Rozdział 55

568 29 12
                                    

POV. EMILLIE SINISTRE

Powoli zaczynałam żałować, że nie zgodziłam się od razu na związek z Remus'em. Oszczędziłabym sobie gadania Suzanne, która, kiedy tylko się o tym dowiedziała, pokazała mi swój temperament w bardzo nieprzyjemny sposób.

- Jak można być tak głupim, żeby nie przyjąć jawnej propozycji związku od chłopaka, do którego wzdycha się przez lata. - wyrzuciła ręce w górę, niemal sycząc.

- Najwyraźniej ja jestem na tyle głupia, by to zrobić. - mruknęłam, bawiąc się skrawkiem powłoczki na poduszkę.

- Tak właściwie to dlaczego się nie zgodziłaś? - dopytała Rosemary, porządkująca kufer, bo, jak sama stwierdziła "podczas podróży zrobił się tam niezły kipisz".

- Uciekł ode mnie, kiedy powiedziałam mu, że mi się podoba. - Wzruszyłam ramionami. - Mam wrażenie, że musimy jeszcze trochę dojrzeć do tego związku. Chciałabym, żeby przetrwał długo, a jeśli podejdziemy do tego szczeniacko...

- Gadanie. - machnęła ręką Suzanne, uwalając się na swoją pościel. - Ja i Marlene wcale nie jesteśmy dojrzałe, a w związku z nią jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek.

Uśmiechnęłam się na westchnięciu.

- Urocze. - mruknęła Sun, składając granatową koszulkę w kostkę.

- Właściwie, Suz, jakim cudem odkryłyście swoją orientację tak wcześnie? - zmarszczyłam brwi.

- To samo do nas przyszło. - zmieszała się nieco, rumieniąc i jąkając przez chwilę.

Spojrzałam na Rosemary, która właśnie skończyła porządki, chwyciła za książkę i ułożyła się na łóżku.

- Wiecie co? Jezioro na błoniach aż prosi się, żeby się w nim wykąpać. - uniosłam brew w wyzywającym geście.

- Oszlałaś? - poderwała się Rosemary. - A co z wielką kałamarnicą? Nie boisz się jej? Poza tym, to ogromnie nierozsądne, nasz dom może przez to stracić tyle punktów...

- Kochana, ja już dzisiaj nasłuchałam się tego, jaka to ja jestem nierozsądna. - spojrzałam na Suzanne, rumieniącą się lekko pod wpływem moich słów.

- Najwyraźniej nie trafiło to do ciebie, skoro wpadasz na tak idiotyczne pomysły. - pokręciła głową brunetka. -Trzeba powtarzać do skutku.

- Masz zamiar zrobić mi pranie mózgu? Siedzieć mi nad głową i cały czas mówić to samo, aż w końcu to przesiąknie mój umysł i zacznę w to wierzyć całą sobą, nawet jeśli wcześniej byłam temu przeciwna?

- Bardzo możliwe, że kiedyś to wykorzystam. - mruknęła.

- Ja z chęcią pójdę z tobą. - odezwała się Suzanne, która do tej pory krzątała się po pokoju, wyjmując z szafy ręczniki i na koniec stając przy moim łóżku. - Pośpieszmy się. Niedługo zajdzie słońce.

Schodząc do Pokoju Wspólnego przez głowę przemknęła mi myśl, że mogłybyśmy pożyczyć od huncwotów pelerynę niewidkę, ale zaraz pozbyłam się tego pomysłu. Suzanne nie wiedziała, że chłopcy posiadają takie rzeczy.

* * *

Mimo, że wróciłyśmy do dormitorium zziębnięte i pozbawione przez McGonagall trzydziestu punktów (zapewne była tak łagodna ze względu na to, że dopiero co rozpoczął się rok szkolny), to i tak klapnęłyśmy na łóżka z uśmiechami.

Dzięki temu, że pływanie było wyczerpujące, a uciekanie przed zdenerwowaną profesorką jeszcze bardziej męczące, nietrudną sztuką było zaśnięcie po takim wysiłku. Oczy zamknęły mi się zanim zdążyłam chwycić za książkę, by odbyć swoją codzienną lekturę.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz