chapter twenty four: "you have one chance to take it back"

5.8K 604 458
                                    

Seokjin odsunął się od drzwi sypialni Hyejin zaraz po tym jak usłyszał śmiech Yongsun

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Seokjin odsunął się od drzwi sypialni Hyejin zaraz po tym jak usłyszał śmiech Yongsun. Ze srogo zmarszczonymi brwiami skierował się z powrotem do pokoju, z którego przyszedł, a następnie wybrał na telefonie numer Namjoona. Gryząc dolną wargę, niecierpliwie liczył kolejne dźwięki sygnału połączenia. Odebrał po sześciu.

- Namjoon, zawołaj wszystkich, za piętnaście widzimy się na dole - powiedział szybko i rozłączył się od razu, nie pozwoliwszy tamtemu nawet zapytać o co chodzi.

Myśli Jina pędziły galopem w każdą możliwą stronę. Serce wariowało mu na wzmiankę o tym, że byli tak blisko od odzyskania Jimina, jednak sam zachodził w głowę, czy Yongsun naprawdę skrywałaby przed nim tak istotny fakt.

- Masz   j e d n ą    szansę, Jeon, żeby to odwołać - wycedził Taehyung, wbijając paznokcie w wewnętrzną stronę przegubu Kooka.

Oddech Tae uderzał go w usta. Był zimny, podobnie jak ton jego głosu. Jungkook płonął w środku, palił się szaleństwem, do jakiego doprowadzał go Taehyung wzburzony tym żartobliwym stwierdzeniem. Taehyung grożący, by udowodnić jak bardzo nie był słodki.

- Więc ty także masz jedną, żeby przyjąć to do wiadomości - odparł spokojnie, choć przez ściśnięte gardło.

Wtenczas Taehyung zupełnie nieadekwatnie do sytuacji, aczkolwiek adekwatnie do samego siebie, zamachnął się lewą ręką, żeby wymierzyć mu cios. Nadpobudliwość psychoruchowa, z pewnością. Kook mógłby się podłożyć, dać się uderzyć i po raz kolejny grać ofiarę, nad którą Tae sprawował kontrolę i mógł z nią robić o czym tylko zamarzył. Tylko po co, skoro akurat miał wolną dłoń?

Złapał pięść Taehyunga, kiedy była oddalona od jego policzka o jakieś nieznaczne dwa centymetry. Dostał trochę własnymi kostkami, ale udało mu się zablokować uderzenie. Taehyung był silny, czuło się to. Jednak być silnym wśród ludzi prowadzących podobny tryb życia do niego, nie znaczyło przewyższania siłą kogoś, kto nie przeżywał na dwóch ramyunach instant i paczce papierosów dziennie.

Elektryzujący pojedynek na spojrzenia działał niczym impulsy defibrylatora na ich rozpędzone emocjami serca. Zacięta bitwa, stężałe mięśnie, twarde zamiary. Oświetlona lampką ze środkowej części podziemia twarz Taehyunga świeciła od potu i marszczyła się w gniewie. Całkiem niebezpieczny zawodnik, potrafiący zapłonąć jedynie małym, głupim "słodki".

Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale Taehyung w tej sytuacji miał jeszcze tysiąc innych sposobów na skrzywdzenie Jungkooka, dużo bardziej profesjonalnych sposobów. Kook był gówniarzem, którego siłę rzeźbiły mięśnie, za to Tae był zabójcą, silnym dzięki doświadczeniu.

badass || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz