Rozdział 9

1.1K 67 11
                                    

EMILLIE SINISTRE

Dzień zaczął się niepozornie, tak jak każdy inny - rano zjadłam śniadanie, poszłam na zajęcia i wszystko było w porządku. Jednak na lekcji Obrony Przed Czarną Magią zaczął nabierać kolorów, na tyle ciepłych, że odgoniły moje początkowe negatywne nastawienie do tego, co się działo.

Profesor Galatea prowadziła lekcję, tłumacząc nam, jak mamy zachować się, gdy wypuści Chochliki Kornwalijskie z klatki. Odsłoniła płachtę, która je zasłaniała i w momencie, kiedy miała już otwierać zamknięcie, do klasy wparował zdyszany Remus Lupin.

Rozejrzał się po klasie, uśmiechnął do mnie, a na końcu jego wzrok padł na nauczycielkę. Popatrzył na nią wzrokiem perfekcyjnego ucznia i chłopca, od razu zapewniając sobie jej zgodę na cokolwiek, czego od niej chciał.

- Profesor Slughorn prosił Emillie Sinistre, to pilne. - rzekł poważnym tonem, a mi zrobiło się duszno.

- Dobrze, w takim razie. - przytaknęła głową. - Emillie, idź. Powiedz mi tylko, Remusie, czy wróci do końca mojej lekcji?

Galatea nie dopytwała się, w jakim celu Slughorn mnie wzywa. Była znana z tego, że niezbyt interesowała się, co robią uczniowie na jej lekcji, czy też poza nią. Podchodziła do wszystkiego gładko i 'na luzie', co nie podobało mi się ani trochę. Nauczyciele powinni być odpowiedzialni i konsekwentni. Mimo to, często korzystałam z tej chwili swobody na Obronie Przed Czarną Magią.

- Nie, raczej nie. - odpowiedział jej szybko.

Wyszłam z klasy, Remus przepuścił mnie pierwszą w drzwiach, które delikatnie zamknął za sobą.

- Wiesz może, czego Slughorn ode mnie chce? - zapytałam.

- Uh, prawdopodobnie niczego. - podrapał się po karku, uśmiechając nieśmiało.

- Jak to? - uniosłam brew, za chwilę odnajdując odpowiedź w jego kolejnym półuśmiechu. - Tylko mi nie mów, że znów wciągacie mnie w te swoje durne pomysły.

- Znowu? Zresztą, niedługo będziesz wiedziała wszystko. - odparł i włożył ręce do kieszeni szaty. - Musisz tylko ubrać kurtkę, wychodzimy na dwór.

Udaliśmy się najpierw do Pokoju Wspólnego, gdzie Lupin zaczekał na mnie, gdy zabierałam  z dormitorium kurtkę, szalik i czapkę.

Pojawiliśmy się zaraz w Sali Wejściowej, wpadając na Jamesa, Syriusza i Petera, którzy, nie wyjaśniając mi nic, ruszyli na błonia. Miałam czas na to, żeby się wycofać, kiedy zostawili mnie w tyle. Rzuciłam spojrzenie za ramię zastanawiając się, czy nie lepiej byłoby zostać na i tak niewymagającej lekcji Obrony Przed Czarną Magią.

Westchnęłam, ruszając za nimi.

- O co chodzi? - zapytałam już chyba po raz setny, lecz dopiero, gdy znaleźliśmy się na obrzeżach Zakazanego Lasu chłopcy się odezwali.

- Musimy zebrać śluz i oczy pająka, płatki irysa i piołun.- wytłumaczył krótko Peter, wchodząc do puszczy.

Napadła mnie nagła chęć okrzyczenia ich i ucieczki w tym samym momencie, ale pragnienie to ugasił  Remus, który pociągnął mnie za rękaw i trzymał za niego, kiedy poddałam się i ruszyłam z chłopcami w las.

Szybkie oddechy i bicie serca szumiały mi w uszach, tłumiąc trzaski łamanych gałęzi pod stopami. Trzęsłam się, ale nie wiedziałam do końca z jakiego powodu - ze strachu, czy z panującej tam niskiej, ujemnej temperatury.

- Nie damy rady. - skwitowałam, gdy zmierzaliśmy przed siebie.

- Cicho tam, bo zapeszysz. - rzucił w moją stronę James, który razem z Peterem szedł z przodu, prowadząc mnie, Remusa i Syriusza głębiej w las. Czy wiedzieli, dokąd iść?

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz