Choć było jasno Taehyung nie ograniczał się z wciskaniem gazu, gdy gotując się w nieprzyjaznej atmosferze, pędem pokonywali drogę do jego kryjówki. Szybkość wbijała Jungkooka w fotel i zaciskała mu żołądek na supeł. Bez ukrywania; było mu potwornie niedobrze, ale tym razem miał opory przed marudzeniem. Nadal nie wiedział o co i o jaki samochód chodziło, jednak domyślić się nie było trudno, że najpewniej rozchodziło się o tych, którzy wczoraj się włamali.
Dyskomfort odczuwany przez Kooka sięgnął zenitu całe szczęście dopiero gdy Tae ostro zahamował przed swoją szopą. Wtenczas natychmiast otworzył drzwi i ostatkiem silnej woli wytoczył się na zewnątrz. Następnie zwymiotował sobie prosto pod nogi, krztusząc się kwaśnymi wymiocinami.
- A to co ma niby znaczyć? - burknął Taehyung, stając obok niego. - Niszczysz moją posesję.
Kook zdołał opanować torsję i atak kaszlu, by ostrożnie spróbować się wyprostować. Taehyung mimowolnie zgrymasił się na widok jego oplutej twarzy. W takim wydaniu nie była już tak atrakcyjna.
- Za... Szybko - wydusił w odpowiedzi, brzmiąc przy tym jakby wciąż się dławił.
Tamten tylko prychnął i skinięciem głowy nakazał mu iść do szopy. Jungkook pewnie ciągle był słaby, bo jakoś na wyścigach nie dręczyła go choroba lokomocyjna. Musiał go pilnować, już nawet nie dlatego, że był zakładnikiem, a raczej z powodu istniejącego prawdopodobieństwa na nagły atak z każdej strony. Po wyeliminowaniu składu Kim Hanbina mieli chwilę spokoju, teraz znów ktoś się uczepił. To właśnie takie wydarzenia skłaniały Taehyunga ku rozmyślaniom o wysłaniu do ojca Kooka wiadomości z żądaniem niebotycznie wielkiego okupu. Co jak co, ale nękanie nie było mu potrzebne, tylko pieniądze, a ceny młodego Jeona nie warunkował czas jego przetrzymywania.
Drzwi szopy trwały szeroko otwarte, spróchniałe nieco drewno pokruszyło się przy zamknięciu, gdzie najpewniej atakujący wymierzył kopniaka, by je otworzyć. Debil nie mógł tego zrobić jak człowiek. Całe szczęście szybko skończył.
Teraz Taehyunga martwiła kwestia tego, czy jego piwnica dalej była dobrym miejscem do ukrywania się. Było niemalże pewne i logiczne, że oprawcy nie przyszli tutaj na piechotę, a już w momencie, kiedy razem z dziewczynami odwoził nieprzytomnego Jungkooka, nie było śladu po żadnym wozie. Co mogło ciągnąć za sobą wiele. Człowieka, bądź ich dwójkę, biorąc pod uwagę ilość miejsc w samochodzie, jakim można szybko poruszać się po lesie, znających lokalizację tej kryjówki. Dodatkowo tych, którzy mogli się jeszcze o niej dowiedzieć, jeśli kierowca zwiał, by nakablować komuś, komu podlegał razem z tymi, co skończyli marnie w trakcie starcia. A za tamtymi szła możliwość kolejnych ataków, na przykład w nocy, gdy byliby najbardziej bezbronni.
Smród krwi i całej bójki, jaka miała tu miejsce roznosił się już na przestrzeni wnętrza szopy, a po zejściu kilka stopni wgłąb podziemia, Tae mógł trochę ochłonąć, gdyż truchła tamtej trójki dalej gniły tam, gdzie poupadały. Czyli nikogo tu nie było. Albo był, ale nie znalazł nic interesującego.
CZYTASZ
badass || taekook
FanfictionGdzie wredny i bogaty dupek został porwany przez młodego kryminalistę i uznał to za uratowanie przed wkurzającymi rodzicami i ich bankietem. !switch! the highest ranks: #7 w FF - 20.11.2019 #10 w FF - 6.02.2019 #11 w FF - 3.12.2018 #12 w FF - 30.11...