chapter thirty five: "i guess i know why"

5.2K 515 180
                                    

Taehyung podniósł wzrok znad odpływu umywalki, na której opierał mokre dłonie, na lustro

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Taehyung podniósł wzrok znad odpływu umywalki, na której opierał mokre dłonie, na lustro. W odbiciu stojący nieco z tyłu Jungkook również przyglądał się jemu. Na jego twarzy nie malowały się żadne wartościowe dla Tae uczucia, to znaczy te płytkie i łatwe do zgadnięcia - strach, złość, jakie mogły być obecne w tej sytuacji. A on tylko patrzył się tak tajemniczo, jakby czegoś chciał.

- Dlaczego na plecach masz wytatuowane skrzyżowane palce?

Zmieszany tym dziwnym jak na teraz pytaniem, Taehyung odchrząknął krótko. Obrazek znajdujący się tuż nad jego pośladkami zaczął parzyć. A Jungkook zbliżył się o dwa kroki, stając przez to tuż naprzeciw Taehyunga.

- Chyba wiem czemu - odezwał się, nie czekając na odpowiedź. - Chyba bardzo lubisz kłamać, a potrzebujesz dwóch rąk, by zabijać.

Tae poczuł swoje serce, podchodzące prędkim trzepotaniem do gardła. Uśmiechnął się fałszywie dla niepoznaki.

- Skąd nagle taka konkluzja?

- Bo pasuje idealnie do każdej minuty, jaka upływa w naszych życiach, odkąd mnie porwałeś. Mam takie wrażenie.

Kalkulacja słów Jeona sprawiła, że Taehyung nie wiedział już, czy po jego śliskich palcach, zaciskających się na ceramicznej misie umywalki, dalej spływa woda, czy już pot.

- Zabujałeś się, czy co? - parsknął nerwowo.

Zamiast od razu odpowiedzieć, zaprzeczyć, bądź cokolwiek, Jungkook ułożył swoje obydwie dłonie po bokach szyi Taehyunga i przysunął się jeszcze bliżej.

- Spróbuj powiedzieć mi jeszcze raz, że ty nie, to sam wygryzę ci ten rysunek z ciała i dam spokój.

Lodowata prawa ręka Tae powędrowała po boku Kooka na plecy, schował palce za paskiem jego spodni. Poszerzył swój szelmowski uśmiech i przechylił lekko głowę.

- Sprytnie, Jeon. Wyśmienity z ciebie dyplomata. - Żarówka służąca jako źródło światła w toalecie pubu zasyczała za nimi. - Ale słowa nie mają znaczenia.

- Proszę cię bardzo...

Jungkook przytrzymał mocno Taehyunga i pocałował go gorąco, namiętnie spierając ich wargi i języki ze sobą. Natarczywymi ruchami szczęki zawładnął nim, prowadził go swoim tempem, pospiesznie odbierając przy tym drobne odpowiedzi.

Jeśli słowa nie miały znaczenia, zatem gesty ukazywały motywy. W gestach nawet zakłamany Taehyung nie był w stanie wciskać kitu. Gdyby faktycznie nie chciał, odepchnąłby Kooka natychmiast. Proste.

Płonął wewnątrz, szalał od Taehyunga na swój sposób czule trzymającego go za biodro. Kciukiem muskającego zarysowaną pod twardym mięśniem kość.

Jak zwykle smakował gorzko, tytoniem, miał suche wargi, sprawiał tym, że sam był jak narkotyk. Zażywanie go było niebezpieczną używką, która bez pozwolenia wżerała się w konieczności. Jungkook nieodporny na nałogi, nie mógł odpuścić, chciał coraz więcej. I pragnął być tym samym dla Taehyunga. Był zazdrosny o papierosy, o to, że te bezwartościowe miecze, skracające jego istnienie, miały dostęp do jego ust, do jego dłoni, do niego, trzymał je przy sobie blisko. Też chciał.

badass || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz