50

960 38 18
                                    

    Przez moment siedziała w osłupieniu, a później prychnęła pod nosem i podniosła się z krzesła, przez co Louis mógł dokładnie zobaczyć jej zaokrąglony brzuszek. 

Nie był on nie wiadomo jakich rozmiarów, a Jules wcale dużo nie przytyła. Wyglądała kwitnąco i pięknie, choć jej twarz wyrażała duże zmęczenie. 

Zbeształ się w myślach za to, że przez większą część jej ciąży nie było go przy niej, bo wolał zachowywać się jak urażony szczeniak i unikać jej za wszelką cenę. 

Sam do końca nie wierzył jak mu się to w ogóle udało. 

Co prawda od czasu do czasu mijali się na korytarzu, bo niemożliwością było aby przez ponad cztery miesiące nie spotkali się ani razu, ale wtedy nic nie wskazywało na to, że jego była kobieta jest w ciąży. Zawsze lubiła nosić szerokie koszule i nieobcisłe sukienki, przez co jej ubiór na nic mu nie wskazywał. 

Widział, że uczniowie dziwnie na niego patrzą i szepczą coś pod nosami, kiedy pojawiał się w pobliżu, ale uznał to za przejaw zaciekawienia ich rozstaniem, a nie domniemaną ciążą. 

- Nie, wiesz? To dziecko Nate'a - warknęła w złości, po czym podeszła do okna i oparła się dłońmi o parapet - Oczywiście, że twoje, pacanie. Jak w ogóle mogłeś pomyśleć, że poszłabym do łóżka z kimś innym? Nie jestem taka... - dodała, znacznie ściszając ton, a on nagle poczuł się sobą tak bardzo zażenowany. 

Przez swoją pieprzoną, męską dumę odtrącił od siebie pierwszą kobietę, którą szczerze kochał i która nosiła pod sercem jego dziecko.

Ta informacja dotarła do niego tak niespodziewanie i nagle, że aż zakręciło mu się w głowie. Miał zostać ojcem, na co zupełnie nie był przygotowany. 

Niewiele myśląc, podszedł do Julii i położył dłoń na jej plecach. 

- Przepraszam, że nie dałem ci się wytłumaczyć.. - zaczął, gładząc ją delikatnie. - Wiem, że to wszystko moja wina - dodał, na co kobieta przymknęła powieki, czując, że w jej oczach zbierają się łzy. 

- Tak, Louis, to, że nie wiedziałeś o ciąży i dowiedziałeś się z plotek to w większej mierze twoja wina. Ja próbowałam ci o tym powiedzieć, zaraz kiedy się dowiedziałam, ale ty wyprosiłeś mnie ze swojego pokoju, a potem unikałeś jak ognia, a ja zdążyłam już przyzwyczaić się do myśli, że będę samotną matką, dlatego wybacz, ale jedno twoje przepraszam nie jest w stanie nic zmienić. - wyrzuciła z siebie, nawet się do niego nie odwracając. 

A on przez moment nic nie mówił, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że kobieta ma rację. 

Był zbyt urażony, żeby jej wysłuchać, a konsekwencją tego bezmyślnego zachowania było to, że stracił miłość swojego życia i syna bądź córkę. 

Nawet nie chciał wyobrażać sobie jak ciężko musiało być Julii. 

Wiedział, że nie była gotowa na macierzyństwo, a już na pewno nie na samotne macierzyństwo, na które skazał ją swoim uporem i głupotą. 

Kiedy myślał o tym, że sama musiała radzić sobie z tymi wszystkimi mdłościami, wahaniami temperatur, skokami ciśnienia, z kompletowaniem wyprawki i ze świadomością, jak z każdym dniem zmienia się jej ciało, miał ochotę sam sobie zrobić krzywdę. Jak mógł być tak podły i skazać ją na coś takiego? 

- Wiem, że moje przeprosiny nic nie znaczą.. - szepnął, zbliżając się do niej jeszcze bardziej. - Ale nie zostawię cię samej, Jules. Już i tak zbyt długo mnie nie było... - dodał, układając dłonie na jej ramionach. 

Kobieta odwróciła się gwałtownie i spojrzała na niego pełnymi łez oczami. 

- Nie było cię.. - westchnęła, nie spuszczając z niego wzroku - Nie było cię wtedy, kiedy najbardziej cię potrzebowałam! Nie było cię kiedy rzygałam każdego ranka i nie miałam nawet siły żeby przejść z łazienki do kuchni i napić się wody! Nie było cię kiedy musiałam iść do lekarza i kiedy powiedział mi, że ciąża może być zagrożona! Nie było cię kiedy płakałam nocami, bo bałam się o nasze dziecko! W ogóle cię nie było, a teraz masz czelność przychodzić do mnie i mówić mi, że nie zostawisz mnie już samej? - wykrzyknęła, zupełnie się rozklejając i nie zwracając uwagi na to czy ktoś ich usłyszy, czy nie - Ja nigdy nie odwróciłam się od ciebie. Rozumiem, że byłeś na mnie wściekły, miałeś do tego pełne prawo, ale nigdy nie pomyślałabym, że jestem dla ciebie warta tak mało, że nie dałeś mi się nawet wytłumaczyć... - dodała, znacznie ściszając głos i pozwalając łzom swobodnie spływać po jej policzkach. 

Kochała go. 

Wciąż go kochała i tak bardzo chciała żeby nie było tych ostatnich miesięcy. Żeby wszystko wyglądało całkowicie inaczej, ale czasu nie dało się cofnąć, tak samo jak nie dało się cofnąć niektórych słów i czynów. 

- Ja tak strasznie się bałam... Tak strasznie bałam się, że stracę to dziecko.. - wyszeptała, nawet na niego nie patrząc. 

Oparła się o parapet i spojrzała na swoje palce. 

Louis otworzył usta by coś powiedzieć, ale ona mu na to nie pozwoliła. Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, weszła mu w słowo, bojąc się, że jeśli teraz nie wyzna mu całej prawdy, już nigdy nie zbierze w sobie wystarczająco dużo odwagi by to zrobić.

- Przepraszam, że nie powiedziałam ci o Nathanie i o tym, że jest moim mężem.. Ale tak bardzo chciałam od niego uciec, tak mocno chciałam zapomnieć i nigdy więcej nie wracać do tego tematu. Wiesz jak wiele mnie to wszystko kosztowało? Wiesz jakie piekło mi zgotował? Te wszystkie blizny, które widziałeś na moich nogach czy rękach to wcale nie pamiątki z dzieciństwa.. To pamiątki po najgorszym człowieku, jakiego dane było mi spotkać. - załkała, na co Louis wstrzymał oddech. Nie spodziewał się, że kobieta będzie chciała mu teraz o tym opowiedzieć, ale nie przerywał jej, bojąc się, że ją spłoszy. - Poznaliśmy się na studiach. Był przystojny, szarmancki, czarujący.. Ale miał jedną wadę, nie potrafił oprzeć się kobietom, a ja naiwna wierzyłam mu, że to wszystko to tylko jego koleżanki.. A potem.. A potem zaszłam w ciążę. - widząc jego minę westchnęła ciężko - Tak, Louis, dobrze usłyszałeś. Już raz byłam w ciąży... - kontynuuowała, ocierając łzy, które spływały po jej policzkach. - Jego rodzice zmusili nas do ślubu, na szczęście tylko cywilnego, bo kościelny mieliśmy wziąć po porodzie. Wiesz, według nich dziecko bez ślubu to bękart, a ja byłam w nim tak zakochana, że przystałam na wszystko. I wtedy się zaczęło.. Zdradzał mnie, a kiedy ośmieliłam się cokolwiek powiedzieć na ten temat, to dostawałam lanie. Którejś nocy pobił mnie tak mocno, że straciłam nasze dziecko... - rozpłakała się na dobre, a wstrząśnięty mężczyzna objął ją mocno ramionami i przytulił z całej siły - Pobił mnie i wyszedł z mieszkania, a ja zostałam sama, zakrwawiona i zapłakana.. Zadzwoniłam po pogotowie, zabrali mnie do szpitala, a on nie odwiedził mnie ani razu.. Moi rodzice byli tak wściekli, że kiedy dowiedzieli się prawdy, pojechali do naszego mieszkania, spakowali moje najważniejsze rzeczy, a kiedy wyszłam ze szpitala zabrali mnie do siebie, a Nathan został w Oksfordzie - załkała głośno, tuląc się do niego - Chciałam ci powiedzieć, ale nie potrafiłam, przepraszam... - dodała, a on ucałował mocno jej czoło i rozpłakał się razem z nią, z całego serca pragnąc skrzywdzić Nathana tak mocno, jak on skrzywdził Jules. 

never in a milion years  ► tomlinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz