Rozdział 39

556 30 18
                                    

POV. SYRIUSZ BLACK

Wgryzłem się w dopiero co zabrane z kuchni jabłko i patrzyłem jak moja brunatna sowa powoli leci w kierunku mojego okna. Była chyba najbardziej wolną sową jaką kiedykolwiek widziałem i bardzo często mnie to irytowało, ale nie mogłem jej za to karać. Już taką ją kupiłem, a byłem zbyt leniwy, by jakkolwiek ją szkolić.

Teoretycznie mogłem rozkazać Stworkowi, żeby się tym zajął, ale nie miałem do tego serca. Napatrzyłem się wystarczająco jak źle moja chora psychicznie kuzynka, Bellatrix, traktuje swojego skrzata. Naszemu już i tak nieźle dostaje się od rodziców i Regulusa.

Sowa w końcu opadła na parapet mego pokoju. Sięgnąłem po pojemniczek z przysmakami dla niej z biurka, gdzie zawsze stał i nakarmiłem ją, przechwycając list, który mi przyniosła. Wypakowałem pergamin z koperty.

Drogi Syriuszu!

Była u mnie dzisiaj Emillie i dowiedziałem się, że nie będzie już więcej chodziła do Hogwartu. Nie wiem czemu, ani gdzie dalej będzie się uczyła, nie powiedziała mi tego. Być może dlatego, że posunąłem się odrobinę za daleko i chciałem ją pocałować. Tylko proszę, zostaw to bez komentarza.

J. Potter

Chwyciłem czysty pergamin, atrament oraz pióro, zaczynając pisać odpowiedź do chłopaka.

Potter!

Wielka szkoda, że Emillie nie będzie już chodziła do Hogwartu. Ale po jaką cholerę próbowałeś ją pocałować? Od tego masz tę swoją Evans, która pozwoli Ci na wszystko, a ty bierzesz się akurat za tą, która Cię niecierpi! Zmieniając temat... Próbowałeś już się przemienić? Mi powoli zaczyna się udawać, ale nie sądzę, że dam radę przejść pełną zmianę do końca wakacji. Próbuję parę razy dziennie, bo ta chora sprawa nie daje mi spokoju, męczy mnie nawet podczas snu. Daj znać jak Ci idzie.

S. Black

Podałem sowie list wiedząc, że będę oczekiwał na odpowiedź przez conajmniej dwa dni. Takie są wady posiadania sowy-żółwia.

Ogryzkę od jabłka wyrzuciłem przez okno i rzuciłem się na łóżko. Moje wakacje dokładnie tak wyglądały - spałem jak najdłużej, jadłem, zamykałem się w pokoju, znów jadłem, spędzałem czas sam, spożywałem ostatni posiłek i szedłem spać. Nie miałem nic innego do roboty w tym zatęchłym towarzystwie.

Czasem zdarzało mi się zrobić coś fajnego, przeczytać książkę (to robiłem akurat bardzo rzadko, ale jeśli była to krótka lektura - korzystałem) albo wybierałem się z rodzicami oraz bratem na przyjęcia. Dokładnie tak miało być i dziś.

Dostałem polecenie, by około godziny szesnastej zacząć się szykować. Szesnasta już dawno minęła, ale nic nie robienie przez cały dzień bardzo mnie zmęczyło, a do tego moja niezwykle przyjemna pościel i wygodne łóżko niemalże nawoływały do mnie "Poleż jeszcze pięć minut!".

Szybko jednak przed oczami pojawiły mi się rzeczy, jakie mogłaby zrobić mi matka lub ojciec, gdybym opóźnił ich wyjście na bal. Podniosłem się, wykąpałem prędko i narzuciłem ubrania przygotowane na fotelu w salonie.

Chwilę potem stałem już w przedpokoju, mając na sobie świeżo wypastowane, czarne buty, tego samego koloru marynarkę oraz spodnie i białą koszulę. Starannie ułożone włosy wyglądały według mnie bardzo źle i o wiele lepiej było mi w swobodnej fryzurze, którą mogę przeczesać palcami w każdej chwili.

Wkrótce dołączył do mnie ojciec i wspólnie czekaliśmy na matkę i Regulusa. Kobieta również pojawiła się niedługo, za to mój brat wyjątkowo długo się ociągał. Zszedł do nas wypachniony, wszytko było u niego zapięte na ostatni guzik. Wyglądałby idealnie, gdyby nie jego wrodzona brzydota. Okropny z niego laluś.

POV. EMILLIE SINISTRE

Siedziałam przy stole w kuchni tępo wpatrując się w dłonie mojej matki, starannie zapisujące list do ciotki. Ostra końcówka pióra sunęła po pergaminie, nakreślając dokładnie wykaligrafowane słowa, które już wkrótce miały zaważyć o mojej przyszłości.

Tata stał obok, zerkając kobiecie przez ramię. Jego wyraz twarzy zmieniał się diametralnie z sekundy na sekundę. Mieszanka uczuć wymalowanych w jego minach była nie do odczytania.

Z nerwów skubałam skórki przy paznokciach naruszając je i podgryzając. Co chwila też zaciskałam mojego kucyka i poprawiałam swoją pozycję na krześle. Jednym z moich sposobów na zapełnienie czasu oczekiwania na list było również strzelanie kostkami palców.

W końcu mama postawiła ostatnią kropkę, podpisała się, a pergamin przechwycił mój ojciec. Przeleciał wzrokiem po liście, po czym wręczył mi go i wycofał się do okna, zerkając na podwórko. Kobieta naprzeciwko mnie założyła ręce oczekując mojej reakcji na jej słowa.

Benedict,

Piszę do Ciebie z nietypową, ale też bardzo ważną dla mnie sprawą. Jesteśmy zmuszeni, żeby wypisać Emillie z Hogwartu, a jedynym racjonalnym rozwiązaniem jest przepisanie jej do Beauxbatons. Problemem pozostaje nocleg. Wiem, że to wielkie obciążenie dla Was, ale czy Emillie mogłaby mieszkać u Was do końca przyszłego roku szkolnego? Naprawdę nam na tym zależy i mam nadzieję, że nie sprawi to Wam problemu. Potrzebujemy czasu, by przygotować się na przeprowadzkę do Francji, a nie zdołamy tego zrobić w miesiąc. Myślę, że zrozumiesz naszą sytuację i pomożesz.

Ophelia

Gorąca łza opadła na blat stołu. List upadł prosto na nią, tworząc kolejną mokrą plamkę na pergaminie.

- Nie możecie mi tego zrobić. Co z moimi przyjaciółmi? - wyłkałam podnosząc się z miejsca.

- Widać, do czego doprowadzili cię ci twoi przyjaciele. Nie możemy pozwolić, żeby taka sytuacja powtórzyła się kiedykolwiek. - odpowiedziała sucho kobieta.

- To nie ich wina!

Byłam na siebie wściekła, że moje kłamstwo, dzięki któremu mogłam kryć wujka, pogrążył moich orzyjaciol i skreśliło ich w oczach moich rodziców. I spowodowało całkowite obrócenie naszego życia w kompletny miszmasz. Teoretycznie mogłabym to odkręcić, mówiąc prawdę, ale byłoby to zbyt egoistyczne.

- Owszem, ich wina. Po części. Gdyby nie oni napewno nie zrobiłabyś czegoś takiego. - poparł matkę mój tata dalej zerkając przez okno.

- Skąd ta pewność? - wystąpiłam odważnie.

- Nie unoś się. Jesteśmy twoimi rodzicami i to my podejmujemy decyzje. Nie spodziewałaś się konsekwencji podczas ucieczki? - zapytała retorycznie mama.

Moja postawa bojowa od razu zmalała do zera, a ja powróciłam do mojego dawnego, rozżalonego, bezradnego tonu.

- Co z Remusem? Podobno tak bardzo go lubiłaś. - spojrzałam w jej oczy.

Uchyliła usta.

- Ten chłopak nic nie zmienia.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz