prologue: "there"

17.8K 1K 485
                                    

Zlustrował ze zniechęceniem wszystkich, tłoczących się w sali bankietowej ludzi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zlustrował ze zniechęceniem wszystkich, tłoczących się w sali bankietowej ludzi. Kobiety były poubierane jak manekiny na wystawach sklepowych, a przylegając ze sztucznymi uśmiechami do swoich partnerów, sprawiały wrażenie wynajętych na jeden wieczór panienek. Każdy detal dookoła zdawał się być nieprawdziwy i na pokaz. A jego rodzice tak kochali ten plastikowy przepych. Obrzydlistwo.

Pamiętał jeszcze kiedy był małym szczeniakiem, pozwalano mu wtenczas wychodzić do kolegów, czasem grali w piłkę, albo szukali kłopotów. Uwielbiał adrenalinę krążącą w żyłach. Uwielbiał to, że pod wyprasowanymi spodniami mundurka zawsze chował mnóstwo siniaków i zadrapań, a w głowie pełno przygód. I przez rodziców całe jego barwne życie stało się niczym stary film; czarno-białe, smętne i niewyraźne. Nauka, nauka, firma, bankiety, imprezy, wizyty... Teraz udawanie idealnego synka było jego przygodą.

Chłopak zaszył się za jednym ze stołów, bogato zastawionych szklanymi karafkami, paterami pełnymi ciastek i dziesiątkami przeróżnych kieliszków. Przystanął za misą z winogronami, a gdy chciał jedno urwać, szorstka, męska dłoń chwyciła go mocno za przedramię.

- Do jasnej cholery - syknął jego ojciec ostrym tonem. - Zawsze musisz gdzieś uciekać?! Nie jesteś tu dla siebie tylko dla nas!

- Chodź szybko - dorzuciła matka podobnie zimnym głosem. - Stój i ładnie wyglądaj. I bądź miły.

Tak... Chyba jedynym co w nim cenili, było to, że urodził się chłopcem. Oczywiście chcieli, by po studiach objął wysokie stanowisko w ich firmie, a potem został prezesem po ojcu. Szkoda, że sam tego nie chciał.

- Mamo, muszę wyjść na moment - jęknął po chwili bycia ciągniętym przez ojca. - Duszno tu i jest mi niedobrze.

- Ale idziemy się spotkać z państwem Cha...

Westchnął krótko.

- To powiedzcie państwu Cha, że zrobiło mi się niedobrze i musiałem wyjść.

Następnie wyszarpnął rękę z uścisku dłoni ojca i nie czekając na odpowiedź, czy też pozwolenie, obrócił się za siebie i ruszył w kierunku korytarza. Przepychał się między snującymi się wokół ludźmi dopóki nie wylazł na odrobinę bardziej przewiewny hol, skąd mógł łatwo wydostać się przed budynek hotelu, gdzie odbywał się cały ten bankiet. Przy wychodzeniu na zewnątrz, z westchnieniem znikomej ulgi poluzował bordowy krawat.

Zszedł po marmurowych schodkach na brukowany podjazd. Nie dane było mu jednak długo cieszyć się świeżym powietrzem w spokoju, ponieważ znów został twardo schwycony za bark. To znów ojciec. Zwrócił go przodem do siebie. Miał groźny wyraz twarzy, ale dziwnym trafem nie bardzo go to obchodziło. Takie zachowanie w miejscu publicznym już i tak wystarczyło by wyszedł na kompletnego debila, więc gdyby poszedł o krok dalej, nie zrobiłoby to dużego wrażenia.

- Gdzie ty się wybierasz, co?! - Trzepnął syna w bok głowy otwartą dłonią. - Nie dociera do ciebie, kiedy matka mówi, że idziemy się spotkać z państwem Cha?! Mam ci zablokować karty kredytowe, żebyś zaczął się zachowywać?!

- Możesz je sobie nawet wsadzić w...

Nie dokończył, gdyż jego ojciec upadł nagle. Zaskoczony chłopak dopiero parę sekund później skojarzył, że ktoś go uderzył i że ów ktoś stał teraz tuż obok. Zesztywniały ze strachu odwrócił powoli wzrok od chwytającego się za krwawiący nos ojca. Przed nim stał odziany od stóp do głów na czarno osobnik, wzrostem prawie w ogóle nie różniącym się od niego samego. Oddychał ciężko, przez co unosiły mu się ramiona. Na dłoniach miał skórzane rękawiczki dla motocyklistów, a na stopach masywne buty. Twarz zasłaniał mu czarny kask.

Długo się sobie nie przypatrywali. Nieznajomy złapał go za marynarkę i pociągnął za sobą.

- Tam - burknął, wskazawszy na zaparkowany w cieniu motocykl. - I bez protestów, bo skończysz gorzej niż on.

Jungkook się bał, oczywiście, że tak. Ale chyba chciał na moment uciec od żelu na włosach, lakierowanych pantofli i denerwujących imprez. I to na świetnie wyglądającym motocyklu z własnym porywaczem.

badass || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz