Rozdział 33

617 37 32
                                    

POV. EMILLIE SINISTRE

Wychodząc na parking stacji nie zobaczyłam naszego błękitnego auta. Mama ciągnęła mnie w stronę czarnego samochodu, który wyglądał jakby zaraz miał się rozpaść. Do tego był wiekowy, bo pochodził z firmy, która zakończyła swą działalność dziesięć lat temu.

- Macie nowe auto? - zapytałam.

Kobieta otworzyła bagażnik, pospiesznie wrzucając do niego kufer. Otworzyła drzwi pasażera każąc mi wsiadać, a sama wskoczyła na miejsce kierowcy. Zapaliła silnik i prędko wyjechała poza teren dworca.

- Kupiliśmy z tatą w maju. Podoba ci się? - spojrzała na mnie, wjeżdżając na drogę ekspresową. Przyspieszyła.

- Tak, bardzo mi się podoba, ale gdzie jedziemy? To nie jest droga do domu.

- Mam dla ciebie niespodziankę. - odparła, zmieniając bieg i wciskając gaz. - W schowku mam książkę. Kupiłam ci, pomyślałam, że ci się spodoba.

Pochyliłam się, by otworzyć klapę. Wyciągnęłam z niej grubą lekturę i zamknęłam schowek. Otworzyłam, chyląc nos w celu złapania zapachu pergaminu. To była jedna z moich ulubionych woni i plasowała się na liście tuż przed igłami sosnowymu oraz perfumami Remusa.

Dopiero potem zerknęłam na okładkę, a potem na krótki opis z tyłu książki. Kryminał. Zmarszczyłam brwi.

- Nie czytuję kryminałów. Wolę romanse, nie pamiętasz?

- Och, oczywiście, że pamiętam! To nie jest typowy kryminał. Wcale nie jest taki ciężki jak się wydaje, jest napisany bardzo dobrym stylem i zawiera wątek miłosny. - rytmicznie popukała palcami w kierownicę. - Nie masz nic przeciwko, żebym włączyła radio? Jesteś chyba zmęczona po podróży.

- Włączaj. Nie przeszkadza mi to. - oparłam głowę o szybę. Zimno szkła przebiegło przez moje czoło aż po szyję. Zaraz potem usłyszałam radiowy trzask, a potem fale złapały lokalną stację radiową.

Pół godziny później zjechaliśmy na piaszczystą drożkę pomiędzy polami wysokiej kukurydzy. Wyboje podnosiły nas na fotelach, przez co kilka razy prawie uderzyłam głową w dach.

Zatrzymaliśmy się koło drewnianego domu w niezbyt dobrym stanie. Zaczęło mi coś nie grać. Niemożliwe było, żeby mama zawiozła mnie w to miejsce. Nienawidziła takich chat na pustkowiu, bo jak mawiała na samo wspomnienie o czymś takim obiegał ją dreszcz. Tymczasem stała naprzeciw domku z rękami na biodrach i uśmiechała się błogo.

- Musimy się pospieszyć. - powiedziała, zerkając na zegarek. - Chodź za mną.

Zrobiłam to, go kazała, zachowując znaczną odległość między nami. Szłam najwolniej jak mogłam, by nie być zbyt blisko niej. Cała sytuacja była na tyle podejrzana, że przestałam bezgranicznie ufać mojej własnej matce. Nie mogłam pójść z nią ramię w ramię. Musiałam iść trochę z tyłu wrazie gdyby za chwilę miała zacząć szaleć albo przemienić się w potwora. To nie była moja mama i teraz to wiedziałam.

Weszła do pomieszczenia, popedzając mnie i zapraszając do niego. Niepewnie weszłam do środka, rozglądając się. Stało tu wielkie łoże, a naprzeciw niego szafa i kredens. Jedyną rzeczą, która sprawiała, że było tu jasno było zamknięte na kłódkę okno.

Trzaśniecie drzwi spowodowało, że natychmiast odwróciłam się w tamtą stronę. Kobieta wyjęła klucz z zamka, chowając go na górze wysokiej szafy, a jej twarz zaczęła wypuklać się i zapadać, a ubrania stały się zbyt ciasne w okolicy ramion. Różowy sweterek został zerwany, a naszyjnik zszarpnięty.

Gdyby nie to, że właśnie dochodziła do mnie informacja o tym, iż w tym momencie stał przede mną mój zbiegły z Azkabanu wujek, dawno zaczęłabym śmiać się przez widok umięśnionego mężczyzny w babskich ubraniach. Ten szybko zdarł z siebie spódnicę w kratę i wcisnął na nogi czarne spodnie, podczas gdy ja rzuciłam się w stronę szafy, by ściągnąć z tamtąd klucz i wydostać się z pokoju.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz