chapter fourty five: "what, the fuck?"

4.1K 541 244
                                    

Opór powietrza dął z całych sił w przedzierających się przez nie Taehyunga i Jungkooka na warczącym głośno motocyklu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Opór powietrza dął z całych sił w przedzierających się przez nie Taehyunga i Jungkooka na warczącym głośno motocyklu. Światła, padające na szosę, miękko głaskały ich sylwetki, gdy ci mknęli do przodu, zostawiając kolejne latarnie za sobą, wraz z rosnącą odległością od Myeonggok-ri.

Jungkookowi cholernie kręciło się w głowie, zwłaszcza, że spoczywał na niej masywny kask. Skronie rozsadzał mu ból i gdzieś w głębi miał wrażenie, że nie wytrzyma całej drogi jaką Tae sobie upatrzył, trzymając się go z całej siły; było mu słabo, ale wszystko to przyćmiewał uśmiech niemalże rozrywający mu wargi. Żałował, że nie uśmiechał się tak podczas ich pierwszej motocyklowej przejażdżki, że nie korzystał. Bo może ta była już ostatnia.

Zagłębiali się w miasto, ku zdziwieniu Kooka. Przecież to było ryzyko. Nie, że narzekał, bo w sumie to trochę się stęsknił za cywilizacją od ciągłego siedzenia w ukrytej w lesie piwnicy, ale zachodził w głowę, co też Taehyung planował.

Wyobraźcie sobie jaki poziom osiągnęło jego zdziwienie, gdy Tae bezceremonialnie zaparkował na publicznym parkingu i najnormalniej w świecie zaprowadził go pod wielką galerię Lotte. Dosłownie najbardziej zaludnioną część miasta. Człapiąc do wejścia, wygrzebał z kieszeni kurtki maskę i wręczył ją Kookowi, który wciąż rozglądając się wokoło, włożył ją na siebie nawet bez wywrócenia oczami. W Daegu jeszcze nie był. A jak się okazało, to miasto nie było wcale ponure, tak jak zawsze opowiadał ojciec.

Na ulicach chodziło mnóstwo głównie młodych ludzi, zważywszy na późną porę. Nocne życie rozkwitało. Coś, czego Jungkook praktycznie nie znał przez narzucony tryb życia grzecznego syna, idealnego dziedzica i świetnego studenta.

Z zamyślenia wyrwało go szarpnięcie za nadgarstek. Musiał się zagapić, a Taehyung zniecierpliwić. Pociągnął go za sobą i przeciągnął przez tłum aż do środka potężnego budynku.

- Nie przyjechaliśmy zwiedzać - poinformował go Tae.

Jungkook dorównał mu kroku.

- A szkoda - rzucił w odpowiedzi. - To po co?

Może Taehyung wolał zgrywać sobie cholernie niebezpiecznego Taehyunga, może nie chciał wyjść na tego sentymentalnego, ale nie odezwał się dopóki nie wjechali schodami ruchomymi na jedno z pięter. Właśnie tam podprowadził Jungkooka (przez co znów oddech na moment uwiązł mu w gardle) do budki do robienia zdjęć, po czym wepchnął go do środka.

- Chciałeś, to masz i już siedź cicho - burknął wtedy, po czym wyjął z tylnej kieszeni jeansów banknot i wsunął go do maszyny, by zapłacić za zdjęcia.

Nie spodziewał się, że Jungkook wciągnie go na miejsce obok siebie. A potem zrobi z palców malutkie serduszko i zapozuje do aparatu, gdy sam Taehyung dalej trwał skamieniały z potwornie głupią miną. Zaświecił słaby flesz, Kook spojrzał na Taehyunga, wyciągnął dłonie do jego twarzy, którą w nie ujął i przyciągnął do siebie zdecydowanie, gestem nie znoszącym sprzeciwu. Ich usta spotkały się ze sobą w niedelikatnym zderzeniu, a palce Jungkooka znikły we wiecznie zmierzwionych włosach Tae. 

badass || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz