PROLOG

3.9K 149 51
                                    

Narracja trzeciosobowa

Hogwart. Brzmi pięknie, a wygląda jeszcze lepiej. Co i rusz można dostrzec na korytarzach kamienne posągi o różnych kształtach, czy też obrazy, na których postacie magicznie się poruszają i ze sobą rozmawiają. Majestatyczna Wielka Sala z pięcioma stołami, przy których trzy razy dziennie zasiadają uczniowie i nauczyciele. Studenci uczęszczający tu do szkoły są podzieleni na cztery domy: Hufflepuf, Ravenclaw, Gryffindor i Slytherin. Każdy dom ma swoje pokoje wspólne oraz dormitoria, które zamieszkują i przygotowują się w nich na zajęcia.

To właśnie tutaj uczy się dwunastoletnia, dłubiąca łyżką w owsiance podczas dzisiejszego śniadania brunetka. Próbuję rozbudzić się pocierając oczy rękoma, gdyż do późna czytała swoją ulubioną książkę dotyczącą likantropii.

Przez moment zawiesił na niej wzrok trzynastoletni członek bandy żartowinisiów. Był z nich najspokojniejszy, przez co czuł się nieswojo wśród rozbudzonych hormonami znajomych. Pomimo to, przyjaźnił się z nimi, ponieważ znalazł w nich bratnie dusze, a to, że nie brał udziału w ich bezsensownych dowcipach stało się mało ważne zarówno dla niego jak i dla nich.

W Emillie dostrzegł kogoś na podobę siebie z młodszych lat - niemająca przyjaciół dziewczyna, nieśmiała i kochająca książki.

Zielonooka wzbudziła w nim zainteresownie, ale tylko na chwilę i za kilka sekund powrócił do rozmowy z kolegami.

Brunetka czuła na sobie czyiś wzrok, lecz nie miała odwagi odwrócić się w stronę, której posyłano jej palące spojrzenie. Dlaczego? Ponieważ siedział tam James Potter ze swoją bandą. Dziewczyna była im obojętna, tak samo jak oni jej, lecz to nie zmieniało faktu, iż jako popularni w swojej kategorii wiekowej chłopcy onieśmielają nawet pewną siebie Dorcas Meadows. Ciekawe co będzie za kilka lat, pomyślała i starała się dokończyć śniadanie, co utrudniał jej poranny brak apetytu.

Podniosła się zatem z miejsca i szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Unikała spojrzeń Ślizgonów i wpatrzona w marmurową posadzkę opuściła pomieszczenie znajdując się na korytarzu.

Woźny przeklinał pod nosem myjąc podłogę, na której znajdowało się mnóstwo śladów po błocie, a dwie pierwszoroczne rozmawiały zawzięcie i wyminęły Emillie, także zmierzającą w swoją stronę.

W momencie, w którym postawiła nogę na pierwszym stopniu schodów usłyszała wesołe podśpiewywanie, dźwięk tłuczonej porcelany i kolejne przekleństwa Filcha. Zaraz potem do jej uszu dotarł śmiech Irytka, który najwyraźniej był sprawcą bałaganu. Uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła dalej, w końcu po paru minutach znalajdując się pod portretem Grubej Damy. Zapytana o hasło udzieliła odpowiedzi i pomknęła przez Pokój Wspólny. Przeskakiwała co dwa schodki i w ekspresowym tępie znalazła się na ich szczycie.

Weszła do dormitorium i ujrzała nadal śpiącą Dorcas. Czarnowłosa mruknęła coś pod nosem, przekręcając się na drugi bok. Emillie stoczyła wewnętrzną walkę z samą sobą, ale jej troskliwa strona zwyciężyła, więc podeszła do łóżka współlokatorki. Delikatnie ją obudziła podając informację o kończącym się śniadaniu. Nie zwracała już uwagi na krzątającą się po pokoju dziewczynę i spakowała swoją torbę, po czym przerzuciła ją przez ramię i wyszła z pokoju.

Dorcas opuściła łazienkę i widząc, że Emillie nie ma w dormitorium mimowolnie wzruszyła ramionami z niewiadomej przyczyny i poszła w ślad za koleżanką. Jej lśniące, czarne, zadbane włosy do bioder powiewały przy każdym kroku. Szarymi oczami wodziła po ścianach, podłodze i swoich nogach. Podziwiała je za każdym razem, kiedy spojrzała w lustro. Według niej były długie, smukłe i jedyne w swoim rodzaju. Miała pewność, że większość chłopców z Hogwartu się za nią ogląda, lecz nie było to do końca trafne stwierdzenie.

Owszem, kilku przedstawicieli płci przeciwnej byli nią zauroczeni, ale nie było ich dużo. Chłopcy oceniali ją jako przeciętną. Niegdy nie traciła pewności siebie i posiadała rozbudowaną egoistyczną stronę. Gdy zaczynała dostrzegać swoje wady, tłumaczyła się przed samą sobą, że i tak jest szczuplejsza od rówieśniczek. To także nie okazało się prawdą. Wiele dwunastolatek było od niej o wiele drobniejszych.

Ale przecież wygląd to nie wszystko.

Kiedy szatynka dostrzegła Syriusza Black'a z przyjaciółmi, uniosła głowę i dumnie przeszła obok nich. Obejrzał się za nią obiekt jej westchnień, lecz nie po to, by podziwiać jej sylwetkę, tylko żeby stwierdzić kim jest posiadaczka takich długich i zadbanych włosów.
Nie zwracał uwagi na Gryfonki, Ślizgonki, czy Krukonki, ponieważ miał na oku piękną przedstawicielkę Hufflepuffu.

James nie dostrzegł tego, iż Syriusz się zatrzymał. Dalej kroczył ramię w ramię z Remusem w kierunku dormitorium. Gdy nie uzyskał jakiejkolwiek odpowiedzi na pytanie skierowane do Blacka, odwrócił się. Czarnowłosy nadal stał w miejscu, ale po chwili dołączył do przyjaciół w drodze do pokoju.

Tymczasem Emillie, pochylona nad książkami od eliksirów, powtarzała temat z poprzedniej lekcji. Usadowiła się na ławce pod klasą i do tej pory nie przeszkadzały jej głośne rozmowy i śmiechy osób zajmujących miejsce obok niej. Starała się wyłączyć wszelkie zmysły oprócz wzroku, lecz nie udało jej się to.

Zirytowana z trzaskiem zamknęła książkę. Wsunęła ją do torby i przebiegła wzrokiem po uczniach zgromadzonych na korytarzu.

Rudowłosa Lily Evans rozmawiała z Severusem Snape'm. Starszy kilka lat Puchon, Amos Diggory oparty ręką o ścianę rozmawiał z nieznaną Emillie dziewczyną. Czarnowłosa Krukonka zagłębiona w lekturze siedziała na parapecie huśtając opuszczonym w dół nogami. Kończący w tym roku szkołę Lucjusz Malfoy i Narcyza Black rozmawiali trzymając się za ręce. Za chwilę obdarzyli się namiętnym pocałunkiem. Emillie odwróciła wzrok i wręcz wypaliła spojrzeniem całkiem dobrze prezentującą się Mary McDonald. Swoje długie jasno - brązowe włosy związała w perfekcyjnego kłosa, którego zapewne zrobiła jej Lily. Niedaleko niej kroczył Regulus Black. Przyciskał książki do klatki piersiowej i szedł z lekko opuszczoną głową. Przecisnął się między grupą uczniów i poszedł dalej.

Dotychczasową czynność brunetki przerwał profesor Slughorn zapraszający młodzież do klasy.

Drugoroczni weszli do pomieszczenia, a Emillie zajęła swoje stałe miejsce - pierwsza ławka od strony okna. Zapowiada się nieciekawy tydzień, pomyślała i skupiła swój wzrok na tablicy.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz