- Louis! Do jasnej cholery! Czy ty chociaż raz mógłbyś zabrać stąd tą pieprzoną torbę z treningu, czy to dla ciebie zbyt wiele?! Wracam zmęczona z pracy i pierwsze co widzę to te twoje graty rozwalone w salonie! Czy ja chociaż raz nie mogę wrócić do domu, usiąść w spokoju i napawać się czystością? Czy to tak wiele? Czy ja zawsze muszę wracać i sprzątać?! - wyrzuciła z siebie, po czym kopnela w torbę, która stanęła jej na przejściu.
Już dawno nie czuła w sobie takiej złości jak tego dnia, ale domyslala się, że to przez miesiączkę, którą miała dostać za kilka dni.
Zawsze przed okresem czuła się jak wrak człowieka i szargaly nią skrajne emocje.
Raz potrafiła płakać przez godzinę, dlatego, że przez przypadek rozlała wodę na blat,a chwilę później potrafiła denerwować się dlatego, że kwiatek w korytarzu krzywo stał na komodzie.
Miała już serdecznie dość tych swoich zmiennych nastrojów, ale, mimo, że starała się z tym walczyć, PMS był silniejszy od niej.
I tym razem było podobnie.
Miała za sobą naprawdę ciężki dzień.
Mimo, że Louis zrobił jej niesamowitą niespodziankę swoim występem w stroju świętego Mikołaja, po lekcjach, kiedy on wrócił już do domu, jedna z uczennic przyszła do niej i powiedziała, że jest w ciąży, a ona siedziała z nią przez ponad dwie godziny i próbowała jej przetłumaczyć, że aborcja wcale nie jest najlepszym rozwiązaniem.W dodatku temat ciąży był dla niej naprawdę ciężki i drażliwy, przez co przeżywała wszystko jeszcze bardziej,a kiedy wróciła do domu i zobaczyła, że sportowa torba należąca do Louisa, leży prawie że na środku pokoju, po prostu wybuchła.
Wykrzyczała wszystko co miała w głowie, a później z całej siły kopnęła w torbę, by ją przesunąć.
Wściekła jak osa weszła do salonu i usiadła przy stole, chowając twarz w dłonie.
Miała po dziurki w nosie tego dnia i jedyne czego chciała to porządnie się najeść.
Jak zwykle, kilka dni przed miesiączka wzrósł jej apetyt, a ona co chwilę coś podjadała.
Teraz była tak bardzo głodna, że jej brzuch co chwilę się odzywał i domagał aby cokolwiek zjadła.
- Jules.. Spokojnie, przepraszam. Już to zabieram. - szepnął Louis, który właśnie stanął w progu i z niepokojem obserwował swoją ukochana.
Jeszcze nigdy wcześniej nie widział żeby była aż tak wściekła.
Co prawda, przechodził co miesiąc przez jej zmienne nastroje i humorki, ale aż tak rozjuszonej nie widział jej ani razu,dlatego nie miał pojęcia jak powinien się zachować.
Z jednej strony chciał do niej podejść i ją przytulić, a z drugiej obawiał się, że to wcale nie jest najlepszy pomysł.
A ona, słysząc jego głos podniosła głowę i spojrzała na niego spod byka.
Miał mokre włosy i patrzył na nią ubrany jedynie w szare dresy. Nie miał na sobie koszulki i gdyby nie była na niego tak zła, pomyślałaby sobie, że jest cholernie gorący.
Ale tym razem miała ochotę jedynie go zamordowaś.
Domyśliła się, że niedawno wrócił z treningu, na który poszedł zaraz po lekcjach i dlatego to wszystko, ale działa niczym w transie i nie umiałaby już się uspokoić dopóki nie dopielaby swego.
- Co mi z twojego przepraszam, skoro ciągle robisz to samo? W kółko zbieram po tobie te pieprzone klamoty! Co jest ciężkiego w zabraniu torby spod nóg? No pytam się, co w tym takiego trudnego?! - wykrzyczała, a on otworzył szerzej oczy.
CZYTASZ
never in a milion years ► tomlinson ✔
FanfictionZAKOŃCZONE W prawie każdym liceum pracuje przystojny wuefista, do którego wzdychają wszystkie uczennice. W prawie każdym liceum pracuje piękna nauczycielka, do której wzdychają wszyscy uczniowie. A co jeśli ta piękna nauczycielka dopiero skończył...