33

904 37 25
                                    

   W tym samym czasie, Manchester United zremisował z Liverpoolem, a Louis z radości poszedł do baru zamówić kolejną kolejkę. 

Wszyscy jego koledzy, włącznie z nim samym, byli już delikatnie wstawieni, przez co wszystko wydawało im się tak bardzo śmieszne. 

Pub w którym siedzieli był jednym z najbardziej znanych w okolicy, bo to w nim zawsze, niezależnie od dnia, można było obejrzeć jakiś mecz i wypić piwo w samotności lub ze znajomymi. 

Kiedyś bywał tu prawie co tydzień, ale później większość jego znajomych znalazła sobie partnerki, niektórzy z nich mieli już żony i dzieci, przez co ograniczyli swoje alkoholowe spotkanie do dni, w ciągu których ich ulubione drużyny grały jakieś ważniejsze mecze. 

Niesamowicie rozbawiony jednym z żartów opowiedzianych przez Chrisa, podszedł do baru i złożył zamówienie. 

Kiedy czekał aż barman naleje ich piwa, oparł się plecami o bar i obserwował wielki telewizor, na którym toczyły się losy tamtejszego meczu. 

- Lou? - usłyszał nagle, przez co rozejrzał się uważnie. 

Przez hałas panujący w pubie, przyciemnione światła i alkohol, który pomału uderzał mu do głowy, początkowo nie potrafił zlokalizować miejsca, z którego dochodził głos wypowiadający jego imię. 

Szczerze mówiąc, przeszło mu nawet przez myśl, że się przesłyszał, ale kiedy tuż przed nim stanęła roześmiana, niska, kilka lat młodsza szatynka, uśmiechnął się od ucha do ucha i odparł:

- Ellie! Wow, nie widziałem cię od wieków! - nachylił się by pocałować jej policzek, jak to mieli w zwyczaju, a ona oblizała wargi pomalowane na czerwono. 

Kiedy ponownie się wyprostował, kobieta przeniosła ciężar ciała na lewą nogę i przechyliła głowę w tę samą stronę, przyglądając mu się uważnie. 

Mimo, że miała na nogach wysokie szpilki, nadal była od niego niższa. Jej loki opadały swobodnie na ramiona a zielone oczy świeciły, nawet w panującym wszędzie półmroku. 

Miała na sobie obcisłe, ciemne jeansy, który uwidaczniały jej atuty i czarną, satynową bluzkę, która przypominała koszulę nocną. Na ramiona zarzuciła swoją ulubioną skórzaną kurtkę, którą Louis doskonale znał i pamiętał.

Widać było, że jest już pod wpływem alkoholu, bo jej policzki i nos były delikatnie zarumienione, ale mimo to prezentowała się naprawdę pięknie, a mężczyzna, nieświadomie przypomniał sobie wszystkie ich wspólne chwile. 

- Nadal kibicujesz Manchesterowi? - zapytała kobieta nazwana Ellie, a Louis uśmiechnął się jeszcze szerzej, przez co wokół jego oczu pojawiły się małe zmarszczki. 

Uśmiech był zdecydowanie jego największym atutem, zwłaszcza, że prawie nigdy nie schodził z jego twarzy. 

Kiedy się uśmiechał, uśmiechały się także jego błękitne, błyszczące oczy, a on nie wyglądał już jak przystojny, dorosły, poważny facet tylko jak mały chłopiec, który właśnie spłatał komuś jakiegoś figla. 

- Glory, glory, Man United! - odparł, cytując słowa przyśpiewki fanów tej drużyny, a szatynka zaśmiała się radośnie. 

Mimo, że nie widzieli się naprawdę długo, miała wrażenie, że mężczyzna wcale się nie zmienił. No może poza tym, że miał inną fryzurę niż wtedy, gdy spotkała go po raz ostatni. 

Wtedy, na jego czole swobodnie leżała roztrzepana grzywka dodająca mu chłopięcego uroku, a teraz miał nieco dłuższe włosy opadające na kark i grzywkę podniesioną do góry, przez co wydawał jej się jeszcze przystojniejszy niż go zapamiętała. 

never in a milion years  ► tomlinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz