chapter fourty: "don't be afraid so bad"

4.7K 544 174
                                    

Dobrze znał swój plan, wiedział, co musiał robić, więc nawet takie nieprzewidziane akcje nie były w stanie go rozproszyć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dobrze znał swój plan, wiedział, co musiał robić, więc nawet takie nieprzewidziane akcje nie były w stanie go rozproszyć. Bezstresowo zasunął zamek motocyklowej kurtki do połowy torsu, a potem uklęknął nad Jungkookiem i najpierw zakrywszy jego twarz maską, później, ignorując cieknącą z rozbitej skroni krew, nasunął mu na głowę bejsbolówkę. Podniósłszy z podłogi bezwładne ciało, rozejrzał się po raz ostatni po hotelowej sypialni, by w następnej kolejności skierować się do drzwi.

Wokoło było cicho, logiczne z powodu późnej nocy. Winda mknęła gładko, całą jej kabinę wypełniał sapiący oddech Taehyunga, który z pokerową twarzą podtrzymywał drugiego, jakby udając, że był po prostu pijany. Po wyjściu do lobby, zupełnie ignorując znudzoną i znużoną nocnym czuwaniem recepcjonistkę, żwawo wydostał się na zewnątrz, nawet gdy tamta zawołała za nim z pytaniem, czy wszystko było w porządku. Oczywiście, że było; co to w ogóle za pytanie?

Odnalezienie auta było proste, przecież wybrał specjalne miejsce, z którego monitoring nie dosięgał jego fałszywych tablic, ani momentu wrzucania wiotkiego ciała do ciasnego bagażnika. Odjazd z piskiem opon również był niczym bułka z masłem. To właśnie oznacza bycie profesjonalistą - nie martwi cię możliwość zostania zatrzymanym przez ochronę, gdy próbujesz zwiać z przewieszonym przez ramię synem jednego z najbardziej wpływowych biznesmenów w kraju, tylko prawie pusty bak w drodze do domu. Wizyty na stacji benzynowej i tak nie dało się dłużej odkładać.

Paliwo udało się uzupełnić bezproblemowo. Taehyung mógł zmyć się stamtąd tak szybko, jak pragnął tego w myślach. W dalszej drodze powrotnej, na którą najpierw złożyło się zorientowanie w położeniu, cicha muzyka z odtwarzacza delikatnie rozpływała się po całym aucie, sprawiając, że spokojnie prowadzący Tae rytmicznie postukiwał palcami o kierownicę, dając pogrążyć się błahym utworom.

Dochodziła czwarta, gdy otoczenie stało się całkowicie rozpoznawalne, wszystko na ulicy było już widoczne, gdyż niebo zdążyło przybrać mdły odcień wyblakłego i poszarzałego błękitu poranka, ciemność spowijała jeszcze las. Zdawać by się również mogło, że Taehyung był na szosie zupełnie sam; w końcu po co ktoś miałby zapuszczać się w te tereny. Rządząc się właśnie tą myślą, Taehyungowi podwójnie nie spodobał się fakt, jakim był wiernie podążający za nim samochód. Przecież nie było wielkim odkryciem to, że trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby tak po prostu pchać się mu pod koła i to w dodatku z samego rana. Musicie wiedzieć, że Tae naprawdę lubił spać, a poprzedniej nocy nie zmrużył oka.

Wozu nie poznawał, więc pod wpływem wzrastającego poziomu adrenaliny we krwi mimowolnie zaczął układać w głowie plan działania. Nie cechował się jakąś niesamowitą zasadzką, ani niczym takim - było za wcześnie. Taehyung w gruncie rzeczy nie wymyślił nic nowego; jego taktyką, jak zawsze, była bezpośredniość.

badass || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz