chapter twenty six: "they want you"

5.1K 580 212
                                    

- Związałbyś mnie, wybiczował i pogryzł? - zaśmiał się Jungkook

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Związałbyś mnie, wybiczował i pogryzł? - zaśmiał się Jungkook. - Brzmi ciekawie.

Tae uniósł leniwie nieco zgorszony wzrok znad tlącej się końcówki papierosa.

- Zużyłem już mój sznur.

- Jaka szkoda...

Jaki on miał cel w tych swoich zaczepkach? Był irytujący, ponieważ jednocześnie jego upierdliwość rozsadzała nerwy, ale to co mówił niesamowicie kusiło. Taehyung nie zażywał kontaktu fizycznego od ponad dwóch lat. Bez mówienia wprost, możecie się domyślić, jakiego kontaktu Taehyung zażywał, gdy już był w stanie ustać pod prysznicem po wypadku.

- Jungkook, jesteś moim zakładnikiem, porwałem cię, jesteś obecnie w niewoli i tak jakby mnie podrywasz. Czy twoim zdaniem to trzyma się kupy?

Zgniótł niedopałek w szklanej popielniczce, stojącej na stoliku przed kanapą. Zaraz potem odkaszlnął sobie i sięgnął do paczki po kolejną fajkę.

- Wiesz, że przez to smakujesz jak gazeta?

- Taka jedna laska od Seokjina też mi to kiedyś powiedziała. A potem ją poczęstowałem i z kiślem w gaciach stwierdziła, że mogłaby zostać niszczarką do papieru - wybełkotał Taehyung na jednym oddechu, następnie zatapiając się w rzadkim dymie.

- Serio?

- Nie. Tylko ty masz takie fanaberie. Chcesz jednego? - Pokazał mu otwartą paczkę.

Jungkook już szykował mądrą odpowiedź, po której Taehyungowi miało totalnie pójść w pięty, kiedy nad ich głowami, tam gdzie znajdowała się szopa, ciszę rozdarł huk, jak gdyby ktoś mocnym kopniakiem otworzył jej drzwi. Oczy Tae od razu zapłonęły kocim blaskiem rasowego mordercy, zerwał się na równe nogi, porywając ze stołu wiecznie leżący tam pistolet i obrócił się w kierunku włazu. Słychać było skrzypiące kroki, stawiane przez kogoś tam na górze.

Sparaliżowany nagłością grozy niespodziewanego gościa Kook, wodził niespokojnie wzrokiem za Taehyungiem, który znikł na chwilę, przyniósł z pomieszczenia obok trzy dodatkowe spluwy do zapchania rąk sobie, a także samemu Jungkookowi. Gorączkowymi ruchami posprawdzał magazynki, energicznie przeklikując mechanizmy w broni. Znowu był tą inną osobą. Cholernie niebezpiecznym Taehyungiem.

- Nie wiem, kto to, do kurwy, jest, ale strzelaj jak tylko tu wlezie. Na oślep i bez opamiętania. Tylko nie we mnie - instruował z dymiącym się powolnie papierosem między wargami.

- A-a może nie wlezie? Może się nie domyśli.

Taehyung zerknął na niego pobłażliwie.

- Księciuniu, tam są moje auta. Zresztą, skoro już znalazł to miejsce, to zapewne wie, że tu jestem. Albo raczej; że ty tu jesteś.

Podał Jungkookowi broń, po czym oddalił się do drewnianych schodów, odchodzących w dół włazu do podziemia. Wpasował się w ich zakręt, spróbował przymierzyć się do strzału, sprawdzając dogodność tego miejsca.

badass || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz