Rozdział 2

2K 113 44
                                    

EMILLIE SINISTRE

- Dobrze, a zatem zaczynamy. - wzięłam książkę z rąk wyszczerzonego Black'a, a dłoń odrobinę poleciała mi w dół - była ciężka.

Była szorstka w dotyku, a jej grubość mnie odrobinę przeraziła - za rok przyjdzie mi się zmierzyć z tym samym.

- Nie, chwila. - oddałam ją Jamesowi i wyciągnęłam się w stronę torby z sąsiedniego krzesła. - Otwórz ma rozdziale, z którego będziemy się uczyć. - powiedziałam, wykładając na stolik dwa pióra, różdżka, 13-calowy skrawek pergaminu i malutki pojemniczek z atramentem.

Kątem oka zauważyłam jak chłopcy wymieniają się lekko przerażonymi spojrzeniami. Zdziwiłam się. W końcu napewno nie bali się nauki tak. Cała ta rzekoma "nauka" w bibliotece z moją pomocą była jedną wielką zagadką.

Dwójka chłopców z całą pewnością dobrowolnie nie zabrałaby się do nauki, a na pewno nie z pomocą rok młodszej, mniej doświadczonej niż ich rówieśnicy dziewczyny. Kolejną podejrzaną rzeczą była książka, którą chłopcy podawali sobie naprzemian w przestrachu.

-Oh, jeju. - Syriusz w końcu odpuścił wymienianie się książką z kolegą, chwilę przed tym, jak ja miałam to zrobić. Wziął ją do rąk, otwierając.

Nagle w znacznej części biblioteki rozbłysło niebieskie światło stopniowo zmieniające swoją barwę na czerwień, a mała eksplozja i głębokie chlupnięcie odbiło się niemałym echem od bibliotecznych ścian. Kilkoro uczniów w zasięgu mojego wzroku, uśmiechnęło się na widok Syriusza oblepionego dziwną, fioletową mazią, próbującego zrzucić gluta z twarzy i jednocześnie starającego się uciszyć okularnika, który śmiał się w niebogłosy. Na chwilę odebrało mi mowę, a słuch odmówił posłuszeństwa, zupełnie jakbym miała na uszach ogrodnicze słuchawki do przesadzania mandragor.

Mój wcześniejszy niepokój został w tym momencie uzasadniony i po chwili się lekko uśmiechnęłam. Sama nie wiedziałam czy z tej przekomicznej sytuacji, czy z tego, że moje podejrzenia miały wyraźe oparcie w rzeczywistości. Jednak połączenie zwijającego się że śmiechu Pottera oraz zażenowanego i uwalanego dziwną substancją Syriusza dało efekt zbiorowego wybuchu śmiechu.

Po chwili wszystko ucichło na dźwięk stukotu obcasów.

- CO WY NAJLEPSZEGO WYRABIACIE, WY ZDEPRAWOWANE DZIECIAKI?! - wrzasnęła bibliotekarka wyłanianiając się zza jednego z regałów, patrząc na nas ogniście i ewidentnie zapominając o zakazie głośnego mówienia w bibliotece.

Wściekła zlmierzała szybkim krokiem w naszą stronę i rozejrzała się po tej części biblioteki, przez co jej mina stała się jeszcze bardziej złowroga: regał znajdujący się za plecami Black'a był oblepiony śluzem, a podłoga wokół nas wyglądała, jakby nigdy nie miała się doczyścić.

- BIBLIOTEKA TO NIE MIEJSCE NA TAKIE ZABAWY I ŚMIECHY! PATRZCIE CO NAROBILIŚCIE! - machnęła ręką wskazując na cały bałagan. Zaraz znalazła się obok naszego stolika, dysząc ciężko i zakładając ręce na biodra. Omiotła nas karcącym spojrzeniem. - Zachciało wam się wybuchów w bibliotece... Straszni z was Huncwoci. Chłoszczyć! - skierowała różdżkę w stronę czarnowłosego, a kleista maź zniknęła z jego twarzy i ubrań wchłonięta przez różdżkę pani Pince.

- Przyjdziecie tu za godzinę i posprzątacie po sobie, a ja poinformuję o całym zdarzeniu opiekunkę waszego domu. - westchnęła i poprawiła swoje prostokątne okulary, po czym odeszła mamrocząc coś pod nosem.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz