43

798 38 20
                                    

Kiedy dotarły do niego jej słowa, przez chwilę czuł się tak, jakby zaraz miał stracić przytomność.

Stał jak wryty i spoglądał tępym wzrokiem w jej twarz, która w tamtym momencie wydawała mu się tak bardzo odległa.

Słowa "mój" i "mąż" wypowiadane jej głosem kłębiły się po jego umyśle i ani na moment nie chciały go opuścić.

Jules miała męża, a on nic o tym nie wiedział.

Jego Jules, jego ukochana, kobieta, której w przyszłości zamierzał się oświadczyć była już czyjąś żoną.

Ta sama, która zasypiała przy nim każdej nocy, która całowała go, kochała się z nim, szeptała do niego czułe słówka i, która powtarzała mu ciągle, że nie liczy się nikt oprócz niego.

Ta sama osoba, którą kochał nad życie i dla której robił wszystko, teraz wydawała mu się tak strasznie obca jakby nigdy jej nie znał.

- Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć? - zapytał nagle, a ona załkała jeszcze głośniej.

Łzy płynęły ciurkiem po jej policzkach i za żadne skarby świata nie chciały przestać.

- Gdybym ci się oświadczył? - kontynuuował, jeszcze chłodniejszym tonem niż wcześniej - Pewnie tak.. Już to widzę. Ja pytający czy zostaniesz moją żoną i ty, mówiąca coś w stylu 'wielkie sory Lou, ale ja już mam męża' - warknął kpiąco, a ona niewiele myśląc podeszła do niego i złapała go za dłoń, którą od razu wyszarpnął. - Nie dotykaj mnie - wysyczał przez zęby.

Julia, słysząc jego słowa rozpłakała się jeszcze bardziej, a widząc jak cofa się by znaleźć się jak najdalej od niej, poczuła jak pęka jej serce.

Louis się nią brzydził, a ona w zupełności na to zasługiwała.

- Nie mów tak, Louis... Wiesz dobrze, że tak by się nie stało.. - zaczęła, ale nie dane było jej skończyć, gdyż jego kpiący śmiech przerwał jej w połowie zdania.

- Błagam cię, skończ w końcu karmić mnie kłamstwami! - krzyknął nagle, o wiele za głośno niż planował, ale szargały nim tak skrajne emocje, że tracił panowanie nad sobą.

Kochał ją nad życie, a ona przez tyle czasu ukrywała przed nim fakt, że jest już zamężna. W tamtym momencie nie chciał jej nawet widzieć, a ona wciąż przed nim stała i płakała prosząc go o rozmowę, której nie był w stanie jej dać.

Chciał zniknąć, zapaść się pod ziemię, rozpaść na kawałki byleby tylko jej nie widzieć i nie czuć w końcu tego rozrywającego bólu.

Jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się tak jak w tamtym momencie, a fakt, że wszystkie jego największe plany i marzenia legły w gruzach za sprawą jednej chwili, sprawiał, że pragnął usiąść w kącie i płakać jak mały chłopiec.

Z jednej strony chciał podejść do niej, ucałować jej rozcięty, spuchnięty i zasiniały policzek, a z drugiej tak bardzo się nią brzydził, że nie chciał mieć z nią już nic wspólnego, dlatego, pod wpływem emocji ruszył szybkim krokiem w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro, gdzie znajdował się jej pokój.

- Gdzie ty idziesz? - zapytała szybko, widząc co robi, ale on nawet na moment się nie zatrzymał.

- Idę się spakować - warknął, pokonując po dwa stopnie na raz, a ona ledwo mogła go dogonić.

- Porozmawiaj ze mną, błagam cię! - załkała, a brzmiało to tak bardzo żałośnie, że aż poczuła za siebie wstyd.

- Nie mamy o czym rozmawiać. Miałaś tyle pieprzonych szans do powiedzenia mi o tym, a ty wolałaś kłamać prosto w oczy, że jestem jedyny i, że nie ma nikogo oprócz mnie! Jak mogłaś mi to zrobić? - wykrzyknął, zatrzymując się na szczycie schodów i patrząc w jej oczy.

Jego własne były tak bardzo załzawione, że ledwo można było zobaczyć ich odcień.

Julia jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie, a świadomość, że to wszystko to tylko i wyłącznie jej wina niczego nie polepszała.

Nawet wtedy gdy rozmawiali ze sobą w kantorku, w dzień w którym został oskarżony o gwałt, nie wyglądał tak jak teraz, a je po raz kolejny pękło serce.

- Daj mi się wytłumaczyć, błagam... - jęknęła, podchodząc bliżej niego i łapiąc go za ramię, które znowu wyszarpnął.

- Powiedziałem ci już, nie dotykaj mnie! - wykrzyknął ponownie i ruszył przed siebie, a ona od razu starała się go dogonić. - Gdybyś powiedziała mi na początku... - zaczął, ale ona od razu mu przerwała.

- To co? Co by to zmieniło? - zapytała, siłą zmuszając go do zatrzymania się.

Stali na przeciwko siebie i mierzyli się wzrokiem. On pełnym żalu i jednocześnie złości, a ona przepełnionym smutkiem i wyrzutami sumienia, które odbierały jej jasność umysłu.

Gdyby tylko posłuchała Cassie i od razu powiedziała mu prawdę, wszystko na pewno wyglądałoby inaczej, a tak to ona była winna i najgorsza, mimo, że Louis nie wiedział wszystkiego.

Gdyby od razu była z nim szczera, być może spojrzałby na to na spokojnie i bez emocji i wtedy podjąłby decyzję o tym czy chce z nią być czy nie.

Gdyby nie chciał, na pewno łatwiej byłoby jej pogodzić się z tym wtedy, zanim zaczęli razem mieszkać i wzajemnie się w sobie zakochiwać niż teraz, kiedy tak bardzo go kochała, że mogła za niego oddać wszystko co tylko miała.

Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że ona doskonale go rozumiała i wcale nie dziwiła się jego reakcji, bo wiedziała, że gdyby to ona znalazła się na jego miejscu, zachowywałaby się podobnie.

Tylko, że w tamtym momencie za wszelką cenę chciała mu się wytłumaczyć i próbowała zrobić wszystko by dał jej szansę, a on wcale nie zamierzał odpuścić.

Nikt, nigdy nie skrzywdził go tak bardzo jak ona i jeszcze nikt, w jednej chwili nie odebrał mu wszystkiego co było dla niego najważniejsze i co kochał całym swoim sercem, dlatego, niewiele myśląc pochylił się do niej i wysyczał przez zęby:

- Gdybym wiedział od początku, to nigdy, nawet za milion lat nie bylibyśmy razem.

never in a milion years  ► tomlinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz