chapter twenty seven: "jin, they aren't enemies for each other"

4.9K 602 100
                                    

Taehyung przełknąwszy oddech, który stanął mu na sekundę w gardle, obrócił się błyskawicznie przez ramię i z zaciętością oddał kolejno parę strzałów, wykańczających dogorywającego ostatniego z nieproszonych gości

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Taehyung przełknąwszy oddech, który stanął mu na sekundę w gardle, obrócił się błyskawicznie przez ramię i z zaciętością oddał kolejno parę strzałów, wykańczających dogorywającego ostatniego z nieproszonych gości. Można powiedzieć, że tryskająca w powietrze krew za każdym z tych z strzałów dała mu odrobinę usatysfakcjonowania. Zaraz po dobiciu tego pchlarza, jeszcze z niekontrolowanie ciężkim oddechem i twarzą wykrzywioną w nienawistnym grymasie, popędził do Jungkooka.

Chłopak drgał, leżąc w plamie krwi na podłodze. Lewą dłonią, skąpaną w lśniącej czerwieni przytrzymywał miejsce położone niedaleko swojej szyi. Wytrzeszczał oczy, a spojrzenie jakim mierzył w przybyłego Taehyunga było zamglone przerażeniem.

- Kurwa mać, Jeon, mówiłem, żebyś nie wyłaził bez potrzeby - mamrotał nerwowo, opadając na kolana obok niego.

Zabrał jego dłoń. Kook został postrzelony nad prawym obojczykiem, tuż przy szyi, tętnicach i gardle. Ale przecież powiadają, że głupi ma zawsze szczęście, nieprawdaż?

- Nie ruszaj się stąd - rzucił za siebie i gdzieś poszedł. Nigdy nie opuszczał go duch żartu.

Wygrzebał ze swojej skrytki komórkę i na starych klawiszach urządzenia wystukał numer Seokjina. Ten nie odebrał jednak, czym Taehyung nie był zbytnio zdziwiony, biorąc pod uwagę ich ostatnią wymianę zdań. Może był tym bardziej wkurzony. Nie miał teraz czasu na kłócenie się i obrażanie. Jego kurka znosząca złote jajka miała problem.

Spróbował z numerem Namjoona, jednak ten również zignorował przychodzące połączenie. Zadzwonił jeszcze do Hoseoka, ale i to nie dało efektu. Nie próbując nawet z Yoongim, wykręcił numer Yongsun i przystawił telefon do ucha. Liczenie sygnałów było już zbyt stresujące, dlatego przerzucił się na skubanie warg zębami, co niegdyś zajmowało u niego pozycję sporego nałogu. Potem zamienił to na papierosy.

- Tae? - usłyszał w słuchawce zaskoczony głos dziewczyny.

- Yongsun, błagam, powiedz, że Seokjin tam jest.

- Chyba jednak muszę cię rozczarować, mały.

Cholera.

- A ty możesz przyjechać? Proszę. Weź te jego lekarskie pierdoły i przyjedź, błagam, Yongsun...

- Taehyung, co się stało?

- Powiem ci na miejscu, liczy się czas.

Rozłączył się i wrócił do Jungkooka. Prezentował się naprawdę marnie. A plama krwi się powiększała.

- Hyejin to mądra dziewczyna, można się było domyślić, że tak będzie.

Hoseok skończył wystukiwać na klawiaturze kod pomagający odzyskać sygnał utraconego lokalizatora. Zerknął na prowadzącego auto Namjoona.

badass || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz