraz już z tego wyrosła i uważała to za żałosne z jej strony, ale kiedy Matt dostał szansę wyjazdu na wymianę międzyszkolną, a później postanowił, że zostanie w Stanach na stałe, czuła do niego coś w rodzaju żalu. 

- No właśnie, Matt - zachęciła brata, a on westchnął tylko i odłożył widelec, który trzymał w swojej dłoni. 

- No cóż, możecie mi wierzyć lub nie, ale szczerze mówiąc, bardzo tęsknię za nasza Anglią. Nie zrozumcie mnie źle, to nie tak, że narzekam i nie umiem docenić tego co mam, ale te wysokie temperatury, ciągłe życie w biegu i brak czasu na odpoczynek powoli zaczyna mnie przytłaczać, dlatego wspólnie z Jessicą uznaliśmy, że po ślubie zamieszkamy w Manchesterze - powiedział, spoglądając na swoją ukochaną, która uśmiechała się od ucha do ucha, trzymając go za dłoń. 

Przez myśl Jules przeszło, że jej brat jest prawdziwym szczęściarzem. Nie znała Jess aż tak dobrze jakby chciała, bo nie widywały sie za często, ale wiedziała, że przy niej Matthew jest naprawdę szczęśliwy i to jej wystarczyło. A poza tym, Jessica była przepiękną, młodą kobietą i spełnieniem najskrytszych marzeń jej brata. 

- To wspaniała wiadomość! - odparł ojciec rodzeństwa, a później wstał i podszedł do barku z którego wyciągnął swoje najdroższe i najbardziej doceniane whisky jakie tylko posiadał w swojej kolekcji. - Wznieśmy toast za szczęście obojga naszych dzieci. - dodał, lecz po chwili zmarszczył brwi i westchnął - Co ta moja żonka tak długo plotkuje z tą wredną babą? Są święta.. 

Niewiele myśląc, Jules odsunęła swoje krzesło i z uśmiechem na ustach powiedziała: 

- Wy świętujcie, a ja pójdę sprawdzić co z mamą. Przepraszam na moment. 

Wstała od stołu, a Louis odprowadził ją wzrokiem aż do drzwi za którymi zniknęła. 

Zeszła schodami prosto do korytarza, ale kiedy zauważyła z kim rozmawia jej mama, cała pobladła, a jej ciało zlał zimny pot. 

Zatrzymała się w pół kroku i mocniej złapała poręczy. 

- Co ty tutaj robisz..? - wyjąkała, nerwowo przełykając ślinę, a mężczyzna, który rozmawiał z jej mamą, od razu skierował swój wzrok w jej stronę. 

- Jest i nasza gwiazda! Mamo, dlaczego nie powiedziałaś, że są tutaj wszyscy oprócz mnie? Jak mogłaś nie zaprosić syna na święta? - odparł, z pogardą w głosie, a Jules cofnęła się o krok. 

- Idź stąd, Nathan - warknęła, ale młody mężczyzna ani śnił się ruszyć. 

Stał z założonymi na piersi rękoma i mierzył ją zdenerwowanym wzrokiem. 

Był tak pijany, że nawet z wielkie odległości dało się to wyczuć. 

- Próbowałam go wyrzucić, ale... - zaczęła Monique, mama Jules, Nathan od razu jej przerwał. 

- Słyszysz, Jules? Próbowała wyrzucić stąd swojego syna. Co ty o tym myślisz? Może chociaż w tobie jest krzta szacunku i zaprosisz mnie do góry? - odparł, kpiąco, a Jules zebrała w sobie wystarczająco dużo siły by podejść do niego i spojrzeć mu w oczy. 

Spojrzała w jego pełne szaleństwa oczy i najciszej i najdelikatniej jak potrafiła, powiedziała: 

- Zaprosimy cię jak wytrzeźwiejesz. Idź stąd, Nate. Wracaj do domu, tak będzie lepiej dla nas wszystkich. 

Mężczyzna, słysząc jej słowa zaśmiał się kpiąco, a potem niespodziewanie podniósł rękę w górę i z całej siły uderzył Jules w twarz, tak bardzo, że zatoczyła się i upadła na podłogę. 

Z ust jej mamy wydobył się krzyk, który rozniósł się po całym domu. 

Chwilę później wszyscy zgromadzeni znaleźli się na dole, a Julia, która zdążyła stanąć na własne nogi, patrzyła z nienawiścią na Nathana. 

Jej policzek był rozcięty, a wokół rany pojawił się ogromny, fioletowy siniak wskazujący na to, że cios był naprawdę mocny. 

Louis, widząc to wszystko, poczuł, że gotuje się w nim krew. 

Nim ojciec Jules zdążył go zatrzymać, rzucił się na mężczyznę i uderzył go z pięści prosto w nos. 

- Louis, nie! - wrzasnęła brunetka, a jej ojciec i brat od razu podbiegli do wściekłego mężczyzny i spróbowali go odciągnąć. 

- Kto to kurwa jest?! - krzyknął Nathan, łapiąc się za nos z którego zdążyła puścić się krew - Ty szmato! - dodał, rzucając się w stronę Jules. 

Na szczęście, jej tato zdążył w porę zareagować. 

Złapał mężczyznę za ubrania i z całej siły wyrzucił go za drzwi, zamykając je na klucz. 

- Nic wam nie jest? - zapytał, podchodząc do żony i córki, a Louis, który kompletnie nie wiedział co właśnie się wydarzyło, mierzył wszystkich zgromadzonych zdziwionym spojrzeniem. 

Mama Julii, która wiedziała co się święci, rzuciła reszcie porozumiewawcze spojrzenie, a potem pod pretekstem wyjścia do kuchni po lód dla obolałej córki, zabrała wszystkich i zostawiła ją samą z Louisem. 

Kiedy ostatnia osoba zniknęła za drzwiami salonu, Louis spojrzał na swoją ukochaną i podszedł do niej, obejmując ją ramieniem. 

Kobieta płakała i cała się trzęsła, a on nie miał pojęcia co właśnie się wydarzyło. 

- Jules... - zaczął najspokojniej jak potrafił, ale ona nadal łkała wprost w jego błękitną koszulę - Kto to był? - zapytał,a ona, wiedząc, że nie może już dłużej kłamać, odparła: 

- Nathan.. Mój mąż. 

No więc tak, tajemnica w końcu wyszła na jaw i mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzione :D Możecie mi napisać co podejrzewałyście, jeśli chcecie, a ja dziękuję Wam za Waszą obecność <3

All the love!  

never in a milion years  ► tomlinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz